[205]LXXXVII.
Pożądany gość.
„Mateczko droga, co się to stało,
Żeś dzisiaj taka zajęta?
Ty szyjesz dla mnie sukienkę białą,
A strojną jakby od święta!
Ot i wianuszek, a w wianku kwiatki,
Barwne śnieżystym swym listkiem:
Pewnie do domu zjedzie gość rzadki,
Trza więc pomyśléć o wszystkiem.
Uprzątnę izbę, zniosę doniczki,
Ściany umaję zielenią,
Ubarwię obraz w wonne różyczki,
Rozścielę dywan przed sienią;
I niech przybędzie gość ów do chatki,
Niech stanie w progu domowym,
Ja na przestrogi pamiętna Matki,
Serdeczném przyjmę go słowem.”
„Tak, droga córko, przyjdzie do ciebie,
Skromną okryty powłoką,
Gość, który mięszka w gwiazdzistém niebie,
Wśród sfer błękitnych wysoko,
[206]
Aby go przyjąć jako przystało,
W gronie niewinnych dziateczek.
Stroję cię córko w sukienkę białą,
Na głowę kładę wianeczek.”
„Lecz czém, gdy wejdzie w dom nasz ubogi,
Ugości nędzna go chata:
Czyliż biédnego mięszkania progi
Zechce przestąpić Pan świata?”
„On o blask nie dba, córko ma droga,
Wszystkiem dlań trudy i znoje,
On chętniéj staje u chaty proga,
Niż przed pałaców podwoje.
Świątynią Jego serca prostota,
Co cichą cnotą promieni,
Nad czczą potęgę, nad urok złota,
Więcéj niewinność On ceni.
Pan możnowładny ziemi i nieba,
Bóg, co króluje w wszechświecie,
W drobnéj kruszynce utajon chleba.
Przyjdzie do ciebie o dziécię;
Więc przystrojona czystości godłem,
Z wieńcem róż białych na skroni,
Podejmij gościa gorącém modłem,
Splotem dziecięcych twych dłoni,
I mów: nie jestem godną, o Panie.
Byś wszedł w izdebkę tę ciasną,
Ale ja wierzę w Twe zmiłowanie,
Boś je utwierdził krwią własną.
Chociaż ja m grzeszną wnijdź Panie do mnie,
W postaci chleba kruszyny,
Wnijdź zbawco świata, przyjmę Cię skromnie,
Pokutą zmyję me winy,
[207]
A ukrzepiona łask Bożych zdrojem,
Pokutną pełniąc ofiarę,
Rozkrzewię z czasem w serduszku mojém:
Miłość, nadzieję i wiarę.”