O Tłumaczeniu xiąg
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | O Tłumaczeniu xiąg | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Mówiło się wyżej o naśladowaniu, nie zawadzi o tem uczynić wzmiankę, co lubo naśladowaniem nie jest, do niego poniekąd należeć zdaje się, a to jest tłumaczenie pism cudzych na własny język.
Nie ślepy przesąd ku szacunkowi i uwielbieniu potomnym wiekom starożytność kładzie : gdyby był taki, nie uczyniłby między dziełmi dawnemi wyboru. Miały te dzieła takież same wady i przywary w dawnych czasiech, jak i nasze teraźniejsze, ale jak złe rzeczy trwałości nie zyskują, tak mniej doskonałe, choć się do późniejszych chwil dostaną, mniejszy od prawdziwie dobrych niosą z sobą szacunek. W tych więc starożytnych pismach, które do naszej wiadomości przyszły, nie iż są dawne, lecz że w rodzaju swoim były znamienite, a zatem zyskały trwałość i podanie, to uważać powinniśmy; mierne ze starożytności, które mamy, przypadkowi dojście do naszych czasów są winne.
Tłumaczenie xiąg, szacowniejszym jest kunsztem, niżli się być zdaje z pierwszego wejrzenia; żeby więc rzecz dostatecznie obwieścić, należy wywieść z błędu tych którzy przekładaczów, czyli to dzieł dawnych, czyli współczesnych inszym językiem pisanych, i pracę ich użyteczną raczej rzemieślnictwem, niż działaniem umysłu nazywają.
O żadnej rzeczy sądzić z pozoru tylko samego nie należy; co innego jest przepisywać, a co innego tłumaczyć; a i w tłumaczeniu wielka jest różnica, między słów układem, a rzeczy, które te słowa obwieszczają. Jak umiejący pisać bez błędu wystarczy pierwszemu zamysłowi, tak grammatyk drugiemu podoła, w ścisłem słów z jednego znaczenia w drugie przełożeniu, i to w liczbie pracy rzemieślniczej raczej, niż w działaniu umysłu położyć można. Ale tłumaczenie takowe, jak być powinno, tyle w tłumaczu sposobności, uwagi, pracy, wiadomości wymaga, iż niepospolitem jest umysłu działaniem. Zastanowić się więc nad obowiązkami prawego tłumacza należy, a stąd wnijść w tór i prawidła tłumaczenia.
Zdawać się może będzie mniej potrzebnem ostrzeżeniem, gdy na pierwszym wstępie położę tłumaczowi, wiadomość języka z którego na własny przełożenie ma czynić; jest jednak to ostrzeżenie istotnym wstępem, a to z tej przyczyny, iż nie raczą częstokroć przekładacze mieć wzgląd na przestrogę Horacyusza. « Zasta-
« nówcie się nad tem z uwagą, co mogą znieść wasze
« barki, a czemu zdołać nie mogą. » Nie dość jest rozumieć język cudzy, trzeba go umieć : a umieć dokładnie, bardzo rzecz trudna; w umiejętność albowiem nie tylko wchodzą grammatyczne prawidła, ale sposoby mówienia, do czasów przystosowane przysłowia rzeczy co innego niekiedy znaczące, niż w brzmieniu znaczą : zgoła to wszystko, co wdzięk i wytworność każdego języka czyni, i której gmin pospolity nie posiada, ale ta część ludu, która przez stan, dobre mienie nad innych się wznosi, i ta, których osobliwie w stołecznych miastach mieszkając, jedynie się towarzystwu, kunsztom, lub nauce poświęca.
Nie tylko dokładna wiadomość języka, ale historyi, obyczajności, praw ludu, którego się dzielą przekładają, użyteczną jest i potrzebną. Nie miał jej pewnie jeden z pierwszych u nas tłumaczów wierszy Horacyusza, który pierwszy wiersz ody do Mecenasa : Maecenas atavis edite regibus, tak przetłumaczył .
