Nowele z czasów oblężenia Paryża/Alfons Daudet (Wstęp)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Alphonse Daudet
Tytuł Alfons Daudet
Podtytuł Wstęp
Pochodzenie Nowele z czasów oblężenia Paryża
Wydawca Staraniem S. Szczepanowskiego i A. Potockiego
Data wyd. 1898
Druk Drukarnia C. K. Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Antoni Potocki
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ALFONS DAUDET.

Alfons Daudet urodził się w r. 1840 w Nimes na południu Francyi. Już w 18-ym roku życia rozpoczął karyerę literacką tomikiem poezyi. Następnie poświęcił się wyłącznie powieści. Od roku 1869, w którym wyszły jego Listy z Młyna, aż do czasów ostatnich, Daudet wydał kilkadziesiąt tomów powieści. Tematy do nich czerpał z życia współczesnego: w Nieśmiertelnym przedstawiał świat akademicki Paryża, w Nabobie ludzi z epoki drugiego cesarstwa, w Fromont młodszym i Risler starszym, w Ewangelistce, Petit Chose, Jack’u i t. p. świat mieszczański, w Tartarin z Tarasconu południowców francuskich i t. d.
Powieści te zjednały mu wziętość poza granicami ojczyzny — tłómaczono je na wszystkie języki europejskie. Wśród swoich był Daudet ulubieńcem publiczności i towarzyszów pracy — kochano go i otaczano do ostatnich dni życia. Umarł wśród projektów nowych prac w grudniu roku 1897.


Niewysoki, szczupły, przezroczyście niemal blady pod śniadością południowca, z aureolą artystycznych włosów nad czołem, o głębokich ciemnych oczach — »magnetycznych« oczach, jakby powiedziano w roku 1830 — był Daudet wśród autorów francuskich współczesnych jakby zabłąkanym przypadkowo z dobrych romantycznych czasów rówieśnikiem Musseta i George Sand. Wiał od niego jakiś urok cyganeryi à la Murger, grały w jego wierszach o »wisienkach«, o »trzewiczkach« jakieś zapóźnione echo łatwych, świeżych, rzewnych piosnek, którym tak dobrze wtórował ongi brzęk gitary. I ten debiut literacki trubadura z Prowancyi w Paryżu, o którym sam opowiada z rzewnym humorem, był również jakiś inny od dzisiejszych debiutów — jakiś bardziej poetyczny, lekkomyślny i naiwny. »Od kolebki biegła za mną czarodziejska baśń tęczowa«, mógł powiedzieć o sobie. Inni mówili o nim, że był pełen »kobiecego wdzięku«, że był tkliwy, rzewny i subtelny. I ponieważ każdemu autorowi po za mniej lub więcej wyczerpującą charakterystyką francuski zmysł klasyczny dodaje jakiś epitet, jakieś słowo, odpowiadające jego rysowi najistotniejszemu, miał i Daudet takie swoje słowo. C’est une seduction universelle, mówi o literackiej działalności Daudeta Juliusz Lemaitre.

C’est un grand charmeur, powiada jego biograf Felicyan Champsau. Nawet egoistyczne i niespokojne pióro Goncourta w Journalu znajduje ton miękki, pieszczotliwy, kiedy kreśli jakiś rys czy szczegół z życia Daudeta. Goncourt tak mówić umiał tylko o kobietach. Nawet Zola, któremu słusznie przysługują w literaturze francuskiej epitety »ciężki i potężny« (lourd et puissant), mówiąc o Daudecie w swych Ronianciers naturalistes, staje się prawie figlarnym i miewa tkliwe przelotne uśmiechy, ile razy swą ciężką prawicą dotyka tych utworów, pełnych niewymuszonego piękna, jak osypane kwieciem pomarańcze. Zola mówi o powieściach Daudeta, że wypełnia je jakaś melodyjna wrzawa, że są jak »gniazda ptasie pełne szczebiotu«. I znowu powraca epitet przez wszystkich używany: C’est un charmeur incomparable.
