Na greckiej fali/VIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na greckiej fali |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1906 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Po Partenonie błądzimy, jak duchy,
Pragnące znaleźć dawne życia ślady.
Szukamy. Kroków naszych łoskot głuchy
Straszy grzejące się na słońcu gady.
Wąż wśród rumianków jest tu ogrodnikiem,
Lecz go nasz widok spłoszył. Uciekł z sykiem.
Doryckich kolumn szereg runął w gruzy,
Wśród których dzikie panoszy się zielsko.
Ach! Teraźniejszość ma tu twarz Meduzy
I pokłębione w zwojach wstrętnych cielsko.
Potwór to, stokroć od powietrznej trąby
Gorszy: na cuda sztuki miota — bomby.
Idziemy. Znowu jaszczurki wystrasza
Odgłos mych kroków ponury, grobowy...
Stąd oto niegdyś Atene Fidyasza,
Lśniąca od złota i kości słoniowej,
Czuwała mądrze nad potęgą miasta,
Co, jak kwiat, pod jej skrzydłami wyrasta.
Tutaj kapłani, starcy srebrnowłosi,
Śpiewali hymny, składali ofiary.
Z kadzielnic dym się kłębami unosi,
Leje się wino z ofiarniczej czary,
A lud, pokłony bijąc, swej bogini
Śnieżne gołębie niesie, śluby czyni.
Chodźmy. Te gruzy smagają mnie biczem
Wyrzutów, chociaż nie spełniłem winy.
Przeszłość z nich takim spogląda obliczem,
Że pod jej wzrokiem czasów naszych syny,
Jeśli z nich który tu, wśród ruin, gości,
Muszą się swojej rumienić nicości.
Erechtejonu smukłe karyatydy
Wabią nas wdziękiem i pogodą grecką.
Tu nas opuszczą wyrzuty i wstydy,
Co z Partenonu gnały nas zdradziecko,
Przeszłości widmem dręcząc wyobraźnię.
Stąpamy znowu swobodnie i raźnie.
I znów mi dobrze. Znów serce przenika
Radość, że z tobą po tej ziemi chodzę,
Żem ciebie, nakształt złotego promyka,
Znalazł na życia beznadziejnej drodze,
Żeś mi tak cudnie roztęczyła chwile,
Ostatnie może, nim legnę w mogile.
Lecz dość! Pod nami gród zakwitnął młody,
Złocą go słońca ostatnie promienie.
Od Konstytucyi placu na plac Zgody
Wiją się smoka ludzkiego pierścienie.
Widać królewski pałac, ogród — słowem:
Świat nowożytny w otoczeniu nowem.
Postęp... Lecz niech to słowo innych wzrusza!
Odwracam oczy na sąsiednie wzgórze:
Kolumn starego chramu Tezeusza
Zmódz nie zdołały wszystkie wieków burze,
Ani zagłuszyć tej skargi Aryadny.
Opłakującej kochanka czyn zdradny...
W Egejskiem morzu zwolna słońce gaśnie.
Czas nam powracać już na ziemski padół.
Ukołysały nas prastare baśnie,
Więc rozmarzeni spuszczamy się na dół.
Od Akropolu ruin jeszcze niesie
Echo wspomnienie smętne: „Peryklesie!..“