<<< Dane tekstu >>>
Autor Kleofas Fakund Pasternak
Tytuł Pan Walery
Podtytuł Powieść z XIX wieku
Pochodzenie Kilka obrazów towarzyskich
Wydawca Th. Glücksberg
Data wyd. 1831
Druk Th. Glücksberg
Miejsce wyd. Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XVI.
UCZONY ENCYKLOPEDYSTA.

Pod stosem pism dawnych skurczeni siedzieli
Dziwactwem najeżeni, wyślepli, zżółknieli.

Krasicki.

— Co umiesz?
— Wszystko zgłębiłem,
Całe świata nauki i rozum wypiłem.
— Ach, to strasznie mój bracie
Musisz być pijany!!

Dwaj bracia, Kom.

— Dzień dobry, kochany Mieczysławie, rzekł Walery wchodząc do mieszkania znajomego mu młodzieńca, mocno do nauk przywiązanego.
— Przecież zawitałeś do mnie, kochany Panie, i wstąpiłeś na próg tej aula musarum — nieskończenie ci wdzięczen jestem za twe odwiedziny, ale wybacz razem, że cię proszę siedzieć, a sam bilecik mały dokończę — To mówiąc usiadł, a Pan Walery obejrzał bacznie pokój, w którym siedział — Na wielkim stole kobiercem okrytym, rozrzuconych było kilkaset książek tu i ówdzie — La Bruyere z Sofoklesem, Herodot z Walter-Scottem, Tucydydes z Freretem, Milton spoczywał z księgą Weda; na gotyckim postumencie leżał otwarły Szekspir, a tuż koło niego świeżo wyszłe listy o Hieroglifach; kamień z częścią Persopolitańskiego napisu, okryty był sporą kartą wystawującą Zodijak z przysionku Tentira — Piérwsze proby sztychów i druków nieruchomych, szczątki alfresków starannie od muru odjętych, zdobiły ściany. Zepsuty i kurzem przysuty automat, opierał się na ułamkach posągów i kolumn; naczynia gliniane nakształt waz Etruskich otaczały część tego pokoju. Na oknie leżał sztylet szklanny sbirów, kindżał Turecki, i łuk Tatarski. Księgi różnojęzykowe in folio stanowiły sporą warsztwę po kątach, opartą na zbiorze edycyi kieszonkowych — Proby Perskiego i Arabskiego pisma z Samskrytskim obok alfabetem, leżały osobno na stoliczku. Kant z podróżą sentymentalną i d’ Alambertem leżał na obszernie rozłożonym zbiorze kamieni z napisami; na piecu zastanawiały ciekawe oko kopije monet, osobliwie wschodnich i mniemanych Hebrajskich. Przez drzwi zaś, nieco otwarte widać było w drugim pokoju, łóżko oparte na sfinxach z sutemi draperjnmi, kopije posągów Laokona, Apolina Belwederskiego i kilku nowszych; w głębi okno gotyckie, a po ścianach chińskie lakierowane obrazy. Na stoliku koło łóżka stał model wieży porcelanowej, leżał szlafrok, długa fajka z cybukiem ze trzciny bambusowey i grecka czapeczka — Pan Mieczysław wprędce ukończył bilecik i wstając z uśmiechem oświadczył, iż pokaże wszystkie osobliwości swego domu. Tu wysunąwszy kilka szuflad powyjmował ułamki starych rękopismów, kopiją staranną w Anglii robioną marmurów Arundela, czyli kroniki wyspy Paros, i tysiąc innych drobnostek, do których biblioman ów i antykwariusz, wielką przywiązywał wagę. Chodź, rzekł później, prowadząc dalej odurzonego mnóstwem Walerego, pokażę ci samą bibliotekę Angielską, to mówiąc z chlubą wskazał paki świeżo sprowadzone — To są moje skarby! zawołał namiętnie, dla nich życie, majątek i wszystko poświęcę!... Co za język ten Angielski!
— Mów chyba Literatura, przerwał gość skromnie, wiedząc o drażliwości panów uczonych.
— Ale i język jest piękny — oryginalny.
— Oryginalny? zapytał Walery, ja, jak słyszałem przynajmniej, mam go za najmniej oryginalny ze wszystkich, jest to zbieranina.
