<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Pan Tadeusz
Podtytuł czyli ostatni zajazd na Litwie
Redaktor Józef Kallenbach
Jan Łoś
Wydawca Zakład Narodowy imienia Ossolińskich
Data wyd. 1921
Druk Drukarnia Zakładu Narodowego imienia Ossolińskich
Miejsce wyd. Lwów, Warszawa, Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
EPILOG.[1]

O czemże dumać na paryskim bruku,[2]
Przynosząc z miasta uszy pełne stuku,
Przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów,
Zapóźnych żalów, potępieńczych swarów?...[3]

       5 Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy[4]
Lękliwe nieśli zagranicę głowy!

Bo gdzie stąpili, szła przed nimi trwoga,
W każdym sąsiedzi znajdowali wroga;[5]
Aż nas objęto w ciasny krąg łańcucha[6]
       10 I każą oddać co najprędzej ducha.

A gdy na żale ten świat nie ma ucha,
Gdy ich co chwila nowina przeraża,
Bijąca z Polski jak dzwon ze smętarza,
Gdy im prędkiego zgonu życzą straże,
       15 Wrogi ich wabią zdala jak grabarze!
Gdy w niebie nawet nadziei nie widzą!
Nie dziw, że ludzi, świat, siebie ohydzą,
Że, utraciwszy rozum w mękach długich,
Plwają na siebie i żrą jedni drugich!


∗             ∗

       20 Chciałem pominąć, ptak małego lotu,
Pominąć strefy ulewy i grzmotu,[7]
I szukać tylko cienia i pogody:
Wieki dzieciństwa, domowe zagrody...


∗             ∗

Jedyne szczęście: kto w szarej godzinie,
       25 Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą do szczęśliwszych czasów,
I dumał, myślił o swojej krainie...


Ale o krwi tej, co się świeżo lała,
       30 O łzach, któremi płynie Polska cała,
O sławie, która jeszcze nie przebrzmiała;
O nich pomyślić nie mieliśmy duszy...
Bo naród bywa na takiej katuszy,
Że, kiedy zwróci wzrok ku jego męce,
       35 Nawet Odwaga załamuje ręce...[8]

Te pokolenia żałobami czarne,
Powietrze tylą klątwami ciężarne,
Tam — myśl nie śmiała [swoich] zwrócić lotów
W sferę, okropną nawet ptakom grzmotów!

       40 O, Matko Polsko! Ty tak świeżo w grobie
Złożona! — niema sił mówić o tobie!...
Ach! czyjeż usta śmią pochlebiać sobie,
Że znajdą dzisiaj to czarowne słowo,
Które rozczula rozpacz marmurową,
       45 Które z serc wieko podejmie kamienne,
Rozwiąże oczy, tylą łez brzemienne,
I sprawia, że łza przystygła wypłynie?
Nim się te usta znajdą, wiek przeminie.

Kiedyś — gdy zemsty lwie przehuczą ryki,[9]
       50 Przebrzmi głos trąby, przełamią się szyki,
Gdy orły nasze lotem błyskawicy
Spadną u dawnej Chrobrego granicy,
Ciał [się] najedzą i krwią całe spłyną,
I skrzydła wreszcie na spoczynek zwiną;

       55 Gdy wróg ostatni wyda krzyk boleści,
Umilknie, światu swobodę obwieści;[10]
Wtenczas, dębowym liściem uwieńczeni,
Rzuciwszy miecze, siądą rozbrojeni
Rycerze nasi, zechcą słuchać pieni!
       60 Gdy świat obecnej doli pozazdrości,[11]
Będą czas mieli słuchać o przeszłości!
Wtenczas zapłaczą nad ojców losami,
I wtenczas łza ta ich lica nie splami.

Dziś dla nas, w świecie nieproszonych gości,
       65 W całej przeszłości i w całej przyszłości
Jedna już tylko jest kraina taka,
W której jest trochę szczęścia dla Polaka:
Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty, jak pierwsze kochanie,
       70 Niezaburzony błędów przypomnieniem,
Niepodkopany nadziei złudzeniem,
Ani zmieniony wypadków strumieniem.

