[291]OSTATNIA SCENA Z TRAGEDYI:
MITRYDAT.
Mitrydat wpada na pobojowisko w szatach zwykłego rycerza. Na kamieniu wśród poległych trupów siedzi Fatalion, starszy syn Mitrydata.
MITRYDAT.
A więc skończone – uchodzić – cha! ha! ha! Dumny Mitrydat w ucieczce!... tam jeszcze jeden żywy – ha! Fatalion, syn mój – on żyje…
O! teraz wre mi w piersi całe piekło !...
Jam go nielubił od jego dzieciństwa,
Bo był zamknięty w swój tajemnej duszy,
I któż mógł wiedzieć, co za serce bije.
W tej niemej piersi, co grobem milczała?...
Synu mój! oba my tylko przeżyli
Pontu dni wielkie!... milczysz? synu przebacz!
Oto przeklinani trupa twego brata,
Własnąm go ręką zgładził z tego świata,
Że się słał zdrajcą syn mój ulubiony,
A ty – acz w cieniu zawsze mego dworu
Daleko – i mniej chociaż pierworodny
Kochany – ty dziś najpierwszy walczyłeś,
Dzielniej – niż wielkie Mitrydata ramię…
I ty – tyś mi dziś uratował życie
Ramieniem twojem – o! mój pierworodny,
[292]
O łaski dumny Mitrydat u syna,
Łaski dziś żebrze – chodź tu, zbliż się do mnie,
I dłoń mi podaj. Chodź, zginiemy razem,
Przyłóż mi rękę do tej rany w piersi,
Niepatrz tak dziko chłopcze!... chłopcze dumny,
Zniosłem spojrzenie Romy, co zabija –
Lecz twe spojrzenie piorunem mnie rani –
Nie patrz tak dziko. Chodź do piersi Ojca!...
FATALION.
(Zrywając się nagle.)
Tyś czuł, że orlę rośnie ci pod bokiem
By nieprzerosło – łamałeś mu skrzydła! …
Ojca?... któregom kochał jak bożyszcze,
A co mnie zimno odepchnął od łona
Tyś na twem łonie śmierć Pontu kołysał
Że później modląc się Bogom: zgrzytałem
Z wieczora codzień zasypiając: Bogi!
O wolniejcie mnie od mego kata –
Od mej młodości wroga – Mitrydata!
Tobie dziś dzięki za życie bez sławy,
Co się powlekło w nicość marnym dymem –
Tobie pogarda ludu i rycerzy
Tobie mój ojcze! coś ... ha! matkę moją
Poświęcił dumie twojej – o! o! o! o!...
(W powietrzu słychać chór śmiejących się Bogów.)
MITRYDAT.
O! – srogi jesteś jako Bogi mściwe...
Lecz słuchaj – jedną – ha! ostatnia prośbę –
Wnoszę do Ciebie – o! tu na kolanach
U nóg twych pełzam … jak wąż – już bez jadu –
O!... patrz, otom ja bez oręża – oręż
Mój się zgruchotał na Kwirytów karkach,
A chcę się zładzić! ten pierścień przeklęty!
O! już wyssałem z niego wszystkie – jady
Ale me trzewia z niemi oswojone,
[293]
Palą mnie tylko a zgładzić niemogą –
Oręż – ha! oręż ten – zabij mnie synu!
Ja błogosławię tobie –
FATALION.
O – milcz królu –
Bo taki ojciec – błogosławić – niema
Żadnego – prawa –
MITRYDAT (z furią).
Co? Ha!... więc przeklinam!
Przeklinam – jeśli niespełnisz rozkazu –
Rozkaz ostatni… żebractwo…
FATALION.
Przeklinać?...
O! twe przekleństwo taką mi nicością,
Jak błogosławiestw liche – marne słowo –
Proch i pogarda – bez końca – bez końca!
Jakież przekleństwo dla mnie nad śmierć Pontu?
Rodzina bajką! najsmętniejszą z bajek!...
Pogarda Bogom – których niemasz! bajka
Głupia i smętna – na twoje przekleństwa!
Niegodzien jesteś moim mieczem zginąć!
MITRYDAT.
Mścijcie mnie duchy – przed synami memi!...
O! dobrzem zdziałał, że Cię niekochałem –
Bo twoje serce acz wielkie jak Bogi,
Ono dumniejsze od nich wszystkich razem,
Ha – i ode mnie!... lecz wielki – przebacza, –
FATALION.
O! jam niegniewny – nic niemam przebaczać,
Nie – żalu nawet niemam dziś do ciebie,
Płaczę nad tobą o! ty biedny starcze,
Lecz biada tobie, żeś się na świat rodził!
[294]
Jam jest jak dziecko – co się bez ojczyzny
Rodzi – i wściekle tem – niweczy Bogów...