« Dobrodzieju! z pradziadów królów urodzony. »
Trafia się niekiedy iż tłumacz nie wiele w oryginalnym pisma języku biegły, udaje się do tłumaczeń w innych językach; i z nich wyrazy swoje czerpa. Lepiej się rzeczy zbyt trudnej nie podejmować, niż zle wystawiać to, co chce podać swoim do wiadomości. Przedsięwzięcie takowe, nadaje pracy tłumaczącego pierworodną (że tak rzekę) winę, tojest niepodobieństwo dobrego rzeczy przedsięwziętej wyłuszczenia. Kopia pospolicie oryginału nie dosięga : cóż mówić o kopji, która się z drugiej kopji bierze?
Prawy tłumacz, przeistoczyć się powinien w tłumaczonego, a do tej przemiany jak wiele pracy, jak wiele dowcipu i wrodzonej składności potrzeba, łatwiej to uczuć można, niżeli wyrazić. Zostawuje się więc to krótkie wzmiankowanie, bystrości i pojęciu każdego, który je objąć i ogarnąć potrafi.
Jeszcze i to w tłumaczeniu uważać należy, iżby z inszych miar dopełniając obowiązków, w jednym nie wykroczyć : a ten jest, gdy tłumacz nie ma na to baczności, iż tłumacząc z jednego języka na drugi, nie tylko rzecz od innych wziętą podawać drugim, ale podawając stosować ją do tych powinien, którym podaje. Trzeba więc, zachowując ile możności rzeczy dobroć i obwieszczenia wybór, tenże sposób obwieszczenia, który do odzieży przyrównać można, w swoję własną, tojest języka swojego postać przyodziać. Każdy ma swoje własności : co u jednych wdziękiem, u drugich może być odrazą. Różnice takowe, znają świadomi tajemnic dowcipu : ci zaś którzy ich nie pojmują, nadają rzeczom zdatnym częstokroć odrażającą przywarę.
Dwóch rzeczy, a istotnie przeciwnych sobie, ma się wystrzegać tłumacz : pokory i dumy.
Wykraczającyh pokorą tych kładę, którzy nadto uprzedzeni, ubóztwiają prawie pisarza, którego dzieła tłumaczą : tak więc ich dobrocią, użytecznością, nadzwyczajnością, a zatem pierwszością są uprzedzeni, iż byleby rzecz nosiła piętno ich imienia, nie wchodząc w jej wartości uznanie, czynić ją gotowi celem nie tylko własnego, ale wszystkich uwielbienia. Sprawiedliwy jest i chwalebny szacunek dzieł znamienitych, a zatem ich sprawców, ale w ślepe bałwochwalstwo przemieniać się nie powinien. Ludzie byli i ci, którzy się nad ludźmi sławą wznieśli; przywarom więc ludzkości podpadać musieli; drzymie niekiedy ubóztwiony Homer, mówił Horacyusz, a może i on sam niekiedy zadrzymał.
Tłumacze tak się powinni przeistaczać w tłumaczonych, iżby ich dzieła przyswajali sobie; ich błędy poznawali, a zatem nie udawali to za dobre, co jest złem, albo miernem. Są starożytnych pisarzów takowe dzieła, które innym wcale nie wyrównywają; obejść się bez nich gdy można, nie ma użytku silenia się na ich wykład. Toż samo zaś, co o starożytnych, i o świeższych pismach mówić można.
Mieli tak, jak nasi teraz, i dawniej przedtem pisania chorobę : w zbytniem działaniu nie podobna, iżby się niekiedy niedołężność zmordowanego działacza nie wydała. To więc w przekładaniu wybierać należy, co godne ciekawości, co zdatne do nauki, co do obyczajności służy : a resztę jako płód czczy zbytniej plenności, mimo brzmiące pisarza nazwisko, zostawić w niepamięci.