Good Gott! zawołał przeraźliwie piérwszy, co też ty pleciesz! z resztą, dodał ciszej, takie jest moje zdanie and I the prefer to the autres in the welt linguages.
— Nierozumiem, przebąknął Walery, po jakiemu to?
— Po Angielsku, odpowiedział litując się nad jego niewiadomością Mieczysław — Ale teraz czas iść do chemicznego gabinetu — Otworzyły się drzwi i sala napełniona mnóstwem różnych naczyń, okryta portretami, Lavoisiego Humphry Davy, Chaptala, Hoppe i La Placa ukazała się ich oczom. Rurki, retorty, dzwony, słoje, słoiki napełniały w dobrej harmonii i zgodzie obszerne stoły; na piecyku chemicznym smażył się jakiś przysmaczek, a przed nim osobliwsza stała figura. Laborator z ogromnymi wystającymi i podobnymi do szklannych oczyma, na cienkich nóżkach, wybladły, z najeżoną czupryną z rurką w ręku i termometrem, na przybycie gości tak straszną zrobił minę, że Pan Walery o mało się nie cofnął i nie uciekł.
Gospodarz i Laborator Eufemiusz Piroforus, opanowali go natychmiast i dobrą godzinę męczyli, dopóki mu wszystkich osobliwości gabinetu niepokazali — Kwasy, niedokwasy, nadkwasy, przekwasy, podkwasy, occiany, metalle, półmetalle, solniki i cały regiment bzdurstw chemicznych, nasz gość obejrzeć musiał — Wszystkie nowe wynalazki, machiny i zastosowania przeszły pod oczyma znudzonego widza, napojonego i krztuszącego się od licznych, nie zbyt przyjemnych wyziewów — Ledwie ztąd wyszli, musiał znowu wysłuchać Walery dyssertacii obszernej o językach, bo Pan Mieczysław, przy wszystkich innych naukach, uchodził także za lingwistę.
— O! wołał z zapałem, jakiejze doznaję roskoszy, wymawiając też same wyrazy, któremi do ludu mówili patryarchowie, też same — któremi Moyżesz śpiewał pochwały Boga! — nieposiadam się z radością odczytując w oryginale ojca poetów, boskiego Homera! — Ale ale, czy widziałeś też mój zielnik? ach! mój zielnik uwielbiają naturaliści, jest on ze znajomych mi najkompletniejszy i zajmuje prawie wszystkie rośliny u Persona wymienione. Spójrzyjże teraz, dodał po chwili, na próby malowidła — oto kopija, którą z Guercina zacząłem. Metr móy uwielbia talent do rysunku jakim przyrodzenie mię obdarzyło, bo też prawda: que la nature m’a traitée en mère passionée! Walery tymczasem, gdy wielomówność gospodarza nieustawała, dziwił się miłości własnej tak wysoko posuniętey — gdy wnet przerwał Mieczysław.
— Patrz, tę głowę Nerona niedawno zacząłem modelować z antyku — trudno zaiste ją dokładnie skopijować, ale czas to ułatwi — Cóż mówisz na to cudo flamandzkiej szkoły? — jest to oryginał Teniersa drogo nabyty — a propos śliczny zbiór szkiców młodszego Verneta posiadam — chciałbyś może je widzieć, ale teraz są pożyczone. Patrz tylko chwilę na ten teleskop angielskiej roboty! co za dokładność i co za sztuka!
Anglicy tylko w moich oczach są ludźmi, a my — des bétes à manger du foin! w najmniejszej rzeczy niegodzi się nam równać z niemi. Ale trochę się rozgadałem, Panie Walery, rzekł w końcu dobywając zegarka, czas śpieszyć na sessiją naszą, w której ja i moi towarzysze rozbierać będziem ważne z Analityki twierdzenie — Bądź zdrów łaskawy Panie, dodał wstrząsając go za rękę, na piérwszą dyssekciją, doświadczenie chemiczne, lub sessiją niezawodnie cię zaproszę — Polegaj na mnie.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.