Niebezpieczne związki/List LVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wicehrabia de Valmont do Markizy de Merteuil.
List twój, markizo, zastałem za powrotem. Uśmiałem się do rozpuku z twojego wzburzenia. Nie mogłabyś żywiej odczuć zbrodni Dancenyego, gdyby się jej dopuścił względem ciebie samej. Przez zemstę zapewne, przyzwyczajasz jego ulubioną do małych niewierności względem swego adonisa: szelmeczka z ciebie, markizo. Daję słowo! czarująca jesteś i nic się nie dziwię, że trudniej się jest oprzeć tobie, niż Dancenyemu.
Nareszcie umiem go na pamięć, tego pięknego bohatera romansu, niema już tajemnic dla mnie. Tyle mu się nagadałem, że uczciwa miłość jest najwyższem szczęściem, iż jedno szczere uczucie jest więcej warte od dziesięciu miłostek, że sam się uczułem na tę chwilę zakochanym i pełnym nieśmiałości: słowem, zgadzaliśmy się tak dobrze we wszystkiem iż Danceny, oczarowany moją delikatnością serca, wszystko wyznał i zaprzysiągł mi przyjaźń na śmierć i na życie. Z tem wszystkiem jesteśmy ciągle tam, gdzieśmy byli.
Przedewszystkiem jego ćwiekiem w głowie jest, że z panną trzeba mieć o wiele więcej względów niż z mężatką, ponieważ ma więcej do stracenia. Uważa zwłaszcza, że mężczyzna popełnia nikczemność, jeżeli stawia pannę w konieczności wyboru między zaślubieniem go a hańbą, o ile panna jest, jak w tym wypadku, o wiele bogatszą od tego mężczyzny. Ufność matki, nieświadomość młodej dziewczyny, wszystko to onieśmiela go i wstrzymuje. Jednak trudność nie leżałaby w pokonaniu jego rozumowań, mimo ich całej słuszności. Przy odrobinie sprytu i z pomocą jego własnej namiętności rychło dałoby się je obalić: zwłaszcza, że nieco trącą śmiesznością i że miałoby się po swojej stronie powagę utartych zwyczajów. Ale największą trudność stanowi to, że on się czuje szczęśliwym tak jak jest. Istotnie, jeżeli pierwsza miłość wydaje się na ogół uczciwszą i, jak to mówią, czystszą; jeżeli jest w każdym razie mniej pochopną do czynu, nie wynika to, jakby można myśleć, z delikatności lub obawy; ale stąd, iż serce, zdumione nieznanem uczuciem, zatrzymuje się niejako przy każdym kroku, aby nacieszyć się czarem, którego doznaje. Czar ten działa tak potężnie na serce jeszcze niezużyte, iż pochłania je całkowicie, każąc mu zapomnieć o wszelkiej innej rozkoszy. Ta prawda jest tak ogólną, iż rozpustnik, który się zakocha, o ile rozpustnik może być zakochany, od tej chwili z mniejszą niecierpliwością dąży do posiadania. Słowem, pomiędzy postępowaniem Dancenyego z małą Volanges a mojem ze świętą panią de Tourvel istnieją zaledwie nieznaczne różnice.
Aby rozpalić naszego młodzieńca, trzebaby, aby natknął się na więcej przeszkód; trzebaby zwłaszcza więcej potrzeby tajemnicy, albowiem z tajemnicy rodzi się zuchwalstwo. Kto wie, czy nie zaszkodziłaś naszej sprawie pomagając mu tak gorliwie. Postępowanie twoje byłoby doskonałe dla człowieka wytrawnego, wiedzionego jedynie pragnieniem: ale trzeba ci było przewidzieć, że dla chłopca młodego, uczciwego i zakochanego najwyższem szczęściem jest pewność wzajemności, i że, co za tem idzie, im bardziej będzie tego pewny, tem mniej będzie przedsiębiorczy.
Podczas gdy ja tu rozprawiam, ty milej sobie skracasz chwile z twoim Kawalerem. To mi nasuwa na pamięć, że przyrzekłaś zdradzić ze mną twojego rycerza; mam twoje przyrzeczenie na piśmie i nie myślę go się wyrzekać. Przyznaję, że termin płatności jeszcze nie nadszedł: ale byłoby szlachetnie z twojej strony nie czekać na niego, ja zaś, z mojej, byłbym gotów w zamian potrącić ci procenta. I cóż ty na to, markizo? Czy jeszcze cię nie wzruszyła własna stałość? Czy ten Kawaler ma jakieś cudowne własności? Och, pozwól mi się z nim zmierzyć, zmuszę cię do wyznania, że jeśli widziałaś w nim jakie zalety, to dlatego, żeś zapomniała o moich.
Do widzenia, urocza przyjaciółko; ściskam cię tak, jak ciebie pragnę; wyzywam wszystkie pieszczoty twego Kawalera, żali zdołają moim dorównać w zapale.