Niebezpieczne związki/List XXXV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Wicehrabia de Valmont do Prezydentowej de Tourvel.
Trzeba ci być posłusznym, pani; trzeba ci dowieść, że pośród tylu błędów, których tobie, pani, podoba się we mnie doszukiwać, zostało mi przynajmniej dosyć delikatności, bym sobie nie pozwolił na żadne wyrzuty i dosyć siły woli, bym umiał sobie nałożyć najcięższe ofiary. Zalecasz mi milczenie i niepamięć! dobrze więc! nakażę mojej miłości, ażeby zamilkła; i zapomnę, jeżeli to możebne, okrutny sposób, w jaki przyjęłaś jej wyznanie. Podoba ci się, pani, patrzeć na moją miłość, jak na zniewagę; zapominasz, że gdyby mogła być winą, ty byłabyś zarazem winy tej przyczyną i usprawiedliwieniem. Zapominasz pani również, iż mnie, przyzwyczajonemu otwierać ci mą duszę, nawet wówczas kiedy ta ufność mogła zaszkodzić mi w twoich oczach, niepodobieństwem było ukryć przed tobą uczucia, przepełniające me serce. Na to, co było dziełem mojej dobrej wiary, ty, pani, patrzysz jako na owoc zuchwalstwa. W nagrodę miłości najczulszej, najbardziej pełnej szacunku, najszczerszej, ty odtrącasz mnie daleko od siebie. Mówisz mi w końcu o twojej nienawiści... I któż inny nie skarżyłby się na mojem miejscu, gdyby się z nim obchodzono w ten sposób? Ja jeden, ja się poddaję; ja cierpię wszystko i nie szemram; ty wymierzasz mi cios, ja ubóstwiam rękę, która mi go zadała. Niepojęta władza, jaką posiadasz nademną, czyni cię wszechmocną panią moich uczuć; a jeśli miłość moja ci się opiera, jeśli nie zdołasz jej zniweczyć, to dlatego, że twojem jest ona dziełem, a nie mojem.
Nie żądam bynajmniej wzajemności, którą się nigdy nie łudziłem. Nie oczekuję nawet tej litości, której nadzieję mogłaby we mnie obudzić sympatya okazywana mi niekiedy. Ale mniemam, przyznaję to, że mam prawo odwołać się do twojej sprawiedliwości.
Mówisz mi pani, że próbowano mi szkodzić w twojej opinii. Gdybyś była usłuchała rady przyjaciół, nie byłabyś mi pozwoliła nawet zbliżyć się do ciebie: to są twoje wyrażenia. I któż to są owi tak gorliwi przyjaciele? Ludzie pojęć tak surowych, cnoty tak nieskazitelnej, zgodzą się z pewnością, aby ich wymienić; nie pragną chyba okrywać się tajemnicą, któraby ich stawiła w rzędzie nikczemnych potwarców; to też mniemam, że będzie mi wolno dowiedzieć się kto oni są i co mi zarzucają. Zrozum pani, że mam prawo do tego, skoro na tej podstawie opiera się twój wyrok. Nie skazuje się winnego, nie nazywając mu jego występku, ani też imion oskarżycieli. Nie żądam innej łaski i z góry zobowiązuję się usprawiedliwić, zmusić ich, by odwołali swe zarzuty.
Jeżeli zanadto, być może, gardziłem w życiu czczemi sądami gawiedzi, inaczej mają się rzeczy, gdy idzie o twój, pani, szacunek. Skoro życie poświęcić chcę na to, aby nań zasłużyć, nie pozwolę go sobie wydrzeć tak bezkarnie. Jest mi on tem bardziej cenny, iż jemu z pewnością mógłbym zawdzięczać ową prośbę, przed którą się tak wzdragasz, a która dałaby mi, jak mówisz prawa do twojej wdzięczności. Ach! nie żądam jej od ciebie! to ja będę czuł raczej wdzięczność niewygasłą, jeżeli dasz mi sposobność, bym się w czemkolwiek tobie stać mógł miłym. Zacznij więc postępować ze mną nieco sprawiedliwiej: nie ukrywaj dłużej, czego odemnie pragniesz. Gdybym to mógł odgadnąć, oszczędziłbym ci trudu mówienia mi o tem. Do rozkoszy oglądania ciebie, dorzuć szczęście służenia ci, pani, a będę wielbił twoją łaskawość. Cóż tedy może cię wstrzymywać? bo chyba nie obawa odmowy? tego, czuję, nie mógłbym ci, pani, przebaczyć. Bo nie jest odmową to, iż dotychczas niezwróciłem ci twego listu. Pragnąłbym, bardziej od ciebie jeszcze, aby mi nie był już potrzebny: ale, przyzwyczajony uwielbiać twą duszę tak pełną słodyczy, jedynie w tym liście mogę cię odnaleźć taką, jaką mi pragniesz się objawić. Gdy marzę o tem, aby zmiękczyć twoje serce, czytam oto, iż, nimbyś się miała na to zgodzić, raczej uciekłabyś o sto mil odemnie; gdy cała twa luba istota potęguje i usprawiedliwia mą miłość, list ów znowu mi powtarza, że miłość moja jest dla ciebie zniewagą; skoro zaś, patrząc na cię, czuję, iż uczucie to dla mnie jest dobrem najwyższem, muszę odczytać twe słowa, by pamiętać, że jest ono moją najsroższą niedolą. Pojmujesz teraz pani, że mojem największem szczęściem byłoby oddać ci ten list złowrogi; żądając jego zwrotu uprawniłabyś mnie, bym przestał brać za prawdę to, co on zawiera: nie wątpisz chyba, jak skwapliwie pospieszyłbym cię usłuchać.