Podróże Gulliwera/Część druga/Rozdział VII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Podróże Gulliwera |
Wydawca | J. Baumgaertner |
Data wyd. | 1842 |
Druk | B. G. Teugner |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Tłumacz | Jan Nepomucen Bobrowicz |
Tytuł orygin. | Gulliver’s Travels |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cała część druga |
Indeks stron |
— Robi Królowi poropozycyą, która odrzuconą zostaje.
— Niewiadomość Króla w polityce.
— Naukowość w Brobdygnagu jest niedostateczną i ograniczoną.
Przez miłość jedynie prawdy nie chciałem zataić mojej z Królem rozmowy; lecz nieroztropnością byłoby z mojej strony, gdybym mu dał poznać wielkie oburzenie moje z powodu wyrządzonej zniewagi mojej ojczyznie: śmiech szyderski byłby nie zawodnie takiego postępowania skutkiem; słuchałem więc cierpliwie tych mój kraj rodzinny tak mocno obrażających uwag. Że ja byłem tego przyczyną, bardzo mnie martwiło, ale Król był tak niezmiernie ciekawym, pytania jego były tak liczne i trafne: że nietylko wdzięczność, ale już nawet sama grzeczność wkładała na mnie obowiązek odpowiadać mu z największą dokładnością. Dla lepszego jednak usprawiedliwienia się z tego, mogę zapewnić: że wielkiej części jego pytań starałem się ile możności zręcznie unikać, i każdej rzeczy najlepszy i najpochlebniejszy dawać obrót i barwę; gdyż stronność szlachetna dla mojej ojczyzny, którą Dyonizyusz z Halikarnasu dziejopisarzom tak mocno zaleca, była zawsze moim przymiotem. Nic nie opuściłem coby mogło wady i ułomności mojej ojczyzny ukrywać a jej cnotę i zasługi w najwdzięczniejszem świetle wystawiać. Lecz niestety, usiłowania moje pomyślnym nie zostały uwieńczone skutkiem.
Trzeba to wybaczyć Królowi od reszty świata zupełnie odosobnionemu, niemającemu sposobności poznania zwyczajów i obyczajów innych narodów. Brak tych wiadomości będzie zawsze przyczyną wielu przesądów i pewnej ograniczoności w sądzeniu, od których kraje europejskie więcej oświecone, zupełnie są wolne. Byłoby to więc śmieszną nieroztropnością, sposób myślenia obcego, gdzieś tam na wyspie mieszkającego monarchy, uważać za maxymy naśladowania godne.
Celem lepszego przekonania o tem com właśnie powiedział i o nieszczęśliwych skutkach ograniczonej edukacyi, chcę opowiedzieć jedną rzecz o której prawdziwości nie jeden i słusznie powątpiewać będzie. Dla zjednania sobie przychylności Jego Król M. uwiadomiłem go o wynalazku przed 300 lub 400 laty u nas zrobionym, sporządzania
pewnego czarnego prochu, którego największe nawet kupy, jedna iskierka zapala i z większym od grzmotu hukiem w powietrze wysadza.
Uwiadomiłem go, że pewna ilość tego prochu do żelaznej lub miedzianej rury wsypana, może żelazną, lub ołowianą kulę z taką siłą i prędkością wyrzucić, że nic jej oprzeć się nie zdoła. Wielkie takie kule przez zapalenie prochu ciskane, niszczą całe szeregi wojska, rujnują najmocniejsze mury, zatapiają największe okręta; dwie łańcuchem związane kule, przerzynają w swym pędzie maszty, wywracają całe budynki i wszystko co tylko napotykają w niwecz zostaje obróconem. Znając, mówiłem dalej, kompozycą tego prochu, składającego się z rzeczy bardzo pospolitych i niekosztownych, jestem gotów nauczyć kilku poddanych J. K. M. sposobu robienia go, jako też wspomnionych rur, wielkości stosunkowej do innych rzeczy krajowych. Że największe z tych rur nie będą nad 100 stóp długie, a dwadzieścia lub trzydzieści takich rur naładowanych, mogłyby mury największego miasta w królestwie skruszyć, a nawet i samej stolicy, gdyby ta kiedy chciała się sprzeciwiać jego najwyższej i nieograniczonej woli. Na znak wdzięczności za wyświadczone mi dobrodziejstwa ofiaruję mu tę małą przysługę.
