Po śmierci (Komorowski)/Scena III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Po śmierci |
Wydawca | Wydawnictwo „Nowin“ |
Data wyd. | 1868 |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jak przed wojną
Kipi we mnie uczucie... Ha, dziej się!
Więc żywo!...
Z któregoż końca zacząć tę farsę prawdziwą?
Pierwszy akt jej odegram ja: — z miną warjata,
Jak się rzekło, oblecę wszystkie kąty świata
Dmąc w tę złowrogą tubę: nie żyje! nie żyje!...
Pan tymczasem, ot — w tym się pokoju ukryje —
Ja drzwi na klucz zamykam...
Rozumiem. — Coż potem?
Potem wpadam do papy z okropnym łoskotem
I proszę tu do trupa... Rwetes, gwałt się wzmaga...
Ba, maleńki skrupulik: czy papy powaga
Pozwoli mu zejść tutaj?...
Na to, jak na lato!
Mimo bowiem, że papa jest arystokratą
Wyżej uszu, ma przecie i zdrowsze popędy —
Mówiłem o tem panu, że ma pewne względy
Durnopatyczne...
Fiksum nader znakomite
Dla nas!...
Nawet dla niego — bo da mu niezbite
Dowody cudowności owego sposobu
Kuracji...
Więc on musi mię już z paszczy grobu
Wybawić swoją dłonią cudo-magnetyczną!...
Wybornie!
To, to właśnie... On famę publiczną
Musi zdobyć, że nawet wielkich ludzi wskrzesza
Przez samo rąk włożenie...
Ha, to mię pociesza!...
Znakomicie! i wszystko jak dobrze się schodzi!...
To łapka, w którę musi wpaść papa dobrodziej!
To — kluczem, osią w kole jest pańskiego losu:
Cudowna sztuka papy nabierze rozgłosu,
Bo jużci, nawet większym ten, co wraca życie
Wielkim... Więc papa sławnym! Jednak, mianowicie
Komuż będzie zawdzięczał owę wielkość swoję?...
Nam.
Nam!
To jest, panu!
Mnie!... Pietrze, czyś ty Troję
Zdobywał w dawnych czasach?... (ściska go.)
i znów się tu rodzisz
Na moje pocieszenie?... Czy ty się wywodzisz
Z Ulissesów, czy może z trojańskiego konia!
Ja? z aktorskich rupieci...
O losu ironja!
Papo! niech żyją twoje magnetyczne bziki!
Sławnym ty będziesz z swojej dzisiejszej praktyki,
Ale tę twoją sławę ja ci drogo kupię...
Więc on zejdzie doświadczać tu na moim trupie?
Łgać trzeba! więc naprzykład, że błąd organiczny
Sprowadził śmierć przedwczesną i nagłą — dziedziczny
Błąd, na któregoś często sam pan mi się skarżył...
Że warto, by ktoś z fachu na trupie rozważył
Ten błąd, a może odkryć ztąd jakie nowości,
Za które może wdzięczność mieć całej ludzkości —
Że wreszcie, gdy pan zmierasz nie zdrowy, nie chory,
Mogą to dla ócz zwykłych być tylko pozory
Śmierci, — ile że jeszcze niespełna godziny
Przed śmiercią pan stroiłeś różne pantominy,
Zdrów i wesół i czerstwy... Więc warto doświadczyć
Ten błąd za świeża jeszcze... można się odznaczyć...
I tam dalej — i dalej — — koniec sam się skleci!...
Omegą — ma Stasieńka!...
Ba, jeszcze ktoś trzeci
Zdałby się tu... Konieczność nawet pewna zmusza:
Bo dla zmarłych potrzeba gwałtem — notarjusza!
Bardzo słusznie...
Ej, głupstwo! mamy dość wybiegów —
Którego z pańskich można zaprosić kolegów
Na ten urząd —
Ach, prawda — więc można by Władka? —
On dobry do komedji — przyjaciel mój — gładka
Zresztą bardzo figura w takich sprawkach...
Basta!...
Kortyna się podnosi... Ja lecę do miasta
I w każde ucho bębnię śmierć, fatalną wróżbę —
Pana Władzia zapraszam tu na śmierci drużbę:
Notarjusza...
Wprzód dobrze nauczywszy roli —
Oczewiście... No, panu zostawiam do woli
Wypełnienie komedji swoją maską trupią
I w sam czas zmartwychwstaniem —
O, jakże mi głupio
Na samę myśl trupienia!... miłość i trup!...
Koniec!...
Raz — dwa — trzy... z człeka trup już — a zaś śmierci goniec
W swą drogę!... (wybiega i zamyka pokój na klucz.)