O książkach St. A. Wotowskiego
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | O książkach St. A. Wotowskiego |
Podtytuł | Artykuł w „Słowie“ wileńskim z dn. 24 maja 1924 r. Czesława Jankowskiego |
Pochodzenie | O kobiecie wiecznie młodej |
Wydawca | Druk-Tłocznia P. Szwede |
Data wyd. | 1924 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Czesława Jankowskiego)
Od chwili gdy gdzieś w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej około roku 1848-go, pierwszy jak świat światem, drgnął stolik pod rączką panny Katy Foks; od czasu gdy, bez mała osiemdziesiąt lat temu, pierwsze „medjum“ zapadło w trans wywołując oszałamiające fenomeny niesamowitych dotyków i „aportów“, pojawiań się jakichś twarzy widmowych a nawet całkowitych postaci — nie przestano do dziś dnia wdzierać się w tajemnice pozagrobowe drogą puszczania w ruch pukających stolików i samopiszących ołówków albo usypiania medjów.
Spirytyzm zarówno dyletancko-amatorski jak ściśle naukowy nie przestał do dziś dnia zaprzątać niezliczonej mnogości ludzi. Z chwilą zaś gdy przyjęto za realny fakt działanie na seansach sił bezcielesnych, zgoła od medjum niezależnych, z chwilą gdy wywód stąd uczyniono nie hipoteczny lecz niemal dogmatyczny, że owe zjawy i objawy są niczem innem jak obcowaniem z nami żywymi ludźmi, duchów osób zmarłych — spirytyzm zaczął powoli stawać się jakby rodzajem jakiejś religji wszechświatowej.
Osobliwie zaś dyletanckie uprawianie seansowego spirytyzmu stało się rychło bardzo wierutną nekromancją, prastarym i jednym z najstraszliwszych atrybutów tak zwanej „czarnej magji“, czyli znanem od czasów najdawniejszych wywoływaniem zmarłych, co było już przez Mojżesza surowo zabronione żydom, a następnie stale zakazywane przez Kościół Katolicki.
Faktycznie bowiem czyliż nie jest to jedno i to samo: czy mag (np. taki Eliphas Lewi, Johan Georg, Schrepfer, Cagliostro lub inny jaki), stojąc w pośrodku koła magicznego wywołuje „ducha“, czy też siedząc na krześle lub na kanapie taki Home, Slade, albo Guzik dokonywa „materjalizacji“?
Dziś jednak wiara spirytystyczna objawiona światu z górą przed półwiekiem przez Hipolita Rivail’a (Allan Kardec) mocno zaczyna się chwiać. Kardec’a „Le Livre des esprits“ z roku 1857-go przestaje już być biblją tych, co śpieszą się uznawać, istnienie czegoś (mianowicie: duchów), co jeszcze bynajmniej udowodnionem nie zostało. Ślepa wiara spirytystyczna zaczyna powoli rozwiewać się.
Świat wstępuje pod znak: medjumizmu...
Jestże to antyteza: spirytyzm i medjumizm? Niezawodnie.
Medjumizm (oczywiście, ściśle naukowy) tłumaczy fenomeny zjaw, materjalizacji, lewitacji, dotyków, medjumicznych rewelacji etc. etc. jako przejawy sił psychicznych, bliżej nam jeszcze nieznanych i nieokreślonych lecz sił tkwiących w samym organiźmie ludzkim, nie mających z „zaświatem“ nic wspólnego. Zdolność medjów realizowania idei tkwiących w ich podświadomości nazwano ideoplastyką. Z ektoplazmy (wydzielającej się podczas seansu z medjum w kształcie obłoku, lub gazu) medjum formuje ręce, głowy, całe postacie podświadomie, kształtuje figury jak rzeźbiarz i gliny z tą różnicą, że czyni to sposobem nie fizycznym, lecz psychicznym. Medjum pogrążane w transie, reprodukuje to, co tkwi w jego podświadomości, lub to, co zostało mu poddane przez uczestników seansu. Stąd pochodzi, że niejednokrotnie ukazywały się na seansach zjawy osób.. żyjących. To, co widma mówią (lub dyktują) nie przekracza inteligencji medjum. Relacje, które tą drogą otrzymujemy o bycie zagrobowym i o „zaświatach“ są całkowicie zależne od rozwoju umysłowego medjum. Żaden jeszcze „duch“ nie powiedział nam nic o życiu zagrobowem, coby nie było... wykręcaniem się sianem od ambarasującej odpowiedzi.
Hipoteza? Zgoda. Ale ze wszystkich dotychczasowych supozycji i przypuszczeń najprostsza i najbardziej dostępna umysłowi ludzkiemu. Na takim też właśnie hipotetycznem stanowisku wobec fenomenów faktycznie istniejących gdyż stwierdzonych (nie piszę: zbadanych!) naukowo pod najściślejszą, jaka tylko być może kontrolą.
Na tym stanowisku stał Ochorowicz; w tym kierunku pracując, poczynili Richet, Gelley, Schrenck-Notzing ogromne już wyłomy w ciemnościach otaczających fakty, mające pozory impresjonujące aż nadto silnie wyobraźnię i nerwy ludzkie. Na tem stanowisku stał drugi międzynarodowy kongres badań psychicznych, odbyty w sierpniu roku ubiegłego w Warszawie; w tym kierunku idą dociekania Polskiego Towarzystwa Badań Psychicznych, którego znakomity prezes inż. Piotr Lebiedziński jeszcze na kongresie w Kopenhadze uzasadnił, iż większość zjawisk medjumistycznych daje się objaśnić, wspomnianą wyżej, ideoplastyką.
