Niebezpieczne związki/List LVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Pierre Choderlos de Laclos
Tytuł Niebezpieczne związki
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Les Liaisons dangereuses
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST LVI.

Prezydentowa de Tourvel do Wicehrabiego de Valmont.

I na cóż zdałaby się panu odpowiedź, której żądasz odemnie?
Wierzyć w pańskie uczucia, czyż nie byłoby dla mnie jedną przyczyną więcej, aby się ich obawiać? czyliż mi nie wystarcza, czyż panu samemu nie powinna wystarczyć świadomość, że nie chcę ani nie powinnam o nich wiedzieć?
Przypuśćmy, że pan kocha mnie prawdziwie (jedynie, aby nie wracać już do tego przedmiotu, godzę się na to przypuszczenie); czyliż wówczas przeszkody, które nas dzielą, mniej byłyby niezwalczone? i czyż miałabym cośkolwiek przed sobą, jak tylko pragnąć, aby pan zdołał wkrótce pokonać tę miłość? Czyż nie powinnabym pomagać panu do tego z całej mocy, starając mu się odjąć jakąkolwiek nadzieję? Sam pan przyznaje, jak bolesnem jest to uczucie, skoro osoba, która je wzbudziła, nie podziela go. Otóż, wie pan przecie dobrze, że niepodobieństwem jest mi je podzielać, a gdyby nawet to nieszczęście się stało, wtrąciłoby mnie ono jedynie w tem sroższą niedolę, nie przyczyniając się w zamian w niczem do pańskiego szczęścia. Mam nadzieję, iż pan zna mnie dość dobrze na to, aby o tem ani na chwilę nie wątpić. Przestań więc, zaklinam pana, przestań kusić się o zamącenie serca, któremu spokój tak bardzo jest potrzebny; nie zmuszaj mnie, bym musiała żałować, żem pana poznała.
Kocham i poważam mego męża, który nawzajem ma dla mnie szacunek i przywiązanie; pragnienia moje i obowiązki skupiają się na tym samym przedmiocie. Jestem szczęśliwa, powinnam nią być. Jeśli istnieją rozkosze bardziej żywe, ja ich nie pragnę; nie chcę ich poznać. Czyż może być coś słodszego, jak być w zgodzie ze swojem sercem, jak widzieć przed sobą jedynie pasmo dni pogodnych, usypiać bez niepokoju i budzić się bez wyrzutów? To, co pan nazywa szczęściem, to jedynie oszołomienie zmysłów, burza namiętności, na którą strach jest patrzeć nawet ze spokojnego brzegu. Jak się powierzyć takim nawałnicom? jak odważyć się puszczać na morze pokryte szczątkami tysiącznych okrętów? I z kim? Nie, panie, ja trzymam się lądu; zbyt drogie mi są więzy, które mnie z nim łączą. Gdybym mogła je zerwać, nie uczyniłabym tego; gdybym ich nie miała, pospieszyłabym je sobie nałożyć.
Po co mnie oblegać? poco mnie ścigać tak wytrwale? Listy pańskie, które powinny być jak najrzadsze, stają się coraz częstsze. Miał pan w nich być rozsądny, a tymczasem mówisz mi w nich jedynie o swojej szalonej miłości. Niepokoisz mnie swemi myślami, bardziej jeszcze niż wprzódy swą osobą. Oddalony w jednej postaci, zjawiasz się znowu przedemną w innej. To, o czem zabraniam panu mówić do mnie, powtarzasz znowu, tylko w innych słowach. Podobasz sobie w tem, aby mnie wprawiać w kłopot podstępnemi dowodzeniami, sam zaś wymykasz się moim argumentom. Nie chcę już panu odpowiadać, nie będę już panu odpowiadała... Jak wy się odnosicie do kobiet, któreście uwiedli! z jaką wzgardą mówicie o nich! Przypuszczam, iż niektóre z nich zasługują na to: ale czyż wszystkie godne są tylko pogardy? Ach, tak! niewątpliwie, skoro zdeptały swoje obowiązki, aby się wydać na łup występnej miłości. Z tą chwilą straciły wszystko, nawet szacunek tego, dla którego wszystko poświęciły. Kara sprawiedliwa, ale sama myśl o niej przyprawia już o drżenie! Ale cóż mnie to obchodzi wreszcie? czemu miałabym się zajmować niemi albo panem? jakiem prawem stara się pan zakłócać moją spokojność? Zostaw mnie pan, nie szukaj mnie, nie pisz do mnie; proszę pana o to; żądam tego. To ostatni list, jaki pan otrzyma odemnie.

5 września 17**.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Pierre Ambroise François Choderlos de Laclos.