[212]LI
PANICZ I DZIEWCZYNA
I
W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy;
Dziewcze się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
«Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami zrana
Przybyłem na łowy.
«I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko;
Wskaż, proszę, mi drogę,
Piękna pastereczko!
«Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?»
«Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.
«Na polu wnet drzewo,
Koło drzewa brzozki,
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.
«W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką,
Tam młynek i mostek
I widać miasteczko».
Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął,
W usta pocałował,
Na konika świsnął.
Siadł, ostrogą spina,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna,
Ja nie wiem dlaczego.
[213]2
W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I woła zdaleka:
«Pokaż inną drogę!
Za wioską jest rzeka,
Przejechać nie mogę.
«Ni mostku żadnego,
Ni brodu wytropić;
Chciałażbyś młodego
Chłopczyka utopić?»
«To jedź pan drożyną
Na prawo kurhanu».
«Bóg zapłać, dziewczyno»!
«Dziękuję waćpanu».
W las poszła drożyna,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna,
Oj, wiem ja dlaczego.
3
W gaiku zielonym
Dziewcze rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I zawoła znowu:
«Dziewczyno, dla Boga!
Wjechałem do rowu:
Jakaż twoja droga?
«Nie jeździł w te szlaki
Nikt z dawnego czasu,
Chyba wieśniak jaki
Po drzewo do lasu.
«Poluję dzień cały,
Koniam nie popasał,
Jeździec zadyszały,
Konik się zahasał.
«Zsiędę i z ponika
Pragnienie ugaszę;
Okiełznam konika
I puszczę na paszę».
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy;
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
[214]
Ten milczy, ta wzdycha,
Po nie długiej chwili
Ten głośno, ta zcicha,
Coś sobie mówili.
Lecz że wietrzyk dmuchał
W tę stronę dąbrowy,
Przetom nie dosłuchał
Panicza rozmowy.
Lecz z oczu i z miny
Tom pewnie wyczytał,
Że więcej dziewczyny
O drogę nie pytał.
|