Zdeklarowanym wyznawcą takiego zapatrywania na objawy i zjawy medjumistyczne jest p. St. A. Wotowski. P. Wotowski przestudjował pilnie całą literaturę spirytystyczno-medjumiczną; uczestniczył w wielu najciekawszych seansach i, postanowiwszy zapoznać jaknajszerszy ogół z najświeższemi zdobyczami współczesnej wiedzy w zakresie badań psychicznych, wygłosił niedawno temu w Warszawie szereg odczytów popularnych, które oto okazały się w wydaniu książkowem nakładem warszawskiej księgarni F. Korna.
Ukazał się też jednocześnie w wydaniu książkowem F. Korna odczyt p. Wotowskiego o „naukach tajemnych“ („Tajemnice życia i śmierci“), traktowany również popularnie, streszczający z dużą umiejętnością wszystko, co wykształcony inteligent powinien dziś wiedzieć o okultyzmie. Może być doskonałym wstępem do książki „Duchy i Zjawy“. Choćby dlatego, aby czytelnik zdawał sobie sprawę z różnicy zachodzącej między okultyzmem a spirytyzmem. Okultysta twierdzi, że nad wywołanym duchem on panuje, podczas gdy w przekonaniu spirytysty medjum jest igraszką nieświadomą w ręku „ducha“, który się nim posługuje jakby swojem narzędziem.
Dla okultyzmu zresztą, dla owych „nauk tajemnych“, których okruchy przedwieczne mamy w egipskich i asyryjskich hieroglifach, w żydowskiej Kabale, w praktykach indyjskich fakirów — jest sięganie w świat zagrobowy nie celem lecz środkiem. Okultyzmowi chodzi: o lekarstwo na choroby i śmierć, o robienie złota, słowem o kamień filozoficzny, o eliksir życia, co można osiągnąć nawet i bez nieodzowności porozumiewania się ze zmarłymi, z „duchami“.
Oto cały szereg „wielkich wtajemniczonych“, magów, posiadaczy — podobno — rozwiązania nierozwiązalnych zagadek, znających tajemnicę bytu i niebytu, posiadających moc czynienia cudów, znających zaklęcie i sposoby, dzięki którym biedak może stać się bogaczem, a starzec młodzieńcem... Oto Apolonjusz z Tyany, genjalny szarlatan hr. Saint Germain, słynny awanturnik Cagliostro, Schrepfer, którego inwokacje duchów pozostały do dziś dnia niewyjaśnione, oto rzekomi spadkobiercy „tajemnic“ Templarjuszów członkowie zakonu Róży i Krzyża, do których w oczach naszych należeli najwybitniejsi okultyści francuscy jak Sar-Peladan, Papus, Stanislas de Guaita i inni. Oto Swedenborg, wielki illuminat, oto doktór cudotwórca Mesmer.
Z niemałą zręcznością umie p. Wotowski oprowadzać czytelnika po tym labiryncie, gdzie istotne błyski ogromnej przenikliwości toną w morzu wierutnego szarlataństwa, gdzie bez przewodnika o pewnej ręce nie wybrnąć z symbolów, rytuałów, tajemnic, niedomówień. Popularyzatorem najzawilszych kwestji i rzeczy jest p. Wotowski wybornym. Potrafi też umiejętnie wybranemi faktami zaciekawić, a istotnie objektywnem swojem stanowiskiem zjednać sobie posłuch i zaufanie.
Myśl o tem, pisze, że śmierć następuje wskutek tego, że nie umiemy jej zaradzić, że nie wynaleźliśmy środka, któryby jej zapobiegł, jest jak świat starą. Człowiek nie może pogodzić się z tem, że w proch się obróci. Wciąż wierzy, że muszą przecie istnieć jakieś środki i sposoby zwalczające starość i śmierć... Wiara w nadprzyrodzone jest wrodzoną człowiekowi... Żądza sięgnięcia po za grób i po za prawa natury jest w człowieku chyba tak silną, jak np. zmysł zachowawczy. Przeto też niema dziedziny bardziej podatnej do szarlatanerji i oszustwa niż dziedzina t. zw. nauk tajemnych.
Równie objektywne i racjonalne stanowisko zajmuje p. Wotowski wobec bardzo ciekawych i umiejętnie zgrupowanych — zjawisk spirytystycznych, przytoczonych w książce „Duchy i zjawy“.
Słusznie bardzo kładzie nacisk na to, że rzekomo „duchy“ na pytanie tylokrotnie im zadawane: „Co z nami dzieje się po śmierci?“ albo odpowiadają ogólnikami albo nie mówią nic; że żaden jeszcze „duch“ nie odkrył np. prawa działania jakiejś nieznanej nam siły, nie ułatwił nowego wynalazku i tp. A przecie jedna taka rewelacja nietylko byłaby bezwzględnie przekonywającym dowodem obcowania zmarłych z żywymi lecz sprawdziłaby ogromny przewrót w stosunkach świata, miałaby doniosłość większą niż wszystkie nasze dotychczasowe wynalazki...
Oba nieduże lecz pełne treści, wykłady St. Wotowskiego, zarówno „Tajemnice życia i śmierci“ jak „Duchy i zjawy“ nietylko mogą żywo zainteresować, lecz rozszerzając widnokrąg wiedzy, ułatwiają rozsądkowi inteligentnego czytelnika zajęcie krytycznego a słusznego stanowiska wobec zagadnień i badań, traktowanych już dziś bardzo poważnie przez świat naukowy.