Na jubileuszu pięćdziesięcioletniej pracy mecenasa Józefa Karpińskiego

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adolf Suligowski
Tytuł Na jubileuszu pięćdziesięcioletniej pracy mecenasa Józefa Karpińskiego
Pochodzenie Z ciężkich lat (Mowy)
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1905
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Na jubileuszu 50-letniej pracy mecenasa Józefa Karpińskiego.
W jesieni 1898 r.

Nie jest podobno grzechem wypowiedzieć panegiryk z okazyi jubileuszu. Jednakże nie chcę korzystać z tej wolności. Wiem, że w dymie kadzideł nie lubowałaby się prosta i jasna dusza mecenasa Karpińskiego, kadzidła by mu nie dogadzały, a i rzeczy nie objaśniły.
Niech mi wolno będzie pójść po innej drodze, po drodze prawdy, odpowiadającej ściśle usposobieniu jubilata.
Karpiński nie zdobył chwały ani znakomitego mówcy, ani głośnego adwokata, nie zdobył żadnych szczególnych odznaczeń, Karpiński był zawsze cichym pracownikiem na skromnej niwie społecznej. I mimowoli rodzi się pytanie, co sprowadziło w progi tej sali takie zastępy starszych i młodszych, więcej i mniej zasłużonych mężów, adwokatów i nie-adwokatów? jaki talizman tkwi w skromnej postaci jubilata? co w nim pociąga i co do niego przyciąga?
Dla wyjaśnienia zagadki, musimy rozwiązać kłębek uwity z pasem nici tego cichego życia.
Żywot Karpińskiego nie należał do najszczęśliwszych. Przebył on różne bóle, rodzinne i ogólne, gdy zaś przyszedł czas, że trzeba było cierpieć, poszedł na wygnanie i cierpiał z innymi spokojnie.
Nie posiadając żadnego majątku, pracował całe życie dla zdobycia środków materyalnych, a czyniąc to, nie przenosił nigdy środków na cele i zadania życia, unikając szczęśliwie błędu, jaki z podobnej zamiany wynika.
Na drodze codziennej pracy dotknęły go również zawody. Gdy przyszła reforma ustroju sądowego, w położeniu człowieka już wtedy starszego zaszła niekorzystna dla niego zmiana. Karpiński ze spokojem godnym podziwu umiał przejść od większego do mniejszego, a od mniejszego do jeszcze mniejszego, nie przestając przecież pracować z jednaką wytrwałością, z jednaką werwą.
Gdy powstał Przegląd Sądowy, co wychodził pod redakcyą Chwaliboga, widzimy go przy Przeglądzie; gdy powstała Gazeta Sądowa, widzimy go w Gazecie; a gdy zaszła potrzeba kontrolowania i notowania wykładni obowiązującego prawa cywilnego, jął się jurysprudencyi i prowadzi ją z zadziwiającem od lat 20 przeszło poświęceniem.
Karpiński nie bawił się, nie grał, nie używał życia, nie gonił za uciechami świata, a czynił jedno: pracował i przyczyniał się w miarę sił do dobra ogólnego.
I oto mamy kłębek rozwiązany. Nie znaleźliśmy w nim złotych nitek geniuszu, nie spotkaliśmy tęczowych barw, w jakie pasma życiowych uniesień i namiętności przystrajać się zwykły, odkryliśmy czynniki zwyczajne, skromne, ale czyste, zdrowe, bez supłów i węzłów, bez najmniejszej skazy.
Poza temi nićmi brzmią echa przebytych bólów i dolegliwości, dźwięczą odgłosy mozołów, przy uczciwej myśli służenia Bogu i ludziom, krajowi i społeczeństwu.
Nie wszystkim sądzone jest zdobywać wawrzyny rozgłosu, nie we wszystkich epokach i nie w każdem społeczeństwie bywa to nawet dostępne, ale zawsze i każdemu godzi się przyczyniać do pożytku powszechnego i dokładać cegiełkę do ogólnego dobra, i biada temu, kto o tej cegiełce zapomni.
Społeczeństwo, życie społeczne, to jak wielka, rwąca rzeka. Porywom ludzkiego geniuszu udaje się niekiedy utrwalić jej brzegi, pogłębić koryto, znosząc istniejące zapory, Żelazne Bramy, że użyję znanego wyrażenia, znaczenie jednak rzeki zależy od tej nieskończonej ilości potoków, strumyków i strumyczków, które ją zasilają i życie zapewniają. Gdy te źródła słabną i nikną, wielka rzeka mieleje, upada w swym biegu, marnieje. Tajemnica rzeki tkwi w sile tych jej odżywczych źródeł.
O tej prawdzie pamiętał Karpiński. On wszystkich przekonał dowodnie, że przy skromnych nawet zasobach można być bardzo pożytecznym, trzeba tylko chcieć odnaleść właściwe drogi, trzeba tylko chcieć po nich stale kroczyć. Przykład godny naśladowania, przykład, który przetrwać powinien długo w naszej adwokaturze. Wznoszę toast na cześć mecenasa Karpińskiego, a zarazem na cześć uczciwie i po bożemu spełnionego obowiązku.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adolf Suligowski.