Oda do wojny (1863)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Tarnowski
Tytuł Oda do wojny
Pochodzenie Poezye Studenta Tom I
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1863
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ODA DO WOJNY.
(1853.)


Palmo pokoju zwiędła na mogile,
Gdzie ciernie z róż pozostały,
O palmo! nie dla ciebie dzisiaj nasze chwile
Śmierci lub chwały!
Ty jasna, wielka jak anioł pokoju —
Wyrastaj kiedyś z gruzów co zostawią wieki:
Dziś w narodzie chwila boju
Wstanie! — lub zamknie powieki!
Ta chwila wieków w narodzie,
Ostatni bój do rozpaczy,
Lub czołem gwiazdy ubodzie,
Lub krwią swój koniec oznaczy.
Wojno! przeklęta od matek!
O bądź nam błogosławiona!
Od zamków do nizkich chatek,
Chwyć świat w objęcie Samsona! —
Pod twym powszechnym sztandarem,
Zbiegły się znękane ludy,
Upojone twym nektarem,
Ścigające twoje cudy!
Ludy te w pocie czoła ciche, rzewne,
Z krzyżem lecą w świat szatanów,
Lecą walczyć ogniste i swej sprawy pewne,
Ciskać pioruny Tytanów — !

Przeleć nad krajem co dzwoni,
Pęt niewoli łańcuchami,
Błyśnij gromem twej pogoni,
Aniele pomsty nad nami! —
Pod strzechami małych chatek,
W zamkach — myśl jedna natchniona!
Wojno przeklęta od matek,
O! bądź nam błogosławiona. —
Tu pokolenia, od słowa wstrząśnione,
Zawrzały — czynu potęgą
Zerwali się upomnieć o prawa zelżone
Nad przeszłości świętą cięgą ! —
Dalej! — za tego orła słonecznym polotem!
Z duchami tych co legli na pobojowisku,
Niechaj ziemskiemu igrzysku
Niebo się stanie namiotem!
Wojno! wstrząśnij świat ten stary,
Niech młodości skrzydły wzleci,
Po stopniach zbiegłych stuleci
Niech bieży w krainę wiary!
Całe życie nasze burzą!
Błyskawicom gromy wtórzą,
Za chmur wieńcem słońce w mgłach,
Zmartwychwstaje w jutrzni łzach!
Przeciwności są falami —
Im burzliwsze, gwałtowniejsze,
Tem większemi łódź skokami
Dąży — po nad łódki mniejsze —
Nad skał czuby z fal prądu,
Do dalekich celów lądu
Duch nasz szydzi z zwycięstw tłumu
Co tam ryczy gróźb marami —
A straszydłem czaszek umu
Dzieci — i niewiasty snami.
W twe skorupy, pod twe dachy
Garści wzgardy, garści błota,
I pajęczyną twoje gmachy —
Twym pradziadkiem wszech ciemnota! —

Nucąc pieniem Jeremiasza,
Świat nam czarę dał piekielną,
Pocałunek dał Judasza
I koszulę wdział śmiertelną!
Ducha wskażą bohatyry
Bogu szmaty
Z podłej szaty
Dejaniry! —
Burzą! — nasze życie całe —
Cierń w serdecznej drąży bliźnie,
Lepiej strzaskać się o skałę
Jak zagrzęznąć na mieliźnie!
Jeźliś wielki, jeźliś dzielny,
Chwyć narodzie gnuśne miecze,
Na sto części wąż piekielny
Rozsiekany, klnąc, uciecze!
A Bóg ojców nieśmiertelny,
I anieli duchy człowiecze
Jak zszatanił podłe żmije,
Których myśl się w ciemność kryje!
Wojno! przeklęta od matek
Bądź od nich błogosławiona:
Od zamków do nizkich chatek,
W kajdanach brzęczą ramiona! —
Myśl, co imię Polski powstaje w ojczyźnie
Jest słońcem co nam gwieździ z pod nocy namiotu,
Przeciw-trucizną waszej stawszy się truciźnie,
Ducha wyzywa do lotu!
Zagrzmiała trąba do boju,
Wybiła chwały godzina,
Orzeł piór jasnych ustroju,
Skrzydeł swych sztandar rozpina!
Do boju, dzieci do boju!
On przeszłość waszą wspomina!
Schorzały świat ten padł w więzy ciemności
I w letargu nikczemności
Krew jego zakipiała! chce trysnąć żyłami —
Żelazo kajdan go rani —

Ale on silny po chwili milczenia,
Może ulecieć skrzydły boju archanioła,
Gdy błyskawicą natchnienia
Hańbę strąci z jego czoła! —
Czysty jak Bóg co go stworzył,
Kwitnął naród wolny, dzielny,
Krzyżem szabli piekło trwożył,
Silny! dumny! nieśmiertelny! —
I wraz trzy się hydry zbiegły,
Orły z łbami podwójnemi,
Co nie mogły z nad tej ziemi
Oczu wnieść do słońca bramy,
I drogę słońcu zabiegły!
Białemu orłu — zbrodniami!
Ale biada gwałcicielom,
Co chcą zaprzeć wschód światłości,
W proch popadną i w ciemności!
A szatańskim w hołd weselom
Wzgardzon będzie pył ich kości,
Ust tysiącem przeklinany,
Padnie słaby i nikczemny
Pod pochodu słońc rydwany,
Jako piekła druh wzajemny —
— — — — —
Jeden zbiegiem był szatanów,
Co przemocą bił, mordował,
Żywych w martwe groby chował —
Dość tu imię — Tarrakanów.
Dość Wileńskich dzieci głowy
Na ten obraz Herodowy!
Niech sybirskich wichrów jęki
Dośpiewają tej piosenki.
Druga hydra zaprzedajna,
Pełna fałszu i bluźnierstwa,
I szataństwa i oszczerstwa,
Dość tu — imię Wallensztajna! —

Jak bizanckie wtóre państwo —
Dość tu rok czterdziesty szósty,
By katolickie oszusty
Wiekom stały za szataństwo —
Trzecia hydra, proch nikczemny,
Krwią swych Panów się tuczyła.
Duch jej podły — tam wzajemny
Gdzie na tronie Bożek: Piła.
Zszatanionych mnichów dziecię,
Zbrodnia cnotą — kał początkiem!
Machiawela wstań szkielecie
Zarumień się niewiniątkiem!
Wśród tych piekła istot krwawych,
Co trójcy niebios bluźnierstwem,
Upadł zdradą naród prawych
Między rzezią, a kacerstwem —
Dziś on wstaje niepomszczony,
Lecz już nie o pomstę wroga
Modlić jemu się do Boga.
Lecz przebaczyć ma zmęczony. —
Lud ten Boga dziś kapłanem
Pomiędzy ziemią — a Panem!
I jak wyrósł z nikczemności
Tyran świętych krwią tuczony,
Tak runie z gór swych strącony,
W otchłań przekleństw i nicości. —
Polsko święta! Polsko w Bogu!
O! na Chrysta jasne rany
Po raz wtóry, z niebios progu,
W otchłań strącisz ty szatany —
Wojno! przeklęta od matek,
Bądź przez nie błogosławiona,
Ku tobie w pętach ramiona
Drżą z zamków i niskich chatek —
Wojno! przeklęta od matek,
Dla wspólnej matki natchniona,
Chwyć świat w objęcie Samsona! —

Wstań archaniele! nad samych głowami,
Przeleć jak niegdyś, by na twe wspomnienie
Ożyły ludy te zbrojne gromami,
Co biegły w ogień — jak tęczy promienie!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.