O wolności ludzkiej woli/Przedmowa tłumacza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Stögbauer
Tytuł Przedmowa tłumacza
Pochodzenie O wolności ludzkiej woli
Redaktor Henryk Goldberg
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1908
Druk A. Gins
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


PRZEDMOWA TŁUMACZA.

W pracy niniejszej postawiłem sobie jako cel: 1) zaznajomienie czytelnika nie tylko z schopenhauerowską rozprawą o wolności woli, ale także: 2) ze samym Schopenhauerem i jego filozofią. Niema mianowicie nic intelektualnie niesympatyczniejszego niż dyletanckie karykaturowanie autora, którego się poznało tylko ze „Zbioru jego złotych myśli,“ lub np. z „Aforyzmów o pojedynku,“ albo z „Metafizyki miłości płciowej.“ To nie łatwa rzecz złożyć sobie z cząstek i urywków prawdziwą całość, a raczej dorobić i domyśleć ją sobie do urywków: trzeba w nie bardzo głęboko wejść, by uchwycić te myślowe związki, które w nie wpływają, a które prowadzą następnie dalej — aż do swoich podstaw, oświetlających całą przebytą drogę. Gdy idzie o systemy i teorye filozoficzne tem to trudniejsze, czem mniej jednolicie dany autor się skupia w jednym podstawowym poglądzie, z którego potem wyprowadza poszczególne tak, żeby z poszczególnego można dojść do podstawowego. Schopenhauer nie należy wprawdzie do takich „filozofów-chorągiewek,“ jest mimo swoich sprzeczności bardziej jednolity i uchwytny,[1] niż inni, a mimo to tak się go nadużywa, tak, nieprawnie nieraz, nim szafuje! Miłość! pojedynek! Ha no, trzeba to przeczytać. I czyta się: częściej słowa, niż myśli. Pamięć dostarcza wielu pięknych frazesów, płytkość pojmowania wydrąża w nich brzydką pustkę, a ludzie mydlą sobie nimi potem oczy. Pesymistyczne patrzenie na zdolność pojmowania ogółu ludzi jest, niestety aż nazbyt, uzasadnione.
Bo w ten sposób nie wolno poznawać obcych myśli: tak się ich zupełnie nie poznaje.
Lecz z drugiej strony jest rzeczą pewną, że przyswajanie (a więc robienie swojemi) wyników myślenia innych polega zawsze na przesunięciu ich ku sobie, t. zn. podkładaniu pod nie siebie samego. Jest to nie tylko psychologicznie uzasadnione, ale psychologicznie konieczne. Na tem polega zrozumienie. Tylko własnymi aktami świadomości można uchwycić te wyniki i ich przesłanki, zaś te akty same są określone wszystkiemi poprzedniemi wewnętrznemi przeżyciami i doświadczeniami danego osobnika, indywidualnością i kierunkiem jego myślenia. Dowodu dostarczają np. wszyscy krytycy. Czem bardziej swoją jest percepująca indywidualność, tem większe przesunięcie przy przyswajaniu sobie przedmiotów percepowania, a jeżeli dodamy do tego jeszcze opuszczanie lub zaniedbywanie tego, co nie wchodzi w kierunek myślenia danego osobnika, lub jest mu nawet przeciwne, zrozumiemy łatwość i częstość, z jaką to przesunięcie staje się karykaturą „in plus,“ lub „in minus“ fałszując niektóre zasadnicze i istotne rysy percepowanych przedmiotów. Zdarzało się to i Schopenhauerowi, szczególnie w osądzaniu innych systemów filozoficznych, poprzednich i współczesnych, oraz w wykorzystywaniu ich dla swojego. Wynika z tego, że odgrywa tu niemałą rolę także własny interes, a również żywość czyli temperament myślenia. Historyk mniej popełnia karykatur, niż filozof piszący historyę. Tamten ma swoich „miłych“ i „niemiłych“ sobie, ten swoich „ulubionych“ i „nielubianych,“ lub „znienawidzonych.“ W interesie tamtego leży przedmiotowość opisywania i przedstawiania, w interesie tego podmiotowość. Stopień przesunięcia i karykatury stoi więc w prostym stosunku do stopnia własnego interesu, indywidualności i temperamentu myślenia. Tem się także tłumaczy u młodzieży „ukochanie“ tego lub tamtego autora, znienawidzenie innego. Karykatura jest tu bezpośrednim następstwem jednostronnie uczuciowego życia i „pogoni za ideałami.“ To jest drugi typ przesunięcia, najbardziej skłonny do karykaturowania, bo oparty na niedostatecznej zdolności krytycznego pojmowania. Ale stokroć straszniejszą karykaturę popełnia troskliwy ojciec i czuła matka, gdy zupełnie nie znając lub nierozumiejąc książki, przestrzegają przed nią dziatki, lub spychają wszelkie ich winy na jej lekturę, „Dlaczego Lolo taki smutny? Pewnie czytał znowu pokryjomu te bezbożne książki! Wszystkiemu winien ten Schopenhauer, ten Nietzsche i t. d. O! z pewnością się zastrzeli!“ Ale Lolo się nie zastrzeli, a smutek jego przyniesie owoce. Ale czy nie lepiej wprzód samemu przeczytać i zrozumieć, a potem powiedzieć dziatkom, jak mają czytać, rozumieć i korzystać? Czy lepiej powiększać karykaturę, zamiast ją zmniejszać?
