O pracy (Kraszewski, 1884)/Praca
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O pracy |
Wydawca | Wydawnictwo Księgarni Krajowej Konrada Prószyńskiego |
Data wyd. | 1884 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Na wsi ludzie kopią i orzą, sieją i żną; w lasach polują i ścinają stare drzewa; na morzu i rzekach łowią ryby, płyną, czółnami i okrętami; inni po wioskach i po miastach kują, strużą, heblują, piłują, przędą, tkają, przesiewają, mielą, piszą, rachują, malują, szyją. Wszelaka robota ludzka, czy rękami, czy głową człowiek robi, nazywa się pracą.
Człowiek, który pracuje, musi się wysilać albo rękami, albo myślą; potrzebuje na zrobienie czegokolwiek bądź i czasu i siły. Lepiéjby mu było może spokojnie odpoczywać, jeść, pić, na piecu leżeć, boby go to nie kosztowało nic, nie zmęczyłby się i ciału by dogodził.
Spytacie się więc, dlaczego człowiek, mimo to, że praca go wysila, zabiera mu czas, któryby mógł poświęcić na spoczynek, mimo że ona go kosztuje, jednak musi pracować?
Przyczyną tego jest najprzód, że prawo Boże w sercu człowieka zasiało nasienie pracy, potrzebę zajęcia, ochotę odznaczenia się; powtóre, że człowiek, który nic nie robi a żyje, jé, pije i zjada to, co drudzy zapracowali, w końcu z głodu umarłby, i ludzie by nim pogardzili i odepchnęli go jako nieużytecznego próżniaka. Widzimy ludzi, co nic nie robią, ale to nie może trwać długo: żyją zapasem swoim albo cudzym; ale jak w naczyniu, z któregoby wodę brał a nie dolewał nic, nakoniec zabrakłoby wody, tak i człowiekowi w ostatku niestałoby zapasu. Wreszcie próżniak zawsze koniec końcem zasługuje na pogardę ludzi, i żeby był najbogatszy, gdy nic nie robi, nic znaczyć nie będzie.
Ten, co nie pracuje, może się przechadzać z założonemi rękami, ale jeżeli jest ubogim, jutro nie będzie miał co jeść; jeśli bogatym, to mu życie zbrzydnie i on ludziom stanie się wstrętliwym. Każdy woli być pewnym, że jutro będzie miał co jeść, niż dziś przespać, a nazajutrz mrzeć głodem. Oczywiście lepiéj się zmęczyć robotą, niż cierpieć bez jedzenia. W dodatku próżniak choć sobie dogodzi na chwilkę, ale mu ani sen, ani odpoczynek, ani hulanka nie dadzą pokoju w sercu i duszy: sumienie go musi gryźć, a ludzka praca wstyd mu będzie robiła.
Gdyby na całym świecie nagle wszelaka praca ustała, łatwo pojmiecie, że bardzo prędko przyszedłby głód i nędza powszechna, i ludzie by wymrzeć musieli. Zabrakłoby zaraz zboża, mąki, chleba, świeżego mięsa, jarzyny, boby rolnik, młynarz, piekarz, rzeźnik, ogrodnik odpoczywali.
Odzież, obuwie, wszystkoby się w końcu porozpadało i podarło, nowego nie byłoby zkąd wziąć, ani z czego, ani komu zrobić; ludzie by zdziczeli jak zwierzęta i pozdychali z nędzy. Pola, majątki, domy, pieniądze bogatych na nicby im się nie zdały, bo za gotowy grosz nie byłoby co kupować; grunta nie rodziłyby, sady zdziczały, łąki chwastem porosły, a jakby się nikt niczego nie tknął, na stosach złota z głodu marliby wszyscy. Bez pracy i roboty niema nic. Dzikie owoce, grzyby, jagody nie na długoby starczyły, a chcąc i ich zapas zrobić, trzeba pracować. Przyszedłby więc głód i ludzie musieliby się chyba między sobą zjadać jak zwierz leśny.
Jeden człowiek, który nie chce pracować, nie zrobi wielkiéj różnicy, jeśli inni wszyscy pracują; ale i on wkońcu będzie musiał żebrać, prosić i upokarzać się, co daleko przykrzejsze jest niż najcięższa robota. Silnemu i zdrowemu wyciągać rękę, albo niegodziwym sposobem wydzierać cudze, jest ostatnią nędzą i nieszczęściem, a najmozolniejsza praca straszniejszą, nad to być nie może.