Na około Księżyca/Rozdział XI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na około Księżyca |
Wydawca | Gebethner i Wolf |
Data wyd. | 1917 |
Druk | W. L. Anczyc |
Miejsce wyd. | Warszawa — Lublin — Łódź — Kraków |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Autour de la Lune |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
— Czy widziałeś kiedy księżyc? — ironicznie zapytał pewien profesor jednego ze swoich uczniów.
— Nie, panie profesorze — odpowiedział uczeń z większą jeszcze ironią — ale muszę wyznać, iż słyszałem o nim mówiących.
Żartobliwa odpowiedź ucznia mogłaby w pewnym sensie być powtórzoną przez większość istot pod księżycem zamieszkałych. Iluż to ludzi słyszało o księżycu, a nigdy go nie widziało... przynajmniej przez szkła lunety lub teleskopu! Iluż nie widziało nigdy mapy swego satelity.
Patrząc na kartę selenograficzną, zadziwia nas pewna osobliwość. Wbrew układowi Ziemi i Marsa, lądy na księżycu zajmują szczególniej południową jego półkulę. Te lądy nie przedstawiają owych linii krańcowych tak czystych i regularnych, jakie określają Amerykę południową, Afrykę i półwysep indyjski. Wybrzeża ich są nierówne, głęboko pokrajane i obfitują w zatoki i półwyspy. Przypominają one całą gmatwaninę rozległego archipelagu Sunda, gdzie grunty do zbytku są pokrajane. Jeśli żegluga istniała kiedy na powierzchni księżyca, to musiała być bardzo utrudnioną.
Spostrzedz także można, iż na kuli księżycowej biegun południowy ma więcej lądów, niż północny; na ostatnim istnieje niewielka tylko przestrzeń ziemi oddzielona od innych lądów rozległemi morzami. Poludniowa półkula prawie cała okryta jest lądami. Być więc może, iż Selenici dawno już zatknęli flagę na jednym ze swych biegunów, gdy tymczasem na ziemi Franklin, Ross, Kane, Dumont — d’Urville, Lambert, napróżno dotąd usiłują dotrzeć do tego nieznanego punktu.
Na powierzchni księżyca jest dużo wysp. Wszystkie prawie podłużne lub okrągłe, jakby wyszły z pod cyrkla, zdają się tworzyć obszerny archipelag, podobny do pięknej gromady, rzuconej pomiędzy Grecyą i Azyą Mniejszą, którą niegdyś mitologia najwdzięczniejszemi ożywiła legendami. Pomimo woli przychodzą na myśl Naxos, Tenedos, Milo, Carpathos, i szuka się wzrokiem okrętu Ulissesa lub statku Argonautów. Tak przynajmniej twierdził Michał Ardan. W oczach jego towarzyszy, nieobdarzonych tak bujną fantazyą, widok tych wybrzeży przypominał raczej Nowy Brunświk i Nową Szkocyę, a tam gdzie francuz odnajdywał ślady bajecznych bohaterów, amerykanie upatrywali punktów dogodnych do założenia kantorów handlowych i interesów przemysłowych.
Na zakończenie opisu kontynentalnej części księżyca, należy słów parę powiedzieć o jej układzie orograficznym. Widać tam wyraźnie zakreślone łańcuchy gór, pojedyncze góry i wąwozy. Podział ten obejmuje wszystkie wyniosłości księżyca, nadzwyczaj nierówne. Jest to Szwajcarya, Norwegia. Powierzchnia tak nierówna jest rezultatem ciągłych kurczeń się skorupy w chwili tworzenia tej gwiazdy. Tarcza księżyca daje pole do obszernych badań zjawisk geologicznych. Wedle niektórych astronomów powierzchnia jej jakkolwiek wcześniejsza od powierzchni ziemi, pozostała jednak nowszą. Nie ma tam wód psujących wypukłość pierwotną, których coraz zwiększające się działanie sprowadza pewien rodzaj ogólnego wyrównania; niema powietrza, którego wpływ szkodliwie rozkładający zmienia zarysy orograficzne. Tam działalność plutoniczna, nie przerywana siłami neptunicznemi, występuje w całej swojej pierwotnej czystości. Jest ta ziemia taką, jaką była zanim ją wody z odpływami i przypływami morskimi nie zamuliły osadowemi warstwami.
