O Teologji Mistycznej
Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | O teologji mistycznej |
Pochodzenie | Dzieła św. Dionizyusza Areopagity |
Wydawca | Emanuel Bułhak |
Data wyd. | 1932 |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Emanuel Bułhak |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI |
Indeks stron |
I. Trójco nadsubstancyonalna, bardzo boska, nadziemsko dobra, chowaj chrześcijan w mądrości świętej, prowadź nas do tej wzniosłej wysokości Pisma Świętego, która nie podlega żadnemu dowodzeniu i wyższa jest nad wszelkie światło. Tam, bez zasłony, same w sobie, i w swojej niezmienności, ukazują się tajemnice teologji (poznania bożego) wśród ciemności bardzo światłej, w ciszy pełnej głębokich nauk, w ciemności cudownej, która promienieje wspaniałemi pobłyskami i która, nie mogąc być ani widziana, ani odczuta, zalewa umysły święcie olśnione pięknością swoich świateł. Taką modlitwę zanoszę. Ty zaś, o drogi Tymoteuszu, ćwicz się ustawicznie w kontemplacyach mistycznych; pozostaw na uboczu zmysły i działalność umysłu, wszystko, co jest materyalne i intellektualne, wszystko, co jest i nie jest; połącz się porywem nadprzyrodzonym, tak ściśle, jak tylko można, z Tym, który wznosi się ponad wszelką substancyę i wszelkie pojmowanie. Bo przez to szczere, dobrowolne, zupełne wyrzeczenie się siebie samego i wszystkiego, ty, wolny i oswobodzony od przeszkód, pogrążysz się w blasku tajemniczej boskiej ciemności.
II. Bacz, aby niegodni nie usłyszeli tych rzeczy; mam na myśli tych, którzy tkwią w stworzeniach i nie wyobrażają sobie żadnej wyższej rzeczywistości ponad świat przyrody, i którzy sądzą, że możliwem jest poznać siłą własnego rozumu Tego, który wybrał ciemności za swój przybytek[1]. Ale skoro doktryna boskich tajemnic przenosi zdolność pojmowania tych ludzi, to cóż powiemy o profanach, którzy oznaczają przyczynę wzniosłą wszystkiego, właśnie, przez najlichsze substancye świata, i utrzymują, że ona nie jest w sobie niczem lepszem od tych bezbożnych bałwanów w najróżnorodniejszych postaciach, które urobiły ich ręce, podczas kiedy należy jej przypisywać i utrzymywać o niej to, co jest pozytywnego w istotach, ponieważ ona jest ich przyczyną; albo raczej przeczyć temu ostatniemu, bo ona jest nieskończenie wyższą od nich; podczas kiedy tu negacya nie sprzeciwia się afirmacyi, gdyż ta najwyższa natura wznosi się ponad wszystko, ponad wszelką negacyę, jakoteż ponad wszelką afirmacyę.
