Obity i ukontentowany

<<< Dane tekstu >>>
Autor Giovanni Boccaccio
Tytuł Obity i ukontentowany
Pochodzenie Dekameron
Wydawca Bibljoteka Arcydzieł Literatury
Data wyd. 1930
Druk Drukarnia Współczesna
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Boyé
Źródło Skany na commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


OPOWIEŚĆ VII
Obity i ukontentowany
Anichino wyznaje miłość pani Beatryczy. Beatrycze wysyła swego męża Egano, ubranego w niewieście szaty, do ogrodu, sama zasię przez ten czas Anichina łaskami swemi obdarza, poczem Anichino udaje się do ogrodu, aby Egana kijem wygrzmocić

Towarzystwo wyraziło jednogłośnie podziwienie nad pomysłowym figlem pani Izabelli. Poczem Filomena, na rozkaz króla, zaczęła w te słowa:
— Najmilsze damy! Jeżeli się nie łudzę, to fortel, o którym wam zaraz opowiem, jeszcze zręczniejszym wam się wyda. Posłuchajcie tylko!
Przed niedawnym czasem żył w Paryżu pewien florencki szlachcic. Ubóstwo zmusiło go do parania się handlem. Fortuna tak mu sprzyjać zaczęła, że wkrótce znaczny majątek zebrał. Miał on jednego tylko syna imieniem Lodovico. Nie chciał go na kupca przeznaczyć i dlatego oddał go na dwór króla francuskiego. Młodzian na dworze tym wielu pożytecznych rzeczy się nauczył.
Pewnego dnia Lodovico przebywał w towarzystwie dworzan i rycerzy, którzy właśnie z podróży do Grobu Świętego powrócili. Rozmawiano o urodziwych białogłowach we Francji, Anglji i innych krajach. Jeden z młodzieńców przysłuchiwał się długo tej rozmowie, wreszcie rzekł, że wiele urodziwych wielce kobiet widział, ale że nigdzie nie znalazł piękniejszej od pani Beatryczy, żony Egana de Galuzzi z Bolonji. Wszyscy rycerze, którzy z nim pospołu w Bolonji przebywali, poparli jego zdanie jednogłośnie.
Lodovico, który do tej pory żadnej kobiety jeszcze nie kochał, usłyszawszy o nieporównanej urodzie pani Beatryczy, zapłonął taką żądzą ujrzenia jej, że niezdolny był o czem innem myśleć. Wkońcu postanowił wybrać się do Bolonji, poznać panią Beatryczę, względy jej pozyskać i pozostać przez dłuższy czas w tem mieście. Od ojca uzyskał z trudem pozwolenie na wyjazd, pod kłamliwym pozorem, że chce udać się do Grobu Zbawiciela. Przybył do Bolonji pod przybranem nazwiskiem Anichina i, dzięki szczęśliwej okoliczności, następnego dnia poznał w czasie uczty panią Beatryczę. Znalazłszy ją stokroć piękniejszą, niż sobie wystawiał, Lodovico zakochał się w niej gorąco i postanowił dopóty Bolonji nie opuszczać, dopóki jej wzajemności nie pozyska. Długo myślał nad środkami, wiodącemi do uskutecznienia pragnień swoich, wreszcie przyszedł do przekonania, że najlepiej będzie zaciągnąć się na służbę do męża uroczej damy, który wielki dwór utrzymywał.
Dlatego też sprzedał swoje konie, odprawił służbę z rozkazem, aby udawała, że go nie zna, a następnie udał się do pewnego oberżysty z zapytaniem, czy nie wie o jakimś dostojnym panie, któryby go na dwór swój chciał przyjąć.
— Zdaje mi się, że pan Egano, jeden z najbogatszych szlachciców naszego miasta, chętnie przyjąłby cię na swój dwór, wielu bowiem utrzymuje dworzan, odznaczających się urodziwym pozorem i dwornemi obyczajami. Powinieneś mu do serca przypaść. Pomówię z nim o tobie — odrzekł oberżysta.
Oberżysta wypełnił swoją obietnicę i, ku wielkiej radości Anichina, zaprowadził go do Egana, który go dobrotliwie przyjął. Anichino, dostawszy się do domu umiłowanej i pozyskawszy sposobność widywania jej, tak dobrze służbę swą spełniał, że wkrótce Egano obyć się nie mógł bez niego, przychylnością swoją go obdarzył i pieczę nad wszystkiemi sprawami swemi mu powierzył.