Wzrok strudzony długiem błąkaniem się po tych obszernych lądach, przenosi się na obszerniejsze jeszcze morza. Nietylko, że układem, położeniem i widokiem przypominają one oceany ziemskie, ale tak samo, jak i na ziemi, zajmują większą część kuli. Nie są to jednak obszary wodne, lecz płaszczyzny, których naturę podróżni mieli nadzieję zbadać wkrótce. Astronomowie nadali tym mniemanym morzom dziwaczne nazwiska, które pomimo to nauka do tej pory utrzymała. Ardan słusznie porównywał ten Atlas do mapy krainy czułości, nakreślonej przez panią Scudéry lub Cyrano de Bergerac.
— Tylko — dodał on — nie jest to już mapa krainy uczucia z XVII wieku — ale karta życia, bardzo wyraźnie na dwie podzielona części; żeńską i męską. Dla kobiet prawa półkula, a dla mężczyzn — lewa.
Prozaiczni towarzysze Ardana wzruszali tylko ramionami na te jego słowa. Barbicane i Nicholl z innego zupełnie punktu zapatrywali się na mapę księżyca, niż ich przyjaciel, fantasta. Proszę sądzić.
W lewej półkuli spostrzedz się daje »Morze Chmur«, gdzie się tak często gubi rozum ludzki. W pobliżu »Morze Deszczów«, do którego spływają wszystkie troski życiowe. Niedaleko płynie »Morze Burz«, gdzie człowiek walczy wciąż ze swemi namiętnościami, najczęściej zwycięstwo nad nim odnoszącemi. Potem znękany zawodami, zdradą, niewiernością i całym szeregiem nędz ziemskich, cóż znajduje na końcu swej karyery? — oto wielkie »Morze Humorów«, zaledwie trochę złagodzone kilkoma kroplami wód z »Zatoki Rosy«. Chmury, Deszcze, Burze, Humory! zaprawdę życie człowieka nic nad to nie obejmuje, i całe w tych czterech zamyka się wyrazach.
W półkuli prawej »kobietom poświęconej«, spotykamy morza mniejsze, których nazwy odnoszą się do wypadków życia kobiecego: »Morze Pogody«, nad którem pochyla się młoda dziewica, i »Jezioro Snów«, z którego dla niej odbija się przyszłość uśmiechnięta. Dalej »Morze Nektaru« z falami czułości. Potem »Morze Przesileń«, i dalej »Morze Wyziewów«, którego wymiary są bardzo szczupłe, i wreszcie rozległe »Morze Spokoju«, w którem utonęły wszystkie fałszywe namiętności, wszystkie marzenia bezużyteczne, wszystkie pragnienia niezaspokojone i którego fale przelewają się spokojnie w »Jezioro Śmierci«.
Cóż za szereg dziwacznych nazwisk! — Czyż Ardan nie miał słuszności, tłumacząc w taki sposób tę fantazyę dawnych astronomów?
Lecz gdy wyobraźnia jego tak się »po morzach« błąkała, poważni jego towarzysze rozważali rzeczy z punktu geograficznego. Uczyli się na pamięć tego świata nowego; wymierzali kąty jego i średnice.
Dla Barbicana i Nicholla Morze Chmur było rozległą przestrzenią ziemi z górami stożkowatemi, zalegającą w znacznej części zachodnią stronę półkuli południowej; zajmowała ona 184.800 mil kwadratowych, a środkowy jej punkt przypadał pod 15° szerokości poludniowej i 20° długości zachodniej. Ocean Burz, Oceanus Procellarum, najobszerniejsza z płaszczyzn tarczy księżyca, zajmowała powierzchnię 328.300 mil kwadratowych, a środek jej znajdował się pod 10° szerokości północnej, i 45° długości wschodniej. Z łona jej wynurzały się promieniejące góry Keplera i Arystarcha.
