[222]
POŻEGNANIE CZAJLD HAROLDA
Z LORDA BYRONA
1
Bywaj mi zdrowy, kraju kochany!
Już w mglistej nikniesz powłoce,
Świsnęły wiatry, szumią bałwany,
I morskie ptactwo świegoce.
Dalej za słońcem, gdzie jasną głowę
W zachodnie pogrąża piany!
Tymczasem, słońce, bywaj mi zdrowe,
Bywaj zdrów, kraju kochany!
2
Za kilka godzin różane zorze
Promień mi błyśnie jasnemi,
Obaczę niebo, obaczę morze,
Lecz nie obaczę mej ziemi.
Zamek, na którym brzmiało wesele,
Wieczna żałoba pokryje;
Na wałach dzikie porośnie ziele,
U wrót pies wierny zawyje.
3
Pójdź tu, mój paziu! paziu mój mały!
Co znaczą te łzy i żale?
Czyli cię wichrów zdąsanych szaty,
Czy morskie lękają fale?
[223]
Rozwesel oko, rozjaśnij czoło!
W dobrym okręcie, w pogodę —
Lotny nasz sokół nie tak wesoło
Jak my polecim przez wodę.
4
«Niech fala szumi, niech wicher głuszy!
Nie dbam, pogoda czy słota;
Te łzy wyciska z głębi mej duszy
Nie bojaźń, ale tęsknota.
Bo tam mój stary ojciec zostanie,
Tam matka zostanie droga,
Tam wszyscy moi, prócz ciebie panie,
Prócz ciebie tylko — i Boga.
5
«Ojciec spokojnie mię błogosławił,
Nie płacze ani narzeka,
Lecz matka, którąm we łzach zostawił,
Z jakąż tęsknotą nas czeka?»
Dość, dość mój paziu! te łzy dziecinne
Źrenicy twojej przystoją,
Gdybym miał równie serce niewinne,
Widziałbyś we łzach i moją. —
6
Pójdź tu, mój giermku! giermku mój młody,
Skąd ci ta bladość na twarzy?
Czy rozhukanej lękasz się wody,
Czyli francuskich korsarzy?
«O! nie, Haroldzie! nie dbam o życie,
Nie dbam o losów igrzyska,
Alem zostawił żonę i dziecię,
To mi łzy gorzkie wyciska.
7
«Żona na końcu twojego sioła
W zielonej mieszka dąbrowie;
[224]
Gdy dziecię z płaczem ojca zawoła,
Cóż mu nieszczęsna odpowie?»
Dość, dość, mój giermku! słuszna twa żałość;
Ja, choć jej ganić nie mogę,
Mniejszą mam czułość, czy większą stałość,
Śmiejąc się, puszczam się w drogę.
8
Kochanki, żony płacz mię nie wzruszy,
Bo nim zabłyśnie poranek,
Z błękitnych oczu te łzy osuszy
Nowy mąż, nowy kochanek.
Nie żal mnie ziemi, gdziem młodość strawił,
Niestraszne podróże wodne,
Żałuję tylko, żem nie zostawił
Nic, coby było łez godne.
9
Teraz po świecie błądzę szerokim
I pędzę życie tułacze.
Czegoż mam płakać? za kim i po kim?
Kiedy nikt po mnie nie płacze...
Pies chyba tylko zawyje z rana,
Nim obcą karmiony ręką,
Kiedyś swojego dawnego pana
Wściekłą powita paszczęką.
10
Już okręt piersią kraje głębinę,
I żagle na wiatr rozwinął.
Nie dbam, ku jakim brzegom popłynę,
Bylebym nazad nie płynął.
Gdy mię twe jasne znudzą kryształy,
Ogromna modra płaszczyzno,
Powitam lasy, pustynie, skały.
Bądź zdrowa, luba ojczyzno!