Pamiętniki nieznajomego/Tom pierwszy/26 Kwietnia

<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Pamiętniki nieznajomego

Tom pierwszy

Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1872
Druk Kornel Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
26. Kwietnia t. r.

Przez kilka dni nawet zapisać słów nie miałem czasu... Im człowiek czuje więcej, tem bardziej rozpacza, by mógł uczucie swe wyrazić słowy. Język jest językiem myśli; językiem właściwym uczucia musi być coś innego. Muzyka? Któż wie?
Nie jedna Sonata Beethovena lepiejby wyraziła smętek rozkoszny mojej duszy, niż słów mnóstwo. A jednak... i w tej muzyce każdyby jeszcze czytał lepiej swoje własne uczucie, niż moje... Uczucie jest niewyrażone i czyn najlepiej jego miarę daje... Dla tego wszelkie uczucie skłonni jesteśmy mierzyć uczynkiem; boć to jego miara najwłaściwsza... wypowiedzieć się nie daje, trzeba je wydać na świat czynem.
Nie wierzę w ślepy traf bo ślepy traf, nie może się tyczeć rozumnych istot; jak skoro mamy pojęcie ślepego trafu, już przez to podlegać mu nie możemy... Ale byłożby to, co zowią... przeznaczeniem? Wszędzie spotykam tę kobietę.
Nie jest to przeznaczenie; inni ją spotykają także, równie często ze mną, a ona na nich tego co na mnie nie czyni wrażenia?... Jest więc sympatja, co nas łączy?
Błogosławię jej, jak wszystkiemu, co mnie w życiu spotyka... Nie widziałem, nie marzyłem idealniejszej istoty. Cała okryta tajemnicą, jak bohaterowie Ossjana mgłami; piękna jak Madona Rafaela lub Murilla; poetyczna jak Korynna... i cierpiąca i politowanie wyzywająca, oprócz innego uczucia... Kilka razy spotkaliśmy się znowu; nic przecie nie wiem o niej, choć ją znam dobrze, choć powiedzieć mogę, żem z nią prawie poufały. Nie wiem nawet, czy jest panną, czy zamężną, czy wdową. Zdaje mi się, że musiała być czyjąś, że przeszła przez srogą jakąś próbę pożycia dręczącego. Ale dla czegoż stary pan Tadeusz zawsze mi nią grozi, jakby coś o niej wiedział, jakby za niebezpieczną dla mnie uważał? Wszakże ona wcale podobać się nie stara, spotkania nie szuka, zimna jest nawet dla mnie, i zdaje się poddawać na chwilę jakiemuś wewnętrznemu popędowi, gdy poufalej mówi ze mną. Ledwie skorzystam z tej poufałości najniewinniej, gdy już chłodna odpycha mnie surowem wejrzeniem.
Nasze rozmowy dotychczas były obojętne, o świecie, o ludziach, nigdy o sobie... ona mnie, ja jej nie pytałem o nic.
I cóżbym się dowiedział? pewnie czegoś rozczarowującego; mnie zaś trzeba ideałów, abym kochał... Tajemnica otacza ją idealnością, dodaje jej blasku... Gdyby była stokroć powabniejszą, piękniejszą, wdzięczniejszą w sukience wiejskiej dziewczyny, nad powszedniem zatrudnieniem, nie wiem czyby mi ku niej serce zadrżało.
Pomimo jej wstrzemięźliwości w mowie, pomimo tajemnicy, którą się otacza, widzę, że przecierpiała wiele, że w nic nie wierzy, że szczęścia się nie spodziewa. Ja apostołuję za mojem przekonaniem, ona lubi mnie słuchać.
Wczoraj mówiła mi:
— Gdybym była pewna, że pan tego za złe z mej strony nie weźmiesz, że mnie nie posądzisz o płochość, że jak wszyscy młodzi, nie wzbijesz się w dumę... powiedziałabym panu, jak miło mi słuchać go, gdy mówisz o szczęściu. Rzadko się słyszy coś podobnego.
Nasz cały świat gra obojętność, lub jest obojętnym i zimnym... Pan głęboko wierzysz w Boga, w ludzkość, w dobro i szczęście. Jestem przekonana, że się mylisz, ale zazdroszczę ci błędu.
Ostatnich słów nie zrozumiałem prawie, takem zapłonął od tego poufałego ci, które pana, zastąpiło może przypadkiem. Pierwszy to raz w życiu obca kobieta powiedziała do mnie, jak się mówi do... kochanka!...
Potoczyłem się kędyś z marzeniami daleko, a ona uszła tymczasem... Jeśli ty to czytać będziesz, droga moja matuniu, nie lękaj się o syna, i nie myśl, że nowe jakieś przywiązanie przyszło umniejszyć to, które mam dla ciebie. Ty wiesz jak cię kocham... po Bogu pierwszą... a miłość Boga i ta druga zlały się w jedno... Przywiązanie, które czuję, które czuć mogę dla tej kobiety, z innej serca komórki wychodzi i wzmacnia wszelką miłość, a żadnej nie osłabia. Ono mnie podnosi, uzupełnia; ono jest nową siłą. Jeszcze jaśniej maluje mi się przed oczyma świat... dziękuję Bogu, że mi dał życie.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.