III. W tem to znaczeniu apostoł Bartłomiej powiedział, że teologja jest zarazem obszerna i krótka, Ewangelja — nauką pełną i szeroką, a jednak zwięzłą. Zdaniem mojem, on doskonale zrozumiał, że dobroczynna przyczyna wszystkiego wyraża się nawet bez słów, nie mając w sobie ani mowy, ani myśli, bo jest (substancyalnie) wyższą od reszty jestestw, i ponieważ okazuje się w swej prawdzie i bez zasłony tym tylko, którzy, mijając świat materyalny i intellektualny, wznoszą się do wysokości najwznioślejszej Świętości i, pozostawiając odtąd na uboczu wszelkie światła i dźwięki, wszelkie słowo pochodzące od Nieba, pogrążają się w ciemnościach, gdzie przebywa, jak mówi Pismo, Ten, który pracuje nad światem[2]. I tu trzeba zauważyć, że było nakazane Mojżeszowi naprzód się oczyścić[3] i oddzielić się w ten sposób od profanów; a po oczyszczeniu, usłyszał on różne głosy trąb i zobaczył różne światła, które rozlewały się czystemi i niezliczonemi promieniami; wreszcie, porzucając tłum, wstąpił w towarzystwie kilku wybranych kapłanów aż na wierzchołek góry Świętej. Wszakże nie cieszył on się jeszcze poufałością Boga; i nie oglądał Bóstwa, które pozostało niewidzialnem, ale miejsce, w którem się zjawia[4]. To ma znaczyć, mojem zdaniem, że rzeczy najbardziej boskie i najwznioślejsze z tych, które nam dano widzieć i znać, są pewnego rodzaju wyrazem symbolicznym wszystkiego, co zawiera w sobie przemożna natura Boga: wyrazem, odsłaniającym nam obecność Tego, który usuwa się od wszelkiego pojmowania i który zasiada na wysokościach niebiańskiego pobytu. Wtedy dusza, uwolniona od świata zmysłowego i od świata umysłowego, wchodzi w tajemniczą ciemność Świętej nieświadomości i, gardząc wszelkiemi naukami danemi, gubi się w tym, który nie może być ani widzialnym, ani pojętym; cała oddana temu najwznioślejszemu przedmiotowi, nie należąc ani do siebie, ani do innych; złączona z nieznanem najszlachetniejszą częścią siebie samej z powodu swojego wyrzeczenia się wiedzy, czerpiąc nakoniec z tej absolutnej niewiedzy takie poznanie, do jakiego rozum nie mógłby nigdy dojść.
W naszej książce o Zasadach Teologicznych mówiliśmy o głównych twierdzeniach, które stosują się do Bóstwa. Powiedzieliśmy, że Bóg najlepszy ma jedną substancyę (naturę) i potrójną osobowość; czem jest w nim ojcostwo i synostwo, i co znaczy imię Ducha Świętego; jakto z serca boskiego, źródła niemateryalnego i niepodzielnego, wytrysnęły światła pełne słodkiej dobroci, jak te słodkie wypływy (emanacye) nie oddzielają się od swojego źródła, nie tracą w niem identyczności osobistej i pozostają jedna w drugiej bytując w sposób wieczny, jak wieczną jest ich płodność; że ponadsubstancyonalny Jezus przyjął rzeczywiście i substancyonalnie naturę ludzką, wreszcie wszystko to, czego nas Pisma uczą, i co można było czytać w wyżej wzmiankowanem dziele. W traktacie o Imionach Bożych wytłumaczyliśmy, dlaczego Bóg nazywa się dobrym, dlaczego nazywa się bytem, życiem, mądrością, mocą; dlaczego otrzymuje mnóstwo innych podobnych określeń. W Teologji symbolicznej widzieliśmy, jakie to imiona boskie są zapożyczone od rzeczy zmysłowych, jak to Bóg ma formę i postać, członki i organy; jak On przebywa w miejscach i wdziewa na się ozdoby; dlaczego wreszcie przypisują Mu odwagę, smutek i gniew, zawroty upojenia, przysięgi i przekleństwa, sen i przebudzenie się i inne symbole i święte obrazy, pod jakiemi przedstawiono nam Bóstwo.
Otóż spodziewam się, iż zauważysz, że owe wyrażenia są tem liczniejsze, czem mniej odpowiadają Bogu, są powodem, że byliśmy zmuszeni być bardziej zwięzłymi w Zasadach Teologicznych w objaśnianiu Imion Bożych, niż w Teologji Symbolicznej. Bo, w miarę jak człowiek wznosi się do niebios, wzrok, który rzuca na świat duchowy, upraszcza się, a słowa jego skracają się: również gdy wstąpimy w ciemności mistyczne, nasz sposób wyrażania się stanie się nietylko zwięźlejszym, ale mowa sama i myśl ustanie. Tak też w traktatach uprzednich, zstępując zgóry nadół, mowa nasza coraz bardziej rozszerzała się stosownie do wysokości, z której zstępowała; tutaj, przeciwnie, postępując zdołu wgórę, musi się skracać przy podnoszeniu się i, doszedłszy do ostatniej granicy, zatrzyma się całkowicie i zleje się z Niewysłowionem.