Lecz cóż w gruncie rzeczy stanowi ów urok nieprzeparty Daudeta? Jest to przedewszystkiem urok, jaki bić musi od człowieka rozmiłowanego w życiu, pełnego werwy, dowcipu, łez i uśmiechów, który się znalazł nagle w otoczeniu mniej lub więcej solidnych, bardzo nawet utalentowanych, ale cokolwiek jednostronnych i ciężkich doktrynerów. W literaturze francuskiej współczesnej takiem było położenie Daudeta wśród obozu naturalistów. Wśród bojowników tego obozu, wśród tych ludzi przejętych nadzwyczajnemi ważnościami swej misyi, dochodzących do stanu pośredniego między jakąś delectatio morosa, a smętkiem, scharakteryzowanym w innem łacińskiem twierdzeniu, wśród tych towarzyszy broni ciężkiego kalibru, był Daudet jakby wolnym, lekkim harcownikiem szkoły.
Nie jestże to istotnie czemś uroczem, przez samą oryginalność połączenia, ten zmysł niesłychanie ostrej spostrzegawczości i zamiłowania prawdy w sztuce obok subtelnej i rzewnej serdeczności, które tworzą razem nastrój takich utworów Daudeta jak Petit Chose? Nie pamiętam już, który krytyk zauważył, że naturalizm Daudeta ma pewne rysy wspólne raczej z naturalizmem angielskim, który jest bardziej ludzki, niż z francuskim, który tak często wpada w pewną szematyczność.
Powieści Daudeta obfitują istotnie w sylwetki oryginałów, w których się tak lubuje każdy Anglik. I jest w nich chwilami ta sama rzewność, ten sam śmiech przez łzy, lub jakiś swawolny czy miły grymas tuż obok patetycznej sceny, które to rysy tak czarują w Adamie Bede, Silos Marner lub Dawidzie Copperfieldzie.
Możnaby powiedzieć o naturalizmie Daudeta, że miał indywidualną tendencyę, poniekąd przeciwną tendencyi całej szkoły. Podczas kiedy naogół naturalizm francuski dąży do rozłożenia życia na jego pierwiastki najbrutalniejsze, Daudet, znając aż nadto grunt życia, chętnie pokaże, jak z kałów jego tworzą się kwiaty. Przebaczono mu to dość chętnie w obozie naturalistów, choć nie bez źdźbła złośliwości twierdził Zola, że Daudet jest awangardą naturalizmu, że nawet panie godzą się na taki naturalizm, że to jest naturalizm »ogniska rodzinnego«... Na to ostatnie twierdzenie może jednak autor Sapho nie zapracował?
Jest jeszcze w tej żywej fizyonomii literackiej drugi rys znamienny, który przyczynia się w niemałym stopniu do uroku jego utworów. Jest to już rys nawskróś modernistyczny, mówię o nadzwyczajnej nerwowości Daudeta. Daudet z opisu biografów, z opowiadań rozrzucanych po Dzienniku najbliższego swego przyjaciela Goncourta wygląda jak istna senzytywa. Jest jakby kunsztownym akumulatorem elektryczności, z którego ta siła wydobywa się bez przerwy, podniecając, bawiąc, budząc otoczenie w tysiącznych skrach dowcipu, błyskawicznych obserwacyach, zdaniach, pękających jak rakiety werwy. Ta nerwowość nie jest rozbolałą, nie była taką przynajmniej aż do ostatnich dni Daudeta, kiedy cierpienia zaostrzyły ją i uczyniły bolesną i chorobliwą.
Daudet był wrażliwy i nerwowy, tą specyalną nerwowością południowców, która zdaje się stanowić właśnie o ich zdrowiu moralnem i fizycznem. Taka nerwowość łączy się z potrzebą ruchu, dźwięku, gry kolorów, jest — jakby się o Polaku powiedziało — pełna fantazyi, lub ponieważ mowa o gaskończyku, pełna gaskońskiej werwy. Jest to nerwowość kokieteryjna i malownicza. To ona właśnie daje ten uroczy pozór utworom Daudeta, pozór, któryby się chciało przyrównać do gry ruchliwej fizyonomii.
