<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Gasztowt
Tytuł Pan Sędzic
Podtytuł Opowiadanie o Litwie i Żmudzi
Data wyd. 1839
Druk F.-A. Saurin
Miejsce wyd. Poitiers
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DZIAŁ PIĄTY.
Propinacya i targowe.

Przejeżdzając przez wieś pana Q... dwaj młodzi przyjaciele postrzegli ruch niezwyczajny. Wszyscy włościanie i włościanki, szli zapłakani ku stronie karczmy, która zajmowała środek wsi. Zbliżając się ku karczmie, ujrzeli kilka koni osiodłanych i bryczkę trzykonną, które wchodziły do stodoły. Zdięci ciekawością, kazali furmanowi zatrzymać się przed karczmą; z niéj wyszedł znajomy panu Sędzicowi komisarz[1] pana Q... Zapytany co znaczy ten ruch, odpowiedział: «Chłopstwo téj wsi zbuntowało się, musiałem więc oderwać się od moich najważniejszych czynności, ażebym to złe ukrócił.» To rzekłszy, zapraszał aby raczyli wejść na moment do karczmy. Ciekawość widzenia co się dziać będzie, skłoniła, iż przystali na jego żądanie.
Kilkadziesiąt osób płci obojga włościan stojących, zajmowało stronę izby ode drzwi, formując półkole. Komisarz, ekonom, wójt i dziesiętnik, byli koło stołu, za którym usiedli pan Sędzic i Żmudzin jako spektatorowie. Żyd arędujący karczmę, jego żona i dzieci, stali koło pieca.
Pan komisarz: «Josel, (mówiąc do żyda), powiedz jak to było w przeszły czwartek?»
Josel: «Nu, pan wielmozny komisar wie, ze ja trzymam propinacya i targowe téj wioski od ś. Jerego; pan wielmozny sam mi dał kontrakt. Nu ten kontrakt gada, ze zaden chłop nie mozy wywozić na targ do miastecka ani zboza, ani kury, ani gięsi, ani cielęci, ani wołu; bo jak pan wielmozny komisar słusnie powiada, ze chłop kiedy idzie do miastecka, to on traci czas niepotrebnie, i prepije pieniędzy. Nu te durni chłopi, oni nie rozumieją tego jaka łaska pan im zrobi, oni chce koniecnie jezdzić na targi, i presłego cwartka wsystkie wyjezdzali; i kiedy ja z moim zonem chcialem zatrymywać, to oni mnie nalajali, nasturchali, i pojechali. Nu, pan wielmozny komisar wie, ze ja płacim dwieści rubli więcéj jak drudzy, co byli predemną. Nu, pan wielmozny komisar wie, ze ja daim kawy, cukru, araku i wina, kontraktowego[2]. Nu, ja nie mozym tracić.»
Komisarz: «Dosyć, dosyć, już rozumiem.» Obracając się do wójta, «a czy ogłosiłeś mój rozkaz tym wszystkim chamom, żeby nie jeździli na targi, ale przedawali wszystko co mają Josielowi?»
Wójt: «Ogłosiłem, panie wielmożny.»
Komisarz: «A to wyraźny bunt, wyraźne nieposłuszeństwo dworowi.»
Jeden z włościan: «Ale wielmożny panie, na targu płacą pięć złotych pur żyta, a Josel nam nie daje jak półtrzecia. Ja miałem jednę jałowicę do przedania, za którą wziąłem ośm rubli na targu, a Josel mnie nie dawał za nią jak cztery ruble i trzy berlinki[3], i to połowę pieniędzmi, a drugą połowę wódką.»
Komisarz: «Milcz chamie bo ci połamię kości; albo to ja do ciebie gadałem?» Obracając się do wójta, «okuć zaraz tego hycla i odesłać do dworu, niech on tam posiedzi z ruski miesiąc o chlebie i o wodzie; a tym wszystkim, wacpan, panie ekonomie, wyliczysz natychmiast, męszczyznom po trzydzieści bizónów, a kobietom po dwadzieścia rózg w gółkę; i jeżeli który z nich na przyszłość poważy się wywozić co na targ, to natychmiast zabrać i odesłać do dworu. Rozumiesz?»
Ekonom: «Rozumiem.»
Pan komisarz pożegnawszy pana Sędzica, wyjechał.
Żmudzin wziął na stronę ekonoma i rzekł: «będzieszże miał dosyć niegodziwości do wykonania tak dzikiego rozkazu?»
Ekonom: «Ale jak pan chcesz? bolesno mi jest bardzo, lecz straciłbym miejsce i zostałbym bez chleba.»
Pan Sędzic który to słyszał, «jeżeli tu stracisz miejsce, ja biorę na siebie dostać inne lepsze u mego stryja, a nawet jeżelibym tam nie dostał, będziesz u mnie mieszkał bez kosztu, aż się coś upatrzy.»
Ekonom: «Ufam słowu pańskiemu, » a obracając się do włościan szlochających, «idźcie wszyscy do chaty dziesiętnika, i tam czekajcie aż ja przyjdę. Trzeba ich wysłać ztąd, rzekł do pana Sędzica, ażeby żyd nie widział, a gdy będą u dziesiętnika, kul słomy odbierze wszystkie plagi, które ci biedni mieli dostać. Trzeba postępować z rozumem.»
Za powrotem do domu, dwaj młodzi przyjaciele znaleźli konie przysłane przez ojca G... z listem nakazującym niezwłoczny powrót dla ważnych interesów, do których chce go użyć. Nazajutrz rano Żmudzin wyruszył, przyrzekając pisywać często.
Pan Sędzic co trzy dni prawie widywał swoję Wincentą, któréj wdzięki rozjaśniały za powrotem spokojności.






  1. Komisarz zarządzający kilku folwarkami, ma pod sobą kilku ekonomów.
  2. Pod imieniem kontraktowego, rozumie się kuban, który rządcy dóbr wymawiają dla siebie.
  3. Berlinka, znaczy 15 groszy.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Gasztowt.