Ale zapytasz mnie niewątpliwie, skąd pochodzi, że wygłaszając afirmacye o Bogu, zaczynamy od najwyższych, a wygłaszając negacye, zaczynamy od najpośledniejszych. Pochodzi to stąd, że chcąc stwierdzić rzecz stojącą ponad twierdzenie, musi się wygłosić najpierw to, co ma większe podobieństwo do niej, jako twierdzenie podstawowe dalszych twierdzeń; a chcąc zaprzeczyć pewną rzecz, która jest wyższa od wszelkiej negacyi, musimy wykluczyć najpierw to, co jest mniej podobne do niej. Bo czyż Bóg nie jest raczej Życiem i Dobrocią, niźli powietrzem i kamieniem? I czyż nie powiesz wpierw, że Bóg ani się nie upija, ani nie gniewa, niż że nie można Go ani nazwać, ani zrozumieć?
Powiadamy zatem, że przyczyna wszystkich jestestw, która się wznosi ponad nie wszystkie, nie jest pozbawiona ani egzystencyi, ani życia, ani rozumu, ani pojmowania; ona nie jest ciałem; nie ma ani postaci, ani formy, ani jakości, ani ilości, ani rozmiaru; nie zajmuje miejsca, nie jest widzialna; nie jest dotykalna; nie ma zmysłów, ani nie podpada pod zmysły; nie ma w niej nigdy nieporządku i zaburzeń, które powstają z niskich namiętności, ani tych słabości, które wywołują wydarzenia materyalne; światła jej nie braknie; nie odczuwa zmiany, ani uszkodzenia, ani podziału, ani głodu, ani zniszczenia; nakoniec ona nie jest cielesną, ani nie posiada nic cielesnego.
Wznosząc naszą mowę jeszcze wyżej, mówimy: Bóg nie jest ani duszą, ani intelligencyą; nie ma ani wyobraźni, ani mniemania, ani rozumu, ani pojmowania; on nie jest ani słowem, ani myślą; nie może być ani nazwany, ani pojęty: nie jest ani liczbą, ani porządkiem; wielkością ani małością, równością, ani nierównością, podobieństwem ani niepodobieństwem. Nie jest nieruchomym, ani nie porusza się, ani nie spoczywa. Nie ma mocy, nie jest potęgą, ani światłem. Nie żyje, ani nie jest życiem. Nie jest ani substancyą, ani wiecznością, ani czasem. Nie ma w nim percepcyi. Nie jest ani nauką, ani prawdą, ani panowaniem, ani mądrością; nie jest ani jeden, ani jednością, ani bóstwem, ani dobrocią. Nie jest duchem, o tyle, o ile znamy duchów; nie jest synostwem, ani ojcostwem; ani żadną rzeczą, która mogłaby być przez nas albo przez drugich pojętą. On nie jest niczem z tego, co nie jest, niczem nawet z tego, co jest. Nic z tego, co istnieje, nie zna go takim, jakim jest, i On nie zna żadnych rzeczy, które istnieją, tak jak one są. Niema w nim ani słowa, ani imienia, ani wiedzy; nie jest ani ciemnością, ani światłem; fałszem ni prawdą. Nie można wypowiedzieć o Nim ani absolutnego twierdzenia, ani negacyi absolutnej; a twierdząc albo zaprzeczając o Nim rzeczy Jemu podrzędniejsze, nie będziemy w stanie stwierdzić lub zaprzeczyć Jego samego, bo ta doskonała i jedyna przyczyna wszystkich istot jest ponad wszelkie twierdzenia i bo Ten, który jest najzupełniej niezależnym i wyższym nad wszelkie istoty, przenosi wszystkie nasze negacye.