Tymczasem zdarzyło się, że gdy Egano bawił na łowach, a Anichino w domu pozostawał, pani Beatrycze, dotychczas afektów jego nieświadoma, pełna wszakoż uznania dla jego przymiotów, do szachów z nim zasiadła. Anichino, pragnąc jej ukontentowanie sprawić, zręcznie dał się zwyciężyć, czem piękną białogłowę wielce uradował. Pod ten czas dworki pani Beatryczy odeszły i samych ich zostawiły. Anichino westchnął głęboko. Piękna dama, usłyszawszy to westchnienie, spojrzała nań i rzekła:
— Co ci się stało, Anichino? Zaliżby ci było smutno z tego powodu, żeś przegrał?
— Madonno — odpowiedział Anichino — z daleko ważniejszej przyczyny westchnąłem.
— Jeśli masz ufność do mnie — rzekła dama — wyznaj mi tę przyczynę.
Anichino na to wezwanie ze strony tej, którą tak kochał, nie mógł pohamować jeszcze głębszego westchnienia.
Wówczas pani Beatrycze poczęła nalegać na niego silniej, aby jej odkrył przyczynę tych westchnień.
— Madonno — odrzekł Anichino — jeśli wam powiem całą prawdę, w srogi gniew wpaść możecie, a także i innym tajemnicę moją zdradzić.
— Obiecuję, że się gniewać nie będę i że nikomu słów twoich nie powtórzę!
— Skoro tak — zawołał Anichino — wszystko wam opowiem!
Wyrzekłszy te słowa, ze łzami opowiadać jej zaczął, kim jest, jakim sposobem dowiedział się o niej i dlaczego dworzaninem męża jej został. Poczem jął błagać ją kornie, aby miała miłosierdzie dla niego, i aby wielką jego miłość nagrodzić zechciała. Jeżeli zaś nie chce uczynić tego, to niechaj przynajmniej pozwoli mu pozostać przy sobie i kochać ją w milczeniu.
O wspaniała i szlachetna krwi bolońska, jakiejże pochwały jesteś godna! Nigdy nie byłaś nieczuła na łzy i westchnienia. Po wszystkie czasy miękką byłaś na błagania i poddawałaś się chętnie uniesieniom miłości. Gdyby język mój godnie wysławić cię zdołał, nigdybym nie zamilkł w pochwałach dla ciebie!
Przez cały czas mowy Anichina dama wpatrywała się weń. Pełna ufności w prawdę słów jego, zapłonęła naraz tak gwałtowną ku niemu miłością, że sama wzdychać poczęła i wreszcie zawołała:
— Bądź dobrej myśli, mój najdroższy Anichino! Podarki, obietnice i starania wielu panów i rycerzy, którzy zalecali się do mnie, nie mogły wymóc mojej wzajemności, ty natomiast swojemi słowy podbiłeś całkiem serce moje, tak, iż teraz należę bardziej do ciebie, niż do siebie samej. Uznaję, żeś godzien jest mojej miłości, ofiaruję ci ją i obiecuję, że cię owocami jej obdarzyć nie omieszkam, nim jeszcze dzisiejsza noc upłynie. Staraj się przyjść o północy do mojej sypialni. Wiesz, po której stronie łoża leżę, zbliż się więc do mnie; jeślibym spała zbudź mnie, a możesz być pewien, że ci wynagrodzę długi czas tęsknoty i pragnienia. Abyś zasię temu uwierzył, weź ten pocałunek na zadatek — to mówiąc, objęła go za szyję i pocałowała, drżąc z miłości. Młodzieniec oddał jej pocałunek.
Poczem opuścił damę i jął w najwyższem uniesieniu nadejścia nocy oczekiwać. Egano tymczasem powrócił z polowania i, będąc bardzo znużonym, natychmiast po wieczerzy położył się do łoża. Żona wnet znalazła się obok niego, nie zapomniawszy jednakoż zostawić drzwi otworem.
O oznaczonej godzinie Anichino wszedł na palcach do sypialnej komnaty małżonków, zasunął rygiel od drzwi, zbliżył się do krawędzi łoża, na którem dama leżała i, dotknąwszy jej piersi, przekonał się, że nie śpi. Beatrycze, poznawszy, że to on, schwyciła go obiema rękoma za rękę i poczęła się tak przewracać na łożu, iż Egano, który dopiero co zasnął, obudził się i spytał, co ta jej niespokojność znaczy.
— Egano — odrzekła na to dama — wieczorem po powrocie wydawałeś mi się tak znużony, że nie chciałam z tobą w pewnej materji rozmowy wszczynać. Teraz natomiast chciałabym się zapytać, którego z swoich dworzan poczytujesz za najuczciwszego i najbardziej oddanego ci człeka.
— Pocóż mi podobne pytania zadajesz, moja żono — odparł Egano. — Wiesz przecież, że nie mam do nikogo tyle zaufania i miłości, ile dla mego drogiego i wiernego Anichina. Więc poco o to pytasz?
