List do Najjaśn. Pana Zygmunta, króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego, wodza nigdy niezwyciężonego, w imieniu cnej Barbary, królowej i małżonki, po odniesieniu zwycięstwie 1514 r.

<<< Dane tekstu >>>
Autor Jędrzej Krzycki
Tytuł List do Najjaśn. Pana Zygmunta, króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego, wodza nigdy niezwyciężonego, w imieniu cnej Barbary, królowej i małżonki, po odniesieniu zwycięstwie 1514 r.
Pochodzenie Poezye Ludwika Kondratowicza Tom VI
Wydawca Wydawnictwo Karola Miarki
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Karola Miarki w Mikołowie
Miejsce wyd. Mikołów-Warszawa
Tłumacz Ludwik Kondratowicz
Źródło Skany na Commons
Indeks stron

II.

List do Najjaśn. Pana Zygmunta, króla polskiego
i wielkiego księcia litewskiego, wodza nigdy nie-
zwyciężonego, w imieniu cnej Barbary, królowej
i małżonki, po odniesieniu zwycięstwie 1514 r.

Qua solet in densa turtur miserabilis ulmo
Voce queri, carum dum vocat orba marem...

Jak w gęstym wiązie turkawka jękliwa,
Wdowiem gruchaniem małżonka przyzywa,
Takiemi jęki i we dnie, i w noce,
Ja smutna wdowa narzekam, gruchocę.
Gdy Mars cię wezwał w daleką gdzieś stronę,
Straciłam rozkosz, straciłam obronę.
Królu przemożny, gdym była w obawie,
Czy dobra dola poszczęści twej sprawie,
Twe listy z wojny, jak dobra otucha,
I łzy otarły, i wzmogły mi ducha.
Zmogłeś zastępy, i wróg twój znękany,
Liczne pojmałeś książęta, hetmany,

Wziąłeś tryumfy mądrością i siłą,
Jakich aż dotąd pod słońcem nie było.
O dzień szczęśliwy! o fortunna cisza!
Chwila radości małżonce Jowisza,
Która przetrwawszy gromy i zamiecie,
Dni przyjaźniej szych doczekała przecie.
Ninie to, ninie złożę troski moje,
Ninie zbolałe serce uspokoję,
I wzniosę Bogu ofiarnicze wota
Za ulgę płaczów, za szczęście żywota.

Cóż ja modlitew, co ja zniosłam marnie
Dziennej goryczy i nocnej męczarnie!
A ile przygód bywało na świecie,
Tyle obawy moją duszę gniecie,
Już to zastępów i wojsk co nie miara,
Już to warownie, już to obca wiara,
Trwożny niepokój i zwątpienie ducha
Rozjątrza boleść i obawę dmucha.
I cześć, i wdzięki, i szkarłatna toga
Obmierzły sercu, jak gorycz złowroga.
Czarna zawiązka, to ubiór mej głowy,
Zrzuciłam z szyje naszyjnik perłowy,
Harfa i śpiewy rażą ucho moje,
Przykre mi uczty, pokarmy, napoje.
Nietyle tęskni Penelope wdowa,
Nie tak się dręczy tyryjska. królowa,
Nieszczęsna Dydo, gdy na czele młodzi
Trojański książę pod żagiel wychodzi, —
Jako ja tęsknię, jak się żalem miota
Po królu swoim ojczyzna — sierota.
O! jak mię Polska pociesza pobożna!
Mniema, że w płaczu utulić mię można!

— Hamuj się — mówi — bądź mężna i śmiała,
Królewskim piersiom odwaga przystała.
Wróci monarcha i chwałą zasłynie,
Godłem zwycięstwa ozdobi świątynie.

Śnadź pracowicie z hufcami się ściera,
Lecz gdzież bez prace cześć dla bohatera?
Lud, co mu sprzyja Opatrzności oko,
Trudami jeno wzbije się wysoko!

Dobra ojczyzna i ludzie tak czuli!
Czemuż pociecha serca nie utuli?
Bo łacno mądrze pocieszać w niedoli,
Rozum pocieszysz, ale serce boli!
Słowo, jak lekarz czujący uprzejmie,
Choć sam boleje, bólów nie odejmie.