Więcej na północ od Morsa Chmur, oddzielone pasmem wysokich gór, roztaczało się Morze Deszczów.
Mare Imbrium, którego środek przypadał pod 35° szerokości północnej i 20° długości wschodniej; było ono kształtu stożkowego i zajmowało przestrzeń 19.300 mil. W pobliżu stamtąd Morze Humorów, Mare Humorum, rozległe na 44.200 mil kwadratowych, położone było pod 25° szerokości południowej i 40° długości wschodniej. Na koniec, na wybrzeżach tej półkuli zarysowały się jeszcze trzy zatoki; Torride, Rosa i Iris, niewielkie płaszczyzny ściśnięte wysokiemi górami.
Półkula »żeńska«, rozumie się kapryśniejsza, odznaczała się morzami mniejszemi i liczniejszemi. W stronie północnej Morze Zimna, Mare Friqoris pod 55° szerokości północnej i 0° długości, z powierzchnią 76.000 mil kwadr.; graniczyło ono z Jeziorami Śmierci i Snów oraz Morzem Pogody Mare Serenitatis pod 25° szerokości północnej i 20° długości zachodniej, zajmuje powierzchnię 86.000 mil kwadr. Morze Przesileń, Mare Crisium, dobrze odgraniczone, bardzo okrągłe, pod 17° szerokości północnej i 55° długości zachodniej, rozciąga się na przestrzeni 40.000 mil kwadr. prawdziwe morze Kaspijskie, otoczone pasmem gór. Potem przy równiku pod 5° szerokości północnej i 25° długości zachodniej ukazywało się Morze Spokoju, Mare Tranquillitatis, zajmujące 121.500 mil kwadratowych; morze to, na południu łączyło się z Morzem Nektaru, Mare Nectaris, rozległem na 28.800 mil kwadralowych pod 15° szerokości południowej i 35° długości zachodniej, a na wschód z Morzem Płodności, Mare Fecunditatis, największem na tej półkuli, obejmującem 219.300 mil kwadr. pod 3° szerokości południowej i 50° długości zachodniej. Wreszcie, najdalej na północy i najdalej na południe dwa jeszcze były morza. Humboldta, Mare Humboldtianum, powierzchni 6.500 mil kwadr. i Australijskie, Mare Australe, zajmujące 26 mil powierzchni.
W środku tarczy księżyca na samym równiku i na południku zero, widniała zatoka Środka, Sinus Medii, rodzaj łącznika pomiędzy dwiema półkulami.
Tak się oczom Nicholla i Barbicana przedstawiała powierzchnia satelity ziemskiego. Gdy dodali te wszystkie wymiary, przekonali się, iż powierzchnia tej półkuli wynosiła 4,738.160 mil kwadr., z których 3,317.600 mil przypada na wulkany, łańcuchy gór, góry stożkowe, wyspy, — słowem wszystko, co stanowiło część stałą księżyca, a 1,410.400 mil na morza, jeziora, błota i część płynną. Dla Ardana były to rzeczy zupełnie obojętne.
Ta półkula, jak widzimy jest 13½ razy mniejsza od półkuli ziemskiej, a jednak selenografowie naliczyli już na niej przeszlo 50.000 kraterów. Jest to więc powierzchnia wydęta i porozpadana, prawdziwa warząchew, zasługująca na prozaiczny przydomek, jaki jej anglicy nadali: green cheese t. j. »ser zielony«.
Ardan aż do góry podskoczył — gdy Barbicane wymówił tę pogardliwą nazwę.
Otóż jak Anglo-Saksonowie w wieku XIX traktują piękną Dianę, jasnowłosą Febe, miłą Irys, ujmująca Astarte, królowę nocy, córkę Latony i Jowisza, młodą siostrę promiennego Apolina!