O kobiecie wiecznie młodej/Zakończenie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Antoni Wotowski
Tytuł O kobiecie wiecznie młodej
Podtytuł Ninon de Lenclos. Szkic historyczny
Wydawca Druk-Tłocznia P. Szwede
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ZAKOŃCZENIE

Trzeba jednak przyznać, że pozostanie Ninon de Lenclos po wszystkie czasy niezrównanym fenomenem natury, fenomenem nie mającym sobie równego w dziejach świata, a który zapewnie nierychło się powtórzy.
Wprawdzie cały szereg słynnych piękności jak Kleopatra, Djana de Poitiers, Marion Delorme, pani de Montespan, pani Pompadour i wiele innych potrafiły przez czas długi zachować swą urodę — lecz niemal powszechną granicą był wiek pięćdziesięciu, maximum sześćdziesięciu lat. Tymczasem w wieku lat 70 — 80 stanąć przed lustrem i z uśmieszkiem pytać się czy można wytrzymać współzawodnictwo z młodą kobietą — na to żadna ze słynnych „bautées“ odważyć się nie mogła.
Dla tego będzie „belle Ninon“ niedościgłym ideałem, marzeniem wszystkich pań — bowiem uroda i to długotrwała uroda jest dla kobiety jednym z najcenniejszych darów natury.
Lecz jednocześnie z obowiązku biografa żywota pięknej wietrznicy, pragnę uchronić, czytelników, szczególniej czytelniczki od mogących się nasuwać komentarzy.... no i od obrazy moralności wogóle!
Mogła która z pań sądzić, iż dla tego zachowała panna de Lenclos tak długo swą urodę... że grzeszyła jak tylko się dało a te tysiączne miłostki były „na wieczną młodość“ i nigdy nie więdnące wdzięki — najlepszym środkiem. Niestety! aczkolwiek w ten sposób rozumiane miłosne figle, stanowiłyby najpopularniejszy kosmetyczny środek, do którego pacjentki nie należałoby długo namawiać i zachęcać — tem nie mniej praktyka wielkich i małych kurtyzan wykazała, że uprawianie miłostek na szeroką skalę bynajmniej nie jest niezawodnym konserwującym środkiem, że raczej sprowadza przedwczesne wyczerpanie i starość.
A więc w „przypadku“ Ninon de Lenclos było zgoła co innego i to „coś“ dzięki czemu udało się jej przez blisko wiek, niemal zachować młody wygląd, to tajemnicze „coś“, powtarzam, łatwo można ustalić i odszukać.
Piękna używała pewnego niezawodnego środka..... środka, za pomocą którego bezwzględnie można zachować młodość i przedłużyć życie...
Więc proszę o uwagę!
Lecz, aby być zrozumiałym, zacznę od pewnej dygresyi.
Uczeni skonstatowali fakt, pozornie bardzo dziwny. Doszli do przekonania, że rzadko kiedy śmierć następuje naturalna; przeważnie umieramy wszyscy albo od chorób, albo też od nieszczęśliwych wypadków jako to: trzęsienia ziemi, głodu, pożarów, zbrodni ect.[1]
Nawet w podeszłym wieku śmierć bywa następstwem chorobliwych stanów, w które organizm popadł przypadkowo, lub które tam tkwią oddawna.
Lecz, bądź co bądź, zdarza się śród miljonów ludzi kilka osób, u których najbystrzejsza nawet kliniczna obserwacja, najściślejsze badania anatomiczne, nie zdołały wykryć żadnych zmian chorobowych.
Dlaczego ludzie ci umierają?
Dlaczego serce ustaje — to serce które pracowało przez lat 100 lub więcej w równem tempie, jak przyrząd precyzyjny, dla czego ono ustaje cichutko, bez choroby, na wieki.
Zwykle na to dawaną jest powierzchowna odpowiedź: organizm ludzki składa się z komórek; rozwijają się one, dochodzą do zenitu, by następnie zanikać i zamierać. Dlatego twierdzą lekarze, że wiek ludzki należy określać nie według lat, a według stanu komórek.
Lecz jeśli tak jest — czy jest to nieubłagane prawo natury, czy też ludzie nie potrafili wymyśleć środka na ten rozkładowy proces w biegu?
Na to pytanie nikt jeszcze nie dał odpowiedzi....[2] ale natomiast stwierdzono rzecz inną, nader ciekawą.
Wyjaśnię to na przykładzie.
— „Co pan czujesz“? — pytano umierającego stuletniego Fontenell’a. „Nic nadto, że mi żyć ciężko“ — brzmiała odpowiedź. A gdy Brillat Savarin umierającej swej dziewiędziesięcioletniej krewnej podał szklankę wody, rzekła ona: „Serdeczne dzięki za tę ostatnią przysługę. Jeśli kiedy dojdziesz do mego wieku, to zrozumiesz, że śmierć dla ludzi jest równą potrzebą jak sen”.
Śmierć jest równą potrzebą jak sen!
Frazes ten dla nas, posiadających instynkt samozachowawczy, instynkt życia, jest wprost potwornym frazesem. Tymczasem tłomaczy się prosto i daje nam klucz do rozwiązania zagadki dla czego w wypadkach nie spowodowanych ani chorobą ani nieszczęściem, jednak umieramy.
U ludzi starszych, niekoniecznie nawet starszych, a znużonych życiem instynkt śmierci zastępuje instynkt życia!
To samo da się zupełnie powiedzieć o młodości.
Każdy tak długo jest młody, dopóki młodym chce pozostać!
Skoro zamiera w nim radość życia — staje się starcem!
Ta formuła, ten klucz, daje nam całkowite wyjaśnienie fascynującej tajemnicy niewiędnącej urody Ninon de Lenclos.
„Belle Ninon“ tak długo była młodą, dopóki sama tego chciała!
Była młodą gdy miała lat sześćdziesiąt, siedemdziesiąt i osiemdziesiąt, gdyż przeważała w niej radość życia, przeważał temperament młodej kobiety.
Lecz nadszedł dzień, dzień smutny, dzień depresji. I zapragnęła Ninon stać się starą kobietą, zostać matroną.
Zapragnęła nią zostać i istotnie została, a gdy postarzała się duchem i fizycznie zmieniła swój wygląd. A wówczas wytworzyła się wokół niej pustka. Zabrakło chęci do życia, instynkt śmierci zastąpił instynkt życia. Wszak to właśnie wyraża wiersz Saint Evremond’a.

