Niebezpieczne związki/List LXXVIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Prezydentowa de Tourvel do Wicehrabiego de Valmont.
Wydaje się pan zdziwiony mojem postępowaniem; nie wiele brakuje nawet, abyś żądał odemnie za nie rachunku, tak jak gdybyś istotnie miał prawo się uskarżać. Wyznaję, że ja bardziej od pana czułabym się uprawniona do zdziwienia i skargi; ale, od czasu odmowy, mieszczącej się w pańskiej ostatniej odpowiedzi, postanowiłam zamknąć się w obojętności i nie wdawać się już w uwagi ani też wymówki. Jednakże, ponieważ prosi mnie pan o wyjaśnienia, ja zaś, dzięki niebu, nie czuję w sobie nic, z czem byłabym zmuszona się ukrywać, godzę się przeto jeszcze udzielić ich panu po raz ostatni.
Jeżeli sięgniemy do dnia, w którym przybyłeś do tego zamku, sam chyba pan uzna, iż, bądź co bądź, reputacya pańska upoważniała mnie do pewnej ostrożności, i że mogłam, bez obawy okazania się przesadną skromnisią, ograniczyć się poprostu do najściślejszej grzeczności. Przyznaję chętnie, iż zrazu przedstawiłeś się pan w świetle korzystniejszym, niż to sobie wyobrażałam; ale trwało to nader krótko i wkrótce uczułeś się pan znużony przymusem, za który zbyt słabą snać było nagrodą zbudzenie we mnie korzystniejszego o panu mniemania.
Wówczas to, nadużywając mojej dobrej wiary, mego bezpieczeństwa, ośmieliłeś się pan mówić mi o uczuciu, co do którego nie mogłeś mieć wątpliwości, iż będzie dla mnie jedynie obrazą. Mimo to jeszcze starałam się puścić w niepamięć pańskie winy, dając panu sposobność naprawienia ich. Prośba moja była tak słuszna, że sam pan uczułeś, iż nie godzi ci się jej odmówić; ale, czyniąc sobie prawo z mojej pobłażliwości, skorzystałeś z niej, aby zażądać odemnie pozwolenia, którego, to pewna, nie powinnam była udzielić, a które, mimo to, pan uzyskał. Z warunków, pod jakimi go udzielono, nie dotrzymał pan żadnego: listy pańskie były tego rodzaju, że ani na jeden nie powinnam była odpowiedzieć. Wreszcie, w tej samej chwili, w której zapamiętałość pańska każe mi go nazawsze oddalić od siebie, ja znowu daję ci w ręce jedyny środek zbliżenia się do mnie: ale jakąż cenę ma w twoich oczach godziwe uczucie! Pogardzasz przyjaźnią: w szalonym obłędzie za nic licząc sobie nieszczęścia i hańbę, szukasz jedynie rozkoszy i ofiar.
Zarówno płochy w postępkach jak niestały w przyrzeczeniach, zapominasz o swoich obietnicach, lub raczej igraszkę sobie czynisz z tego, by je łamać. Zgodziwszy się oddalić odemnie, niewezwany, nie bacząc na moje prośby, moje perswazye, zjawiasz się z powrotem; na tyle nawet nie masz względu, aby mnie o tem uprzedzić. Dokładasz wszelkich starań, aby wyzyskać tę chwilę pomięszania, jakie udało ci się wywołać. Nie mogę uczynić kroku, aby pana nie znaleść tuż przy sobie: nie mogę wymówić słowa, byś pan nie spieszył na nie z odpowiedzią. Najobojętniejsze zdanie służy panu za pozór podjęcia rozmowy, której nie chcę prowadzić, która mogłaby mnie nawet narazić; bo, ostatecznie, mimo całej zręczności, jaką pan w to wkładasz, to co ja rozumiem, to samo mogą i inni rozumieć.
Zmuszona w ten sposób przez pana do nieruchomości i do milczenia, mimo to nie przestaję być celem twoich prześladowań; nie mogę podnieść oczu, aby natychmiast nie spotkać się z twojemi. Jestem bez przerwy zniewolona odwracać moje spojrzenia; z niebacznością istotnie niezrozumiałą ściągasz pan na mnie oczy całego towarzystwa, wówczas gdy chciałabym móc uniknąć nawet moich własnych.
I pan się skarżysz na moje postępowanie! I pan się dziwisz, iż pana unikam! och, wiń mnie raczej za moją cierpliwość, dziw się, że nie wyjechałam stąd natychmiast po pańskim przybyciu. Byłabym może powinna to uczynić, i zmusi mnie pan do tego kroku, jeżeli nie zaprzestaniesz wreszcie swoich obrażających prześladowań. Nie, nie zapominam, nigdy nie zapomnę o tem, co jestem winna sama sobie, co jestem winna więzom, które przyjęłam, które szanuję i które mi są drogie; może pan być przekonany, iż gdybym kiedykolwiek znalazła się wobec tego nieszczęśliwego wyboru, iż miałabym poświęcić albo te więzy, albo samą siebie, nie wahałabym się ani przez chwilę. Żegnam pana.