Niewierna żona (Boccaccio, tłum. Boyé, 1930)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Giovanni Boccaccio
Tytuł Niewierna żona (Boccaccio, tłum. Boyé, 1930)
Pochodzenie Dekameron
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Współczesna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ VII
Niewierna żona
Madonnę Filippę zaskoczył mąż w ramionach jej miłośnika. Filippa, stanąwszy przed sądem, zręcznym responsem uwalnia się od kary i przyczynia się do zmiany niesprawiedliwego prawa

Gdy Fiametta umilkła, wszyscy jeszcze długo się śmieli z powodu argumentu, jakiego użył Scalza, aby dowieść wyższości rodu Baroncich nad wszystkiemi innemi rodami na świecie. Po chwili królowa obróciła się do Filostrata, rozkazując mu opowiadać dalej. Filostrato tak zaczął:
— Wielce szanowne damy! Wielka to jest zdatność, gdy się dobrze mówić umie, aliści jeszcze większą umiejętnością jest mówić wówczas, gdy tego potrzeba zachodzi. Dar ten posiadała pewna szlachetna dama, o której wam teraz opowiedzieć zamierzam. Nietylko wesołość i śmiech słuchaczy wywoływać nieraz umiała, aliści też haniebnej śmierci ujść potrafiła.
W mieście Prato istniało ongiś wielce surowe i godne potępienia prawo. Według tego prawa, żona, którą mąż na niecnocie z kochankiem przychwycił, spalona na stosie być musiała, równie jak i ta, co za pieniądze mężczyznom ciało swoje oddawała. Gdy prawo to jeszcze moc swoją miało, zdarzyło się, że pewna szlachetna i urodziwa dama, Filippą zwana, została zdybana przez męża swego, Rinalda Pugliesi, w ramionach kochanka, Lazzarina de Guazzagliotri, urodziwego i szlachetnego młodzieńca, który równie ją miłował, jak ona jego. Rinaldo na ów widok w taką wściekłość wpadł, że zaledwie pohamować się zdołał, aby ich obojga nie zabić. Gdyby był wiedział, że za swój czyn odpowiadać nie będzie, ani chybi, uległby pierwszemu gniewu zapędowi i życiaby ich pozbawił. Pohamowawszy się, nie mógł jednakoż odmówić sobie tego, aby obrócić się do miejscowego sądu, dla dopełnienia kary, której sam dopełnić nie mógł. Zebrawszy siła dowodów, świadczących o wiarołomstwie żony, pan Rinaldo Pugliesi rankiem następnego dnia, nikogo uprzednio o radę nie pytając, wniósł do sądu skargę na Filippę. Filippa, białogłowa wielce odważna, tak jak odważnemi pospolicie bywają wszystkie prawdziwie miłujące białogłowy, postanowiła stanąć przed sądem (aczkolwiek krewniacy i przyjaciele odradzali jej to z wszystkich sił swoich), woląc raczej całą swoją tajemnicę wyjawić i mężnie śmierć spotkać, niźli tchórzliwą ucieczką się salwować, żyć wiecznie na wygnaniu i przez to okazać się niegodną kochanka, w którego objęciach ostatnią noc spędziła. Otoczona wielu mężczyznami i białogłowami, którzy błagali ją, aby do winy się nie przyznawała, stanęła przed podestą i spytała go spokojnym głosem, czego od niej żąda. Podesta, spojrzawszy na Filippę i przekonawszy się, że ma przed sobą piękną i wdzięczną białogłowę, a do tego wielkiem męstwem obdarzoną, o czem jej słowa dowodną poznakę dawały, uczuł litość dla niej i obawiać się począł, aby jakiemś niebacznem słowem się nie zdradziła, coby zmusiło go do wydania wyroku śmierci na nią.
Nie mogąc jednak uniknąć zapytania jej o to, co mąż jej doniósł, podesta rzekł:
— Jak widzicie, Madonno, mąż wasz, Rinaldo, jest tutaj przytomny. Wniósł on na was skargę, twierdząc, że was na wiarołomstwie przychwycił i dlatego też domaga się ode mnie, abym, zgodnie z istniejącem prawem, śmiercią was za to ukarał. Nie będę mógł jednakoż uczynić tego, dopóki sama do winy się nie przyznacie. Dlatego też pomyślcie wprzód dobrze, nim mi odpowiedź dacie, i powiedzcie mi, zali słuszną jest skarga męża waszego?
Dama wcale się nie zmieszawszy, odpowiedziała mu wesołym głosem:
— To prawda, że Rinaldo jest moim mężem i że zeszłej nocy zastał mnie w objęciach Lazzarina, do którego często należałam dla tej czystej i wielkiej miłości, jaką dla niego żywię. Nigdy temu zaprzeczać nie będę. Aliści mniemam, że wam wiadome jest, iż prawa powinny istnieć dla wszystkich, i że ustanawiać je winno się za zgodą tych, co im podlegać mają. W tym jednak wypadku sprawa ma się całkiem inaczej, prawa te srożą się nad biednemi kobietami; krom tego, zważyć trzeba, że ani jedna kobieta nie wyraziła swej zgody na ustanowienie tego prawa, a takoż o wyrażenie swego mniemania proszona nie była. Dlatego też prawo to niesprawiedliwem nazwać trzeba. Jeśli chcecie je wypełnić na zgubę ciała mego i waszej duszy, czyńcie swoją powinność. Nim jednak do sądzenia mnie przystąpicie, proszę, abyście mi pewną małą łaskę okazali i spytali męża mego, zaliżem mu powolna nie była, ile razy chciał tego, i czy kiedykolwiek pragnienia jego nie wypełniłam.
Rinaldo, nie czekając na zapytanie sędziego, odparł, że jego żona w samej rzeczy po dobrej woli wszystkie jego pragnienia wypełniać była zwykła.
— A zatem — rzekła dama — spytać jeno należy, zali nie brał ode mnie zawsze wszystkiego, czego pragnął i co mu się podobało. Cóż jednak miałam czynić z resztą, która pozostała. Miałam ją może psom rzucić? Czyż nie lepiej ugościć nią szlachetnego młodzieńca, miłującego mnie nad życie własne.
Do sądu na sprawę pani Filippy zeszli się prawie wszyscy mieszkańcy Prato. Usłyszawszy jej wdzięczny respons, gromkim śmiechem wybuchnęli i, jak jeden mąż, zawołali, że słuszność jest po jej stronie.
Sędziowie, uległszy namowom podesty, zmienili niesprawiedliwe prawo i postanowili, aby tyczyło się ono tylko tych kobiet, które dla pieniędzy mężczyznom się oddają. Rinaldo, srodze zawstydzony, wyjechał z sądu, zasię dama wesoło i niefrasobliwie do domu powróciła.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giovanni Boccaccio i tłumacza: Edward Boyé.