Niech próżna nadzieja nie karmi złudami
Nie słabi odwagi w ten czas
Gdy pora mi umrzeć! Zrozumcie to sami
Co pocznę tu dłużej śród was?

Takiem jest, mojem zdaniem, rozwiązanie zagadki „najbardziej zadziwiającej kobiety XVII w.” — „wiecznie młodej” Ninon de Lenclos.
Wiara bowiem w możliwość ciągle odnawiającej się młodości przynosi z sobą tę młodość, nic zaś tak nie pochyla pleców, nie bieli włosów jak pesymizm i oczekiwanie nieszczęścia, zguby![3]
Dla tego też dewizą być winno:
Niech każda z pięknych pań zechce być młodą — a młodą będzie. A jeśli nawet tej młodości nie uda się jej utrzymać w znaczeniu fizycznem — będzie wiecznie młodą duchem!


KONIEC






  1. Dr. H. Nothnagel „Umieranie“
  2. Nie zatrzymuję się nad lekarskiemi próbami Miecznikowa i dr. Steinacha.
  3. Maksymy powyższe nie są czemś nowem. Wielokrotnie były one głoszone przez różnych wyznawców „duchowej“ walki ze śmiercią. W ostatnich czasach propagował je specjalnie Mulford w swej książce „Przeciw śmierci“.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Antoni Wotowski.