Gdziem rzadko płakał, a nigdy nie zgrzytał,
Te kraje radbym myślami powitał,
       75 Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecie
Biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie
Małe i piękne;[12] jadowite rzucił,
Ku pożytecznym oka nie odwrócił.


Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny,
       80 Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!
Jakże tam wszystko do nas należało,
Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:
Od lipy, która koroną wspaniałą
Całej wsi dzieciom użyczała cienia,
       85 Aż do każdego strumienia, kamienia,
Jak każdy kątek ziemi był znajomy
Aż po granicę, po sąsiadów domy!
A jeśli czasem i Moskal się zjawił,[13]
Tyle nam tylko pamiątki zostawił,
       90 Że był w błyszczącym i pięknym mundurze:
Bo węża tylko znaliśmy po skórze...
I tylko krajów tych obywatele
Jedni zostali wierni przyjaciele,
Jedni dotychczas sprzymierzeńcy pewni!
       95 Bo któż tam mieszkał? Matka, bracia, krewni,
Sąsiedzi dobrzy... Kogo z nich ubyło,
Jakże tam o nim często się mówiło!
Ile pamiątek, jaka żałość długa,
Tam, gdzie do pana przywiązańszy sługa,
       100 Niż w innych krajach małżonka do męża;
Gdzie żołnierz dłużej żałuje oręża,
Niż tu[14] syn ojca; po psie płaczą szczerze
I dłużej, niż tu lud po bohaterze...[15]


∗             ∗

I przyjaciele wtenczas pomogli rozmowie,[16]
       105 I do pieśni rzucali mnie słowo za słowem,
Jak bajeczne żórawie, lecąc nad ostrowem,
Nad zaklętym pałacem przelatując wiosną.
I słysząc zaklętego chłopca skargę głosną,
Każdy ptak chłopcu jedno pióro zrucił,
       110 On zrobił skrzydła i do swoich wrócił...


∗             ∗

O, gdybym kiedy dożył tej pociechy,
Żeby te księgi zbłądziły pod strzechy;
Żeby wieśniaczki, kręcąc kołowrotki,
Gdy odśpiewają ulubione zwrotki       115
O tej dziewczynie, co tak grać lubiła,
Że przy skrzypeczkach gąski pogubiła,
O tej sierocie, co piękna jak zorze,
Zaganiać gąski szła w wieczornej porze;
Gdyby też wzięły wieśniaczki do ręki
       120 Te księgi, proste jako ich piosenki!

Tak za dni moich, przy wiejskiej zabawie
Czytano nieraz pod lipą na trawie,
Pieśń o Justynie, powieść o Wiesławie![17]

A przy stoliku drzemiący pan włodarz,
       125 Albo ekonom, lub nawet gospodarz
Nie bronił czytać, i sam słuchać raczył,
I młodszym rzeczy trudniejsze tłumaczył,
Chwalił piękności, a błędom wybaczył.

I zazdrościła młodzież wieszczów sławie,
       130 Która tam dotąd brzmi w lasach i w polu,
I którym droższy, niż laur Kapitolu,[18]
Wianek rękami wieśniaczki osnuty,
Z modrych bławatków i zielonej ruty.

(Paryż, wiosną r. 1834).