Ale dorabianie do urywków całości według siebie, lub przekładanie całości na siebie jest tylko koniecznem przesunięciem, które tylko może prowadzić do karykatury. W drugim typie jest ono powszechnie karykaturą, ale wytłumaczalną. Wolno się po dyletancku zajmować filozofią, wolno filozoficznie chociażby nawet karykaturować, t. zn. oświetlać ze swojego stanowiska przedmioty, choćby światłem bardzo silnem i rażącem, bo jedne i drugie może dać pożytek, i jest oparte na myśleniu i poznaniu. Ale nie wolno karykaturować po dyletancku, t. zn. bez myślenia i poznania.. To jest trzeci typ, ale już nie przesunięcia, lecz tylko karykaturowania, właśnie ten typ intelektualnie najniesympatyczniejszy. I przed nim to pragnę ochronić Schopenhauera. To mu się należy. Można się od niego bardzo wiele nauczyć: nie tylko jasnego i żywego wyrażania siebie, ale także rzetelnego filozoficznego myślenia i bystrego życiowego patrzenia na rzeczy: można zaczerpnąć wiele tematów do samodzielnego myślowego ich opracowania.
W tym też celu poprzedziłem sam przekład wstępem, który ma: 1) wskazać stanowisko Schopenhauera w historyi filozofii i jego stosunek do innych filozofów na podstawie 2) podania głównych rysów jego systemu i 3) wykazać związek, w jakim stoi ten system z etyką, co będzie przejściem do samego przekładu pierwszej z rozpraw Schopenhauera, kładących podstawę etyki, a zarazem uprzystępni jej zrozumienie i uchwycenie jej znaczenia w systemie.[2] W końcu znajdzie czytelnik, jako uzupełnienie całości 4) życiorys Schopenhauera i 5) literaturę, która pozwoli czytelnikowi zoryentować się i ułatwi mu dokładniejsze zapoznanie się z jego filozofią.
Tak więc starałem się usilnie o to, by dać czytelnikowi całość systemu filozoficznego „groźnego pesymisty,“ wprowadzić go w ten system i uprzystępnić poznanie go, przyczem wiele liczę na pomoc samego Schopenhauera, który w moim przekładzie sam przemówi do czytelnika. Moje staranie uprzystępnienia rozciąga się także i na przekład. Sam temat rozprawy o wolności woli nadaje się, by zająć każdego, komu leżą na sercu sprawy, dotyczące najwewnętrzniejszej istoty jego „ja“ i tego, co się tam dzieje, kto ma tyle intelektualnych potrzeb, by sobie z tych zagadnień zdawać myślowo należyty rachunek. Obie zaś przedmowy, jakie Schopenhauer napisał do „obu podstawowych zagadnień etyki,“ tak są dla niego charakterystyczne, tak ilustrują jego charakter, temperament, sposób myślenia i stanowisko do innych filozofów, szczególnie do „znienawidzonego Hegla i „profesorów uniwersyteckich,“ że czytelnik pozna z nich bliżej autora i jego indywidualność.[3]
Jest wiadomą rzeczą, że tłumaczenie dzieł nie może polegać na automatyzmie przekładania słów. Może nikt nie musi tej reguły tak przestrzegać, jak tłumacz dzieł naukowych, w szczególności zaś filozoficznych, gdzie nie wystarczają same wiadomości filologiczne i znajomość ducha obu języków, gdzie natomiast wiadomości filozoficzne i terminologiczne, a przedewszystkiem należyte wniknięcie w oryginał muszą umożliwić uchwycenie ducha dzieła tak, by w przekładzie jakby sam autor przemawiał, by mówił swoim sposobem mówienia i, w swoim duchu, by więc należycie wystąpił także związek danego dzieła z całym systemem. Należy tu zatem uwzględnić również i ustalić terminologię zgodną z terminologią oryginału i właściwą autorowi.