Drugi rodzaj nieprawych tłumaczów, z tych się składa, którzy własną miłością uprzedzeni, nadto wielkie w siłach swoich mają zaufanie, a zatem jak się wyżej wspomniało, dumą grzeszą. Zdawałoby się z pierwszego wejrzenia, iż takowych tłumaczów nie masz; są jednakże, i przeciwko nim bardziej jeszcze, niżeli przeciw pierwszym powstawać należy.
Tłumaczenie w rodzaju nauk toż samo zdaje się być, co kopiowanie w kunsztach; nosi więc na sobie jakoweś piętno upakarzające, iż nie mogąc być sami przez się działaczami, innych działania obwieszczają. Ale obrotna ku pożytkowi swojemu miłość własna, umie z upokorzenia ukształcić chlubę : stwarza z uczniów mistrze, a takimi są ci, którzy tłumacząc poprawują dzieło i kształcą, a raczej, chcą kształcić i poprawiać tych, których tłumaczą. Z pierwszego wejrzenia zdają się takowi grzeszyć zbytnią wyniosłością i dumą, a mnie się zdaje, iż raczej pokorą. Jeżeli albowiem takimi są, iż poprawić tłumaczonego zdołają, im się należy nie kopiować, ale stwarzać oryginały; zniżają się więc tłumacząc, i zdolne barki skłaniają pod cudzy ciężar. Zamiast przysługi, uwłaczają, i krzywdę czynią czytelnikom, pozbawiając ich dzieł własnych, któreby oszczędzając czas tłumaczenia, na świat wydali.
Trzeba wziąć miarę, i rozsądny środek między dwoma przesądzeniami pokory i dumy, a ten jest takowy : iż przeświadczyć się o tem należy, jako tłumaczenie, lubo się zdaje mniej ważną być rzeczą, w istocie jednak jest kunsztem i szacownym, i wielce trudnym, a zatem nie jest pospolitych umysłów pracą i wydziałem; że przez takowych działane być powinno, którzy sami przez siebie mogąc być działaczami, gdy widzą większy niż w swoich z tłumaczenia dzieł innych wybornych użytek, przenoszą nad własną chwałę przysługę, którą czynią krajowi swemu.
Szacowny w polskiej literaturze Łukasz Górnicki zostawił w dziejach czasu swojego i w innych pismach własnych, dowody nauki i wielkiego dowcipu; nie wstydził się jednak być tłumaczem Seneki o dobroczynności, Baltazara Kastiglione w Dworzaninie, a w tem dwoistem dziele dał przykład prawideł tłumaczenia. Seneka wyborną polszczyzną, zwięzłe bez żadnego dodatku i ujmy jest wyłuszczony. Dworzanina zupełnie przekształcił i z włoskiego tak kunsztownie uczynił polskim, iż mu się chwała i kopji i oryginału należy.
Każdy język ma swoje właściwe prawidła, ma swoje sposoby wyrażenia, i wyłuszczenia każdej rzeczy : te rzadko z innemi zgodne, chybaby jeden z drugiego, albo obadwa od jednego pochodziły. Łatwiej Hiszpanom, Francuzom, Włochom z łacińskiego przekładać, bo czerpają w powszechnem źródle. Polski z słowiańskiego, wraz z ruskim i czeskim pochodzi; trzeba więc przywdziewać na inne języki Słowiańszczyznę naszę. A ciężko takiemu to uczynić, który albo się do tego źródła
dla nie udał, albo w xięgach dawnych własnego narodu nie nauczył, jak prawdziwą polszczyzną mówić i pisać należy. Niemożna mówić, iżby na takowych xięgach brakło, ale brakuje na czytelnikach. Stąd też pospolicie mowy i pisma polskie, całe były nie po polsku, a język zamiast wykształcenia, z cudzoziemskich i z własnych dziwacznych wyrazów, coraz się bardziej od dawnej wytworności oddalał, i z istoty będąc jasnym i wdzięcznym zdziczał i zasępił się nieprzyzwoitą wcale przysadą.