Lecz teraz, teraz, kiedy Boża władza
Sercu radością za łzy wynagradza,
Miło mi słuchać świegotliwej rzeszy,
Wszelaki trefniś snadniej mię rozśmieszy,
Miło mi słuchać, jak o tobie gwarzą,
Z jakiem-eś sercem, z jak dostojną twarzą
Szedł przeciw wroga, co nadzieje kładzie
Tylko na liczbie, fortelu i zdradzie.
Rozkoszno słuchać, kiedy sławić poczną
Twe bohaterstwo i mądrość widoczną.
Od godów naszych (już przyznać ci muszę)
Początek wojny był w dobrej otusze,
Gdy nowożeniec, biegąc od ołtarza,
Tysiące mężów w bitwie upokarza,
Gdy się we wroga pilceńskiego wrazi
I bierze jassyr ze scytyjskich kniazi.
Już swą miłością dobre wróżby rodzi
Szlachetna młodzież: kwiat sarmackiej młodzi,
Młodzieńcy z Litwy niepośledniej śpieszą,
I hufcem konnym, i falangą pieszą.
Cały ten orszak, jak głoszą z daleka,
Drżał niecierpliwie, że bitwa się zwleka;
Cóż gdy posłany ku bojowej sprawie,
Szczupłemi siły, po trudnej przeprawie,
Stoczył z nim bitwę? o! zawołam śmiało:
Większego męstwa w dziejach nie bywało!

Bo nieprzyjaciel pod swemi rozkazy
Lepsze miał pole i sił dziesięć razy;
Drużyna, skwapna na bojowe dzieła,
Orężno bystrą rzekę przepłynęła,
A nim się wojsko szykowało nasze,
Skruszono włócznie, trzaskano w pałasze,
I mała garstka pogardzonej rzeszy
Dostojnym plonem zwycięstwa się cieszy.
Już lotnej sławy tryumfalne pieśnie
Całą mi bitwę doniosły zawcześnie:
Jak się Konstantyn, jak się Janusz ściera?
Jak wziął Zapolczyk imię bohatera?
Jak wszystka młodzież uwieńczyła głowy,
Tratując hufce końskiemi podkowy?
Gdzie stali piesi? gdzie królewska świta?
Gdzie zaś Wołyńcy, gdzie Geta i Scyta?
Jak zbito wroga? jak wielkie książęta
I wielkich wodzów zakowano w pęta?
Wiemy już wiemy, ileś rozsiał grozy,
Jakieś proporce, jakie wziął obozy,
Jak kędy stała moc nieprzyjacielska,
Gdzie w lasach, w polach walają się cielska,
Kto z nich utonął, kogo miecze gniotą,
Gdzie grunt skrwawiony rozgrzęznął na błoto.
Już o tem wszystkiem lud po miastach prawi,
Już za zwycięstwa Niebu błogosławi;
A mnie, zaiste, mnie, com tyle rada,
Jakiemiż dzięki modlić się wypada
Wielkim Niebiosom, że odzyskam przecie
Męża wielkiego, jak niemasz na świecie!
Że ów słynący władzą i podbojem,
Mąż bohaterski jest małżonkiem moim!
Tu Scyta w bitwach dwudziestu się płoszy,
Tu leżą ziemie pobitej Wołoszy,
Owo sąsiedni kraj upokorzony,
Kraj, co się pozbył całej swej obrony.
Wróg nasz fałszywy niedaremno blednie:

Chciał odrzeć z mężów krainy sąsiednie,
Sam przedsię umknął, i w kornej postaci
Zuchwalec karę przeniewierstwa płaci.

Powróć, zwycięzco, i pofolguj trocha
Tej, która ciebie nad swe życie kocha!
Niech się pocieszy nadwiślańska niwa,
Co cię modłami i pieśnią przyzywa!
Niech gród Krakowski i poddanych rzesze,
Niech ja się z męża i króla pocieszę!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Andrzej Krzycki i tłumacza: Ludwik Kondratowicz.