Śmiech i pewien dar podpatrywania komizmu, zwłaszcza komizmu sytuacyjnego, jest jej uzupełnieniem. To tylko taki pisarz mógł zaobserwować i odtworzyć nieśmiertelną postać Tartarina z Tarasconu. On sam był zresztą prawie bliskim krewnym, a w każdym razie sąsiadem swego bohatera — najbliższym sąsiadem z Nimes. Sam mówił tym południowym akcentem, który naprawdę podobny jest, jak chce Flaubert i Sienkiewicz, do dźwięku miedzianych naczyń. Sam się lubował w niezwykłych sytuacyach, gestykulował, zapalał się, poił dźwiękiem własnych słów i w końcu najpatetyczniejszej tyrady, na jedno mrugnięcie oka współziomka, gotów był roześmiać się szczerym, niepohamowanym śmiechem. My dzięki temu mamy na długie lata żywy komizm Tartarina, aptekarstwa Besuquet, komendanta Bravidy, wielbłąda z Algieru i zająca z pod Tarasconu — a nawet, jak sądzę, najlepsze sceny z Królów na wygnaniu.
Zdaje mi się, że ten rys nerwowej ruchliwości, czy ruchliwej nerwowości, tłómaczy nam zarazem jeszcze jeden bardzo ważny, już dla powodzenia, nie zaś wartości Daudeta, rys jego powieści. Powieść ta mianowicie była zawsze niezmiernie aktualną. Można powiedzieć śmiało, że Daudet, nie goniąc wcale za reporterską sławą, bywał jednak chwilami niezrównanym reporterem współczesności. Zresztą można to nazwać »współczesną historyą«, jak też nazwano Naboba, Królów na wygnaniu, Ewangelistkę, Nieśmiertelnego. Ale że współcześni w jałowym Astiers-Réhus dopatrują się rysów któregoś z rzeczywistych nieśmiertelnych, lub że, co nie ulega zresztą wątpliwości, książę Mora z Naboba jest istotnie wzorowany na słynnym de Morny, że wreszcie sam Nabob-Jan, Soulet, lub Chrystyan któryś naprawdę niewiele lat temu jadał u Maire’a czy Ledoyen’a — to cóż to nas dzisiaj może obchodzić?
Kwestya aktualności reporterskiej, t. j. szeptania sobie na ucho nazwisk istotnych bohaterów powieści, nie istnieje już dla powieści Daudeta poza Paryżem. Tymczasem pozostaje to, co istotnie jest »historyą współczesną«, a więc przyczynkiem do psychologii ludzkiej na dziś i na przyszłość — pozostaje gorączka wielkomiejska, atmosfera życia wśród inteligencyi paryskiej, pozostaje klasyczny obraz koronowanej cyganeryi — rysy niewątpliwie »aktualne«, ale już aktualnością ducha epoki, nie zaś ostatnich nowości. W takiej fali życia bieżącego, w takim wartkim nurcie zdarzeń musiał się zanurzyć i upodobać sobie talent tak wrażliwy, jak talent Daudeta.
A dla serc tkliwych, dla ludzi, którzy chorobliwie boją się wrzawy dnia dzisiejszego, którzy nie znoszą nawet dźwięcznego śmiechu Tartarina, którzy się nie lubią gubić wśród natłoku zdarzeń Naboba, lub Królów na wygnaniu, pozostanie Daudet autorem Jack’a, nowel niezrównanych w kunsztowności uczucia, scen, dzieciństwa małego Petit Chosea, w których łzy perlą się na kwiatach stylu, i czuć serce poety, serce wrażliwe i drżące, jak mimoza. Któż wie, czy nie to właśnie jest w nim warte najdłuższej pamięci?
Dlatego właśnie wybraliśmy do przekładu przedewszystkiem nowele Daudeta. W nich znajdzie czytelnik szlachetną, kochającą, wrażliwą duszę poety, pełną ech z pola walki, w której sam przyjmował udział. W drobnych napozór faktach, w postaciach ludzi maluczkich oddał tu Daudet i bohaterstw a i upadki tych ciężkich dla Francyi dni. Niejedna z tych nowel jest jak rubinowa kropla krwi, wytoczona z pod serca w porywie wielkiej miłości...

Antoni Potocki.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alphonse Daudet i tłumacza: Antoni Potocki.