Podjazd (Pol, 1864)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Wincenty Pol
Tytuł Podjazd
Pochodzenie Lutnia. Piosennik polski. Zbiór pierwszy
Wydawca F. A. Brockhaus
Data wyd. 1864
Druk F. A. Brockhaus
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PODJAZD.

«Poruczniku, spraw-że-no się,
Pojedź mi po zwiady!»
Rzekł, a podjazd już na rosie
Znaczy świeże ślady.

«Stójcie! — błysło jakieś licho.
By nie popaść w zdradę. —
Strzał nie wolny! — stać! stać cicho!
Ja go sam dojadę.

Wszak-to Kozak?» — «Kozak Panie!
Zaraz on dostanie.
Czy tam w zdradę, czy nie w zdradę?
I ja z Panem jadę.

Wpadniem oba z hukiem, z krzykiem,
Poczniem ich od końca;
Wyłżem się przed Pułkownikiem,
I przywiedziem Dońca.»

Rzekł — i ruszył. — Nie zabawił,
W powietrzu go łowi,
Lekko ranił; lecz doprawił
Batem Kozakowi. —


«Czego płaczesz Dończe stary?»
Porucznik go pyta —
«Wziąłeś może nie do pary?
Lecz już teraz kwita.

Nie masz broni, a my nożem
Bezbronnych nie rżniemy,
Dybów tobie nie założem.
No, idź djable niemy!»

«Błahorodia! — Doniec rzecze —
Mam plecy kozacze,
Choć nahajka plecy zsiecze,
Doniec nie zapłacze.

Był w Paryżu, był w Sybirze,
A z nad Donu rodem,
Za Bałkany niosły chyże
Źrebcy Dońców przodem.

Wszędzie bywał, wszędzie bili —
Niech czort porwie Cara!
Ale to dla Dońca kara,
Że go dziś złowili!


Bo cóż na to bracia powie,
Że z marnej przygody
Dał się schwytać pastuszkowi
Doniec siwobrody?!»

I zapłakał. — A Krakusy
Z językiem wracali.
«Uciekajcie w stepy Rusy!»
Wracając śpiewali.

(Pieśni Janusza.)






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wincenty Pol.