MITRYDAT.
Lecz tobie dumny – ja – ja – dałem życie!
FATALION.
Życie – cha! Cha! tak – to twój, dar jedyny –
I boleść jeszcze – i sieroctwo Bogów –
Bo bym innego i niewziął od Ciebie –
O! dzięki dar królewski – czuły – krolu!
Mogłeś go schować w twym potężnym skarbie
O! zbytnie lichy dar – na Mitrydata!
MITRYDAT.
Synu – i tobie niepęknie to serce?...
Pochłoń mnie ziemio! przepadajcie Bogi!
Coście mnie Bogiem stworzyły – by z szczytu
Strącić mnie w otchłań otchłani … ha! jeźli
Duch nie jest bajką – pomszczę się tam! na was –
Oddaj mi miecz ten – bo go wydrę tobie!
FATALION (odpycha go.)
Precz starcze – biedny! słabniesz?...
MITRYDAT.
I nie pękło,
Nie pękło serce tobie?...
FATALION.
O! już – pękło!
( Przebija się i miecz ciska ze skały.)
Niegdyś myślałem – dokąd by z Pontu
Jeden przy życiu został – Pont niezginął…
Pójdę daleko – daleko – lecz Ciebie (upada)
Niechaj niespotkam nigdzie – nigdzie…
Bobym – znów umarł od tego spotkania –
Tyle goryczy mam…
(Pasujac się strasznie, po chwili woła okropnym głosem.)
O! kocham Cię Ojcze!...
(Umiera.)
[295]MITRYDAT.
(Przypadając niemy nad ciałem Fataliona, leży przy nim jak martwy – całuje
nogi jego – podnosi i upuszcza ciało. )
Ha! On mnie kochał … dniu boski!
(Po chwili.)
Fatalio!...
Starzec zdziecinniał? ... popatrz w koło siebie –
O! teraz jeszcze – dźwignij moja głowo
Wszech klątw i jadów ciężar piorunowy
Ha! skąd te głosy – te wycia – te śmiechy –
To duchy zemsty wzywają mnie głośno –
Przeklęty pierścień – zgryzę Cię i ciskam,
Idź precz ode mnie! – niemam miecza nawet,
By przeciąć życie!... ohydny dar Bogów –
O biada?... ha – tam urwisko tej skały,
Tam orły tylko siadają królewskie –
(Wychodzi na szczyt.)
Tak – ! tu tak wolno! a tam – wschodzi słońce!
To Pontu niwy – rozległe – zielone –
Po raz ostatni widzę was – o ziemio!
Ziemio ty moja! żegnaj mi na wieki
Odtąd w niewoli podłych skajdaniona
Skonam za chwilę – a gdy mnie niestanie –
Mitrydat – Pantem – a Pont to Mitrydat –
I w tem nieszczęście twoje choć ma chwała –
Gdy skonam – kto Cię bronić będzie – ? konać
Za Ciebie kto z chwałą?... Poncie!
Niema Pontu!...
Oto na polach kwiat twego rycerstwa,
Śpi snem żelaznym – a reszta w niewoli
Teraz za wozem stąpa tryumfalnym
Wśród zbiegowiska Romy…
Ha! ha! Roma!...
O pęknij ziemio! Czarno mej źrenicy!...
Wąż zgryzot piersi moje opierścienił –
O – tam tak czarno w tej dzikiej otchłani,
Ale tu czarniej – czarniej o na Bogów!
Lecz zanim skonam – przeklinam Cię Romo!
[296]
Przeklinam całą siłą mojej siły,
I krwi mej kroplą ostatnią, królewską
I ostatniego wolnego człowieka – – –
Ha! lecz co widzę – wszak nie sen? ja cierpię?
Jeszczem nieskonał – ? tam – tam – w oddaleniu
Co to za wrzaski? hordy skajdanione
Wyją jak psy – z wściekłości ... i niewiasty
Ich ronią z krzykiem – dzieci swe mordują –
Ha! wszak to Roma! zabójczyni Pontu
Upadła – naga – w łachmanach – w niewoli!...
A cha! cha! chwała! ten obraz … lecz jaki
Już cichy w dali – o! wyjcie! mi jeszcze,
Bym waszych bólów krwawe słyszał głosy,
Konając – myślą – w przyszłości odległej –
Lecz nie ... nie – teraz tu widzę oczyma
Niewolę przyszłą mego ludu ... widzę
Te pokolenia niemowląt sierocych,
Jak się tam uczą w niewoli łańcuchach
Chodzić ... i Romy wymawiać nazwisko –
A może nawet zapomnieć – że byli
Narodem niegdyś – że był Pont. –
(Strącając się w otchłań.)