Anichino, widząc, że Egano nie śpi i słysząc podobną o sobie rozmowę, usiłował wyrwać swą rękę z uścisku Beatryczy i uciec, był bowiem pewien, że dama go zdradzi i mężowi wyda. Aliści Beatrycze trzymała go tak mocno, iż żadnym sposobem wydrzeć się jej nie mógł.
Dama ciągnęła dalej na ten kształt:
— Ciekaw jesteś, Egano, co znaczy to moje pytanie. Zaraz się dowiesz. I ja sądziłam to samo o Anichinie i poczytywałam go za najwierniejszego z dworzan twoich. Aliści on sam wywiódł mnie z tego błędu. Dzisiaj bowiem, gdyś na łowach bawił, zdrajca ten, wybrawszy stosowną chwilę, miał odwagę wyznać mi miłość swoją. Dla wyleczenia cię raz na zawsze z ufności, jaką w tym niegodziwcu pokładasz i naocznego przekonania cię o jego przewrotności, udałam, że się zgadzam i przyobiecałam, że o północy spotkam się z nim pod sosnami w ogrodzie. Oczywista, że nie myślę tam iść bynajmniej, aliści ty, dla przekonania się o wierności ukochanego sługi, znaleźć się na tem miejscu powinieneś. Jeźli nie chcesz, aby cię poznał, włóż na się moją suknię i zasłoną moją się okryj.
Egano, wysłuchawszy słów żony, zawołał:
— Wierę, muszę to uczynić! Poczem wyskoczył z łoża, zarzucił na siebie szaty swojej żony, udał się do ogrodu i stanął pod sosną w zamiarze czekania na Anichina.
Dama, usłyszawszy odgłos oddalających się kroków, wyszła z łoża i zaryglowała drzwi.
Anichino, który ciężkie chwile przeżył w trakcie rozmowy małżonków, wszystkich sił dokładał, aby wyrwać się z rąk damy i po sto razy wyrzucał sobie, że tak ślepo Beatryczy zawierzył. Widząc jednak, jaki obrót sprawa przybiera, poczuł się najszczęśliwszym z ludzi. Ledwo się mógł doczekać na zawarcie drzwi. Ujrzawszy Beatryczę w łożu, zrzucił z siebie szaty i znalazł się obok niej. Poczem oboje najwyższej rozkoszy się oddali. Czas szybko mijał. Dama nie zapomniała o tem i, widząc, że już pora się pohamować, kazała Anichinowi wstać, ubrać się i tak doń rzekła:
— Weź, mój najdroższy, tęgi kij i zejdź teraz do ogrodu. Ujrzawszy Egana, udaj, że go bierzesz za mnie i żeś mnie tylko chciał wypróbować. Łajaj go ile sił i bij, co się zmieści! Będzie to krotochwilnym przydatkiem do rozkoszy, której użyliśmy.
Anichino ze śmiechem schwycił gruby kij i udał się do ogrodu. Egano, ujrzawszy go, postąpił kilka kroków mu naprzeciw, tak, jakby się radował z jego przybycia. Anichino wykrzyknął:
— Ach, wiarołomna, przewrotna białogłowo! Przyszłaś tutaj, uwierzywszy, że będę w stanie memu panu podobną zniewagę wyrządzić.
Poczem, podniósłszy kij, począł tęgo grzmocić Egana. Ten rzucił się do ucieczki, ile tchu w piersiach. Anichino biegł za nim aż do progu domu, wołając:
— Niech cię Bóg skarze! Jutro o wszystkiem Egano opowiem.
Chocia mąż Beatryczy żwawo umykał, przecie wiele razów na jego plecy spadło. W komnacie sypialnej spotkała go żona, pytając, zali Anichino był w ogrodzie.
— Lepiejby się stało, gdyby był nie przyszedł — rzekł Egano — bowiem, wziąwszy mnie za ciebie, wygrzmocił mnie tęgo kijem i srodze słowami znieważył. Dziwię się tylko, że śmiał cię podobnym sposobem doświadczać. Ani chybi, nabrał tej śmiałości wobec ciebie, widzę, że ustawicznie się śmiejesz i żartujesz.
— Chwała Bogu — odparła Beatrycze — że mnie tylko słowami, ciebie zasię i czynami doświadczył. Teraz może rzec słusznie, że ja cierpliwiej słów jego słucham, niż ty czyny jego znosisz. Jest ci tak oddany jednakoż, że go miłować powinniśmy.
— To prawda — rzekł Egano, uwierzywszy od tej chwili, że nie ma na świecie cnotliwszej białogłowy, niż Beatrycze i wierniejszego od Anichina sługi. Nieraz też, w przytomności Beatryczy i Anichina z tego zdarzenia żartował. Anichino i Beatrycze tymczasem cieszyli się swoją miłością, póki młodzieniec w Bolonji pozostawał.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Giovanni Boccaccio i tłumacza: Edward Boyé.