<<< Dane tekstu >>>
Autor Anonimowy
Tytuł Olbrzym z opuszczonej kopalni
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 9.3.1939
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Vaqueros na widowni

Drzwi do mieszkania Ridgmana były otwarte, a on sam siedział na krześle i usiłował zerwać sobie z przegubu więzy.
— Nareszcie! — zawołał na widok Buffala Billa. — Posłałem po pana Małego Lamparta...
— Co się właściwie stało? — zapytał zdumiony wywiadowca.
— Czy schwytaliście go?
— Olbrzyma? Nie, nie udało się nam go ująć... Może Lampart go widział?...
— Ugh! — rzekł Indianin. — Nie widziałem białego olbrzyma.
— Czy widziałeś Dzikiego Billa, Lamparcie? — zapylał Buffalo Bill.
Indianin potrząsnął głową.
— Wróciłem do hotelu, — rzekł. — Nie zastałem nikogo, więc poszedłem do Ridgmana. Znalazłem go związanego, więc poszedłem szukać Pae-has-ka.
— To prawda, — potwierdził chemik.
— Niech pan wyjaśni, co się stało! — zawołał Nick. — Kto pana związał?
— Wasz olbrzym...
— Czy napadł na pana po drodze? — zapytał zdumiony Buffalo Bill.
— Nie. Gdy wszedłem do pokoju, chwycił mnie za gardło i obezwładnił, zanim zdołałem się poruszyć. Nie wiem, dlaczego rzucił się na mnie. Gdy byłem już związany, zapalił na chwilę zapałkę i wtedy go poznałem...
— Ugh!... — rzekł Mały Lampart, poruszony opowiadaniem Ridgmana.
— Czy pan jest zupełnie pewny, że to był olbrzym? — zapytał Cody.
— Przecież w naszym mieście nie ma dwóch takich samych drabów, którzy spacerują sobie pół nago...
— Nie, ten człowiek nie jest szaleńcem. — zaopiniował Nick Wharton. — W każdym razie w jego szaleństwie jest jakaś metoda. Przecież zamiast pana wiązać, mógł panu poprostu rozbić głowę...
— Ten drab przybył tu, związał mnie i zabrał coś ze stołu... — rzekł niepewnie Ridgman.
— Co zabrał? — zawołał Buffalo Bill.
Chemik wyciągnął rękę w kierunku stołu.
— Zabrał te kawałki pergaminu, — rzekł.
— Ten człowiek nietylko nie jest szalony ale posiada przebiegłość lisa, — rzekł Buffalo Bill.
— W jaki sposób udało mu się uciec z hotelu? — zapytał Ridgman.
Zerwał więzy i najpierw zaatakował Nicka, a potem resztę. — odparł Cody. — Pokonał wszystkich z łatwością, gdyż posiada siłę słonia. Nie rozumiem tylko, w jaki sposób dowiedział się, że skrawki pergaminu znajdują się u pana.
— Potrafię ci to wyjaśnić, — rzekł Nick. — Gdy opuszczałeś hotel, powiedziałeś mi, że udajesz się do Ridgmana. Ten olbrzym rozumiał wszystko, choć udawał wariata...
— A więc ten człowiek również pragnie odnaleźć skarb, — rzekł Ridgman.
— Tak się wydaje, — rzekł Buffalo Bill. — Jak dotąd, dąży on do tego z niebywałą konsekwencją i narazie ma nad nami przewagę.
— Jeśli teraz ma w swoich rękach skrawki dokumentu, może z nich z łatwością odczytać położenie skrytki, w której znajduje się skarb.
— Ale gdzie może znajdować się ta skrytka? — zapytał Ridgman.
— Jeśli będziemy się trzymali opowiadania Ramona, dojdziesz do wniosku, że srebro znajduje się w pobliżu kopalni, jeśli nie w niej samej — rzekł Buffalo Bill. — Ramon opowiedział, że uciekinierzy z okrętu Morgana Pirata zostali zaatakowani przez Indian i jeden z nich schronił się w kopalni, gdzie ukrył skarb.
— Buffalo ma słuszność! — zawołał Nick. — Nie mamy więc co czekać. Musimy natychmiast jechać do kopalni, gdzie czeka nas podwójna zdobycz — srebro i nasz dzikus!
— Nie wiem, czy da się schwytać... — mruknął z powątpiewaniem chemik.
Nagle w drzwiach ukazał się Dziki Bill, którego oczy płonęły jak dwa węgle.
— Mamy go! — zawołał. — To znaczy nie dosłownie... Wyobraź sobie, że vaqueros schwytali tego olbrzyma... Schwytali go dla nas, odbierzemy im go natychmiast...
— Co takiego? — zawołał Buffalo Bill. — Więc bandyci schwytali Clayton-Piercea?...
— Tak... Właśnie widziałem się z baronem, który czeka w pobliżu na rogu w dzielnicy meksykańskiej. Powiedział mi, że do domu, którego pilnował, weszło kilku „greasers“, którzy dźwigali jakiegoś człowieka. Baron przysięga, że człowiek ten odziany był w skóry zwierzęce i że to musi być nasz dzikus.
— Naprzód! — zawołał Nick Wharton który odzyskał już dawny wigor.
— Naprzód! — powtórzył Dziki Bill. — Za jednym zamachem schwytamy tych przeklętych vaqueros i naszego szalonego przyjaciela z kopalni turkusów!...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: anonimowy.