[226]ORZEŁ BIAŁY.
(Powieść.)
Z łona Chrobatów ziemicy
Urodził się na Krywaniu,
Piękny Orzeł w chmur posłaniu:
Oczy wziął od błyskawicy.
Szpony nasadził gromami,
Skrzydła opatrzył wiatrami,
A pióra potrząsł krępaku śniegami:
A kiedy zleciał ze skały,
Bujał od Dniepru do Sali,
Na całej ziemi wołali,
«Co za ptak ten Orzeł biały!
Jak polotnem skrzydłem toczy,
Jaki w piórach blask uroczy,
To drugie słońce w podniebia przeźroczy.
Wszystko się przed nim spłaszczyło,
Król zgarbaciał w pagórki,
Bracia Orły, jak przepiórki,
Padły przed jego szpon siłą —
A gdy spocząwszy na ziemi,
Strzepnął skrzydły dorosłemi,
Dwa wielkie morza plusnęły pod niemi.
[227]
Wtedy rozkochana chwała,
Od Dunaju aż do Oki,
Z tysiącznych ofiar posoki,
Ucztę jemu zgotowała,
Tak obfitej, tak wspaniałej:
Żadne ptaki nie zaznały,
Ale się upił dzielny Orzeł biały!
Upił się dzielny i zdrzymał;
Przypadli bracia nieczyści,
Pełni zemsty — dla zawiści,
Że im dotąd przodek trzymał.
A uchwyciwszy się chwili,
Spólną dzradązdradą uderzyli,
I drzymiącego z gniazda wyrzucili.
«Biada tobie, ptaku świetny!
Pośród nieprawnego rodu!»
Zawołał Orzeł zachodu,
W klęskach przyjaciel szlachetny:
«Zostaw na czas nędzna zgraję,
Obleć ze mną cudze kraje,
Aż sił nabierzesz, których ci nie staje!»
Lecieli więc jak świat duży,
Wiele razem oblecieli,
[228]
Wiele razem przygód mieli,
W tem wśród tryumfów podróży:
Błysnął strzał zdradnie puszczony,
Brat zachodu padł skrwawiony,
A biały Orzeł został bez obrony.
Wtedy to bękart dwógłowy,
Co zbrodniami i rozbojem,
Pysznił się w gnieździe nie swojem,
Przemówił chytremi słowy:
«Bracia zakończmy te wojnę,
Pora stulić szpony zbrojne,
Na moich piersiach masz gniazdo spokojne.
Zaufał słowom czarnego,
Spoczął na łonie nieczystem,
I mieszkał w gnieździe ojczystem,
Jak lichy przybysz z obcego,
Póki u serca sąsiada,
Dziś już mędrszy nie wybada,
Że cios ostatni gotuje mu zdrada.
Wstrząsł się i przysiągł bękarta,
Przykładną pognębić karą,
«Stój, pomyślał, stój poczwaro!
Choć byś miał pazury czarta —
[229]
A w brzuchu piekła otchłanie,
Połknąć mię nie będziesz w stanie.»
Jeszcze więc jedno ostatnie spotkanie.
I jak siedział tak w pierś brudną,
Pioruńcze szpony zagrążył,
Nim się potwór pojąć zdążył,
Już mu było walczyć trudno;
Już pierś rozdarta szeroko,
Opluskała go posoką —
Jak się to skończy? wiedzą tam wysoko! —
Seweryn Goszczyński
z 1832.