Nagrobek Piotrowi Kmicie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Derszniak
Tytuł Nagrobek Piotrowi Kmicie
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza Tom VI
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Karola Miarki w Mikołowie
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Tłumacz Ludwik Kondratowicz
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

I.

Nagrobek Piotrowi Kmicie.

Sic placitum divis, fatorum arcana voluntas
Haec est, amissum tandem lugete parentem.

Tak się Niebu i tajnym wyrokom podoba,
Słuszna po stracie ojca dziecinna żałoba.
Ludu! szerokim płaczem podziel płacz mój bratni:
Kmita czternasty z rodu, bohater ostatni,
Chluba domu Wiśnicza i sarmackiej ziemi,
Oto leży, zakowan więzy śmiertelnemi.
Jedyne nasze słońce wśród burzliwej chmury
Zagasiła koścista dłoń śmierci ponurej.
Oto jeno plac walki nad smutną mogiłą,
Stało się, co od wieków przeznaczone było.
Choć Kmita bohatersko w zapasach się trzyma,
Przemogły srogie Parki krzepkiego olbrzyma.
Pierwsza z nich więźnia we krwi zbroczonego bierze:

— Przestań, rzecze, nierównej walki, bohaterze!
Jużći niebyć w ojczyźnie, daremnie się kusisz,
Śmiercią nieśmiertelności dosłużyć się musisz.

Idź na szczęśliwe pole elizejskich cieni,
Gdzie się wiosna wieczysta radośnie zieleni!

Rzekła, uprzędła nitkę przeznaczenia człeka,
Lachesis targa przędzę i pasmo rozwleka,
Atropos zaś rozkrawa cały splot rozwity,
Ceber zawył w podziemi — i oto trup Kmity.
Widzi Polska zgon męża, narodu gromada
Widzi, jak on pod mieczem przeznaczenia pada.
Cóż począć? czy rozpaczać? albo Niebios prosić,
Aby snadź, gdy wyrokom stało się zadosyć,
Gwoli szczęścia i sławy Rzeczypospolitej
Dano drugiego męża z wielkim duchem Kmity,
Coby Piotra zastąpił i w słowach, i w czynie,
Zgoił gorzkie wspomnienie Lechowej drużynie?

Gdy nas dręczy obawa: co się z krajem zdarzy?
i kiedy łzy rzęsiste płyną nam po twarzy,
Patrzcie, jak groźna burza zbiera się dokoła!
Słuchajcie, jak ojczyzna o ratunek woła!
Jęcząc i opłakując niepowrotną stratę,
Chciałaby z grobu wskrzesić wiernego Achatę:

— Biada mi! oto klęskę przewiduję z dali,
Oto łuna pożarna w obłokach się pali.
Trudno się ciebie, Kmito, odżałować dosyć,
Z tobą i gorzką dolę lżej było przenosić!
Kmito! tyś przedmiot żalu, ty byłeś wesele,
Czemu pragniesz spoczynku, kiedy prac tak wiele?
Żegnaj, Piotrze! Ojczyzna już się żegna z tobą;
Idź na łono Niebiosów, o nasza ozdobo!
Przechodniu! westchnij, żywem uczuciem przejęty,
Niechaj będzie sen jego spokojny i święty,
Niech między święte męże tej chwili doczeka,
Gdy Niebiosa zabłysną tryumfem człowieka,
Gdy przyjdzie Bóg z Niebiosów i do siebie zgarnie
Prawowierne owieczki z Chrystowej owczarnie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jan Derszniak i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.