  1. Wiersze te, dochowały się w pierwszym rzucie, bez wykończenia; miały one stanowić epilog „Pana Tadeusza“. Świadczy o tem list Mickiewicza do Odyńca z d. 29 września r. 1835 w Korespondencji t. I, str. 155: Na końcu Tadeusza był do niego (= Brodzińskiego) ustęp, ale nagłe drukowanie i moje ówczesne zatrudnienia zrobiły, że nie miałem czasu, poprawić i umieścić ów epilog. — Zostawiłem to do przyszłego wydania“.
    Wobec tak wyraźnego zeznania samego Poety dajemy wierszom tym nazwę epilogu. Tekst podajemy wedle autografu, t. j. z zachowaniem właściwości fonetycznych, poprawieniem niektórych wyrazów, mylnie dawniej odczytanych, a nawet z dodaniem wierszy dotychczas opuszczanych.
  2. W autografie w pośpiechu, zrazu: o czemże, potem: o temże.
  3. 3—4. Wiersze te odnoszą się do kłótni politycznych między wychodźcami polskimi w latach 1832—1834. Niewczesne zamiary dotyczyły różnych projektów, nie w porę powziętych; żale za późne były z powodu wypominania wzajemnego, że to lub owo należało zrobić w Polsce w czasie powstania; swary stronnictw emigracyjnych potępiały się nawzajem i zrzucały z siebie odpowiedzialność za upadek rewolucji r. 1831.
  4. czas morowy — to czas wyjścia posłów sejmowych, rządu narodowego i reszty wojsk polskich w ciągu września r. 1831 za granice Królestwa Kongresowego. Morowy był ten czas takie ze względu na panującą wówczas cholerę, zawleczoną do Polski z Rosji.
  5. sąsiedzi, głównie Prusacy, którzy wydalali wychodźców polskich z Wielkopolski.
  6. ciasny krąg łańcucha. Tchórzliwy rząd Ludwika Filipa rozrzucił wojskowych polskich w ciasne kręgi zakładów prowincjonalnych (dépots) i skazywał je niejako na wymarcie.
  7. strefy ulewy i grzmotu, t. j. czasy walki narodowej z r. 1831. Porównaj ww. 29—30 i 36—40.
  8. Odwaga, tu jako uosobienie pojęta, jak często u Byrona i Malczeskiego.
  9. 49—54. Poeta przepowiada zwycięską walkę, w której zemście nad wrogiem dziedzicznym stanie się zadość, a orły polskie nad Dnieprem skrzydła na spoczynek zwiną.
  10. Wyzwolenie Europy czyni tu Poeta zawisłem od zgniecenia Rosji.
  11. obecnej doli, t. j. tej doli szczęśliwej, której zażyje Polska po ostatecznem zwycięstwie, a której to doli wówczas świat jej pozazdrości.
  12. dziecko nie zna się jeszcze na tem, co pożyteczne, a szuka tego, co się da unieść (małe) i co nęci barwą i kształtem (piękne).
  13. 88—91. W latach dziecinnych Mickiewicza (1806—1810) Rosja, zagrożona przez Napoleona, nie miała jeszcze odwagi gnębić ziem, zagrabionych Polsce.
  14. Niż tu, t. j. w Paryżu.
  15. Pierwotnie było:
    Po wiernych psów zgonie
    Większy płacz, niż tu po Napoleonie.
  16. 104—105. Poeta ma tu głównie na myśli Ignacego Domeykę, Stefana Witwickiego i Bohdana Zaleskiego. — Obacz Wstęp.
  17. Franciszek Karpiński napisał kilka czułych pieśni, poświęconych Justynie, swej ukochanej. Z tych piękniejsze: „Do Justyny. Tęskność na wiosnę“. — Do Justyny: „Drzewa! wyście małe były“... — O Justynie: „Wyszła Justyna“... — „Przypomnienie dawnej miłości“.
    „Wiesław“, sielanka Kaźmierza Brodzińskiego, ogłoszona po raz pierwszy drukiem w „Pamiętniku Warszawskim“ w r. 1820. Mickiewicz był już wtedy nauczycielem kowieńskim. Wspomnienia „wiejskiej zabawy“ mogą się zatem odnosić tylko do wakacyj lat 1821—1823. Hołd, złożony tu Karpińskiemu i Brodzińskiemu świadczy o wpływie obu tych poetów na twórcę „Balad“.
  18. laur, wawrzyn, wieniec sławy. Kapitol, w Rzymie wzgórze ze sławną świątynią Jowisza. Mickiewicz ma tu głównie na myśli wielkiego poetę włoskiego, Petrarkę, którego uwieńczono laurem na Kapitolu d. 8 kwietnia r. 1341 wśród tłumów uszczęśliwionego ludu rzymskiego. Ponad hołd taki przenosi Poeta polski wianek z rąk wieśniaczki polskiej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.