Pragnąc, by moje starania uwieńczył jak najpomyślniejszy skutek, musiałem uwzględnić 1) kilka wydań dzieł Schopenhauera, by je ze sobą porównać i w przekładzie trzymać się najwiarygodniejszego z nich.[4] Uwzględniłem: wydanie, które wyszło nakładem Weicherta, następnie wydanie Frauenstädta i wydanie Grisebacha. Pierwsze z nich jest zupełnie złe, drugie niezupełnie wiarygodne, trzecie najsumienniejsze.[5]
2) By czytelnikowi możliwie ułatwić przestudyowanie niniejszej rozprawy, dołączyłem do przekładu szereg objaśnień. Ponieważ obie rozprawy, kładące podstawę etyki, są właściwie tylko uzupełnieniami odnośnych części dzieła głównego, [6] jak w ogóle wszystko, co Schopenhauer po niem napisał, więc objaśnienia moje mają na celu przedewszystkiem wykazanie tego związku tam, gdzie się autor sam na niego powołuje. Podaję zatem w przekładzie lub w streszczeniu odnośne ustępy innych dzieł autora. Następnie podaję przekłady wszystkich cytatów w językach obcych, których Schopenhauer nie skąpi.[7] W końcu, chcąc czytelnikowi ułatwić zrozumienie stosunku Schopenhauera do innych filozofów, z którymi się rozprawia, lub których przytacza, oraz faktów i osób z mitologii lub historyi, którymi niejednokrotnie ilustruje swoje wywody, podaję krótkie wzmianki, odnoszące się do owych filozofów, osób i faktów.
3) Przy końcu znajdzie czytelnik jeszcze obszerny słownik terminologiczny. Potrzeba takiego słownika jest już uzasadniona tem, co powiedziałem powyżej, przyczem należy zważyć i to, że terminologia filozoficzna, szczególnie polska, jest tak mało ustalona, iż jeszcze pozostaje dużo pracy na tem polu. Prócz terminologii, która powinna obowiązywać ogólnie, trzeba zawsze uwzględniać szczególne terminologie, właściwe poszczególnym filozofom. Starałem się to uczynić w odniesieniu do naszego autora, przyczem proszę czytelnika, by nie zapominał o wieloznaczności słów, która jest ich naturą, i nie upierał się przy codziennem i popularnem znaczeniu wyrazów użytych w przekładzie.
Tu muszę sobie pozwolić na osobistą uwagę. Wyłuszczyłem wszystkie pobudki i cele, które mnie skłoniły do wydania niniejszego przekładu, i to w ten sposób, w jaki to się stało. Spodziewam się, że one sprzeciwważą wszelkie usterki, niedokładności i błędy, których trudno w takiej pracy uniknąć, bo jest ona i niełatwa i mozolna. Jestem zupełnie świadomy jej niedoskonałości, ale także sumienności, z jaką się starałem tę ostatnią zmniejszać ze względu na Schopenhauera i siebie. Przekład mój spoczywał długi czas w spokoju, t. zn. w szufladzie. Podległ kilkakrotnemu dokładnemu przejrzeniu i poprawieniu. Czasu i sposobności dostarczył mi, powiedzmy „duch czasu,“ który nie bardzo jakoś pragnął, by ta praca ujrzała światło dzienne. Widocznie zapały dla idei, prądów, autorów i ich kulty nie lubią się opierać na ich poprzedniem poznaniu dokładnem i szczerem, są też dlatego tylko zapałami i kultami, a rzadko etapami. Wchodzi tu w grę także „rentowność interesu.“ Analogiczny stan rzeczy stwierdził już Locke, a z nim Schopenhauer.[8] Ja w danym wypadku nie chcę z niego wyprowadzać żadnych wniosków. Niech zostaną między wierszami.
Z drugiej strony jednak poczuwam się do obowiązku złożenia publicznego podziękowania tym wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób byli mi chętnymi i pomocnymi. Przedewszystkiem zaś P. P. Prof. H. Struvemu i D-rowi H. Goldbergowi, którzy mi pomogli pracę tę wydać.

Tłumacz.
Berlin, w lutym r. 1906.




  1. Zob. ustęp 1., gdzie Schopenhauer sam charakteryzuje swoją filozofię pod tym względem. Niektórzy krytycy odmówili mu prawa do porównywania jej z Tebami, wykazując sprzeczności, które te proste drogi skrzywiają. O czem będzie jeszcze mowa we wstępie.
  2. Na ten związek sam Schopenhauer kładzie wielką wagę. Zob. ustęp 1. Druga z tych rozpraw wyszła również z przekładzie polskim (p. Bassakówny. Zob. „Literaturę“), ale
  3. tłumaczka nie uwzględniła tych obu przedmów, mimo to, że właściwie odnoszą się one prawie wyłącznie właśnie do drugiej rozprawy („o podstawie etyki“).
  4. Zob. „Literaturę.“
  5. Uznali to również krytycy Schopenhauera. Zob. np. K. Fischer „Sch.“ str. 153. Volkelt J. „Sch.“ str. 359. Zob. VI. tom wydania Grisebacha (Reclam) str. 387. i następ.
  6. Zob. ustęp 1.
  7. Sam doskonale władał siedmioma językami.
  8. Zob. ustęp 24.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Stögbauer.