Niebezpieczne związki/List LXVIII

<<< Dane tekstu >>>
Autor Pierre Choderlos de Laclos
Tytuł Niebezpieczne związki
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Les Liaisons dangereuses
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

LIST LXVIII.

Wicehrabia de Valmont do Prezydentowej de Tourvel.

Jak odpowiedzieć ci, pani, na twój list ostatni? Jak odważyć się być szczerym, skoro otwartość może mnie zgubić w twoich oczach? Ha, trudno, trzeba; zdobędę się na tę odwagę.
Jakaż szkoda, że, jak pani mówisz, wyrzekłem się moich błędów! z jakiemż uniesieniem radości byłbym czytał ten sam list, na który mi dziś z drżeniem przychodzi odpowiadać! Mówisz mi o swej szczerości, okazujesz mi zaufanie, ofiarujesz mi wreszcie swoją przyjaźń: ileż to łask, pani, i jak boleśnie nie móc z nich skorzystać! Ach, czemuż nie jestem już dawnym Valmontem!
Gdybym nim był, zaiste, gdybym czuł dla ciebie jedynie ten pospolity pociąg, to przelotne upodobanie, dziecię rozkoszy i zachcenia, które mimo to dziś ludzie nazywają miłością, czemprędzej starałbym się wyciągnąć korzyści ze wszystkiego, czem mnie obdarzasz. Nie przebierając w środkach, byleby mnie one doprowadziły do celu, podsycałbym twoją szczerość, aby cię przejrzeć; starałbym się o twoje zaufanie, aby go nadużyć; przyjąłbym twoją przyjaźń w nadziei sprowadzenia jej na manowce... Co! ten obraz pani, budzi w tobie grozę?... otóż, byłby on wiernem odbiciem mego stanu duszy, gdybym ci powiedział, że godzę się zostać jedynie twoim przyjacielem.
Kto, ja! jabym się zgodził dzielić z kimś drugim uczucie, płynące z twej duszy? Jeżeli kiedykolwiek ci to powiem, nie wierz mi już nigdy. Z tą chwilą będę się starał cię oszukać; będę mógł pragnąć cię jeszcze, ale z pewnością już cię nie będę kochał.
To nie znaczy, aby doskonała szczerość, słodkie zaufanie, tkliwa przyjaźń nie miały ceny w moich oczach... Ale miłość! miłość prawdziwa, taka, jaką ty umiesz obudzić, jednocząca wszystkie te uczucia, jeno podniesione do najwyższej potęgi, nie umiałaby się poddać tym ograniczeniom. Nie, pani, ja nie będę twoim przyjacielem; będę cię kochał miłością najtkliwszą, najpłomienniejszą nawet, jakkolwiek najbardziej pełną szacunku. Możesz ją pognębić, ale nie zniweczyć.
Jakiem prawem chcesz pani rozrządzać sercem, którego uczucia odtrącasz? Przez jakie wyrafinowane okrucieństwo żałujesz mi nawet szczęścia kochania ciebie? To szczęście należy do mnie. Nie masz do niego praw; będę go umiał bronić. Jeśli jest źródłem moich cierpień, jest zarazem ich ukojeniem.
Nie, jeszcze raz, nie. Wytrwaj w swej okrutnej surowości, ale pozostaw mi moją miłość. Podoba ci się czynić mnie nieszczęśliwym! dobrze więc, niech tak będzie; próbuj wyczerpać moją odwagę; potrafię cię zniewolić, abyś przynajmniej musiała rozstrzygnąć o moim losie; a, być może, przyjdzie dzień, w którym mi oddasz sprawiedliwość. To nie znaczy, bym kiedykolwiek spodziewał się zmiękczyć twoje serce; ale, choć nie uda mi się ciebie pozyskać, uda mi się może przekonać; powiesz sobie wówczas: źle go osądziłam.
Powiedzmy lepiej: sama sobie wyrządzasz niesprawiedliwość. Znać ciebie i nie kochać; kochać cię, a nie kochać wiecznie, oto dwie rzeczy w równym stopniu niemożliwe; mimo całej twojej skromności, łatwiej ci być musi uskarżać się na uczucia jakie budzisz, aniżeli im się dziwić. Co do mnie, ja, którego jedyną zasługą jest, iż umiałem cię, pani, ocenić, nie chcę tracić tej zasługi; toteż, daleki od przyjęcia twego kuszącego daru, na nowo składam u stóp twych przysięgę, iż kochać cię będę na wieki.

10 września 17**.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Pierre Ambroise François Choderlos de Laclos.