Okropne wrażenie zrobił na Królu opis mój tych narzędzi morderczych i propozycya którą mu uczyniłem. Nie może wyrazić swego zadziwienia — są jego własne słowa — widząc że tak słaby i pełzający owad jak ja jestem, z taką obojętnością mówi o strasznych i krwawych scenach spustoszenia i zabójstw z skutku tych maszyn pochodzących. Złym geniuszem, mówił dalej, nieprzyjacielem Boga i całego jego stworzenia musiał być ich wynalazca; a chociaż wiadomość nowych odkryć w kunsztach i umiejętnościach, największe sprawia mu ukontentowanie, wolałby jednak koronę stracić, niż używać kiedy tych narzędzi, o których nawet mówić, pod karą śmierci mi zakazuje!
Opłakany skutek ograniczonego i małodusznego sposobu myślenia! Monarcha, obdarzony wszelkiemi przymiotami, miłość, szacunek i uszanowanie wzbudzającemi: mądry, oświecony, pełen najpiękniejszych talentów, od swego ludu prawie ubóstwiany; odrzuca przez nierozsądne skrupuły najlepszą sposobność stania się nieograniczonym panem życia, wolności i majątków swoich poddanych!
Nie wzmiankuję ja o tem w zamiarze poniżenia cnót i umiejętności tego szanownego monarchy, który przez to w opinji angielskiego czytelnika wiele niezawodnie straci; lecz jestem przekonany że to jedynie pochodzi z niewiadomości w polityce, której naród brobdygnański do stopnia umiejętności nie wykształcił, jak się stało to u nas przez mężów wielkiego i przenikliwego rozumu.
Przypominam sobie że w jednej rozmowie którą z Królem miałem, powiedziałem mu przypadkiem, iż u nas bardzo wiele książek o sztuce rządzenia czyli polityce traktujących napisano, i nad moje spodziewanie najniepochlebniejsze powziął przez to o naszym rozsądku mniemanie, mówiąc: że wszelką tajemniczością, wybiegami i intrygami w sprawach monarchy lub ministra brzydzi się i pogardza: że podług jego zdania, umiejętność rządzenia zasadza się na zdrowym rozsądku, roztropności, sprawiedliwości, łagodności, na prędkiem załatwianiu wszelkich spraw cywilnych i kryminalnych i na innych tym podobnych rzeczach, o których z powodu ich pospolitości wspominać nie warto. Na ostatek powiedział, że ten który sprawia, aby na kawałku ziemi zamiast jednego źdźbła trawy dwa wyrosły, większą rodzajowi ludzkiemu czyni przysługę i pożyteczniejszym się staje swojej ojczyznie, niż cały ród polityków.
składa się tylko powiększej części z dzieł o moralności, historyi, jako też z poetycznych i matematycznych; lecz w tych czterech umiejętnościach wielkiego doskonałości stopnia dosięgli. Ostatniej zaś z tychże używają wyłącznie na wydoskonalenie kunsztów mechanicznych, polepszenie rolnictwa i innych potrzebnych w życiu rzeczy; taka umiejętność byłaby u nas bardzo małej wagi. O naszych zaś jestestwach metafizycznych, abstrakcyach i kategoryach żadnego im nie mogłem zrobić wyobrażenia.
Żadne prawo tego kraju nie obejmuje więcej słów nad liczbę liter alfabetu, których jest dwadzieścia i dwie, i rzadko nawet które jest tak długie. Prawa są w najwyraźniejszych i najprostszych wyrazach pisane, a mieszkańcy nie są tak przenikliwi i dowcipni aby więcej nad jedno dawać im znaczenie; nadto, pisać wykład prawa, byłoby u nich gardłowym występkiem. Co się tycze spraw cywilnych i kryminalnych, tak mało mają precedencyi, iż wielką w obydwóch biegłością szczycić się nie mogą.
Drukarstwo jest u tego narodu, równie jak u Chińczyków, od niepamiętnych czasów znane, jednak biblioteki ich nie są bardzo wielkie. Królewska jest najobszerniejsza a nie składa się z więcej jak 1000 tomów w galeryi 1200 stóp długości mającej ustawionych: w tej miałem pozwolenie czytać wszystkie książki jakie tylko chciałem.
Stolarz Królowej zrobił dla mnie składaną drabinę na 28 stóp wysoką, ze stopniami 50 stóp szerokiemi. Tę maszynę postawiono w odległości 10 stóp od ściany, a książkę którą chciałem czytać, oparto o ścianę. Właziłem na najwyższy szczebel i czytałem chodząc z lewej na prawą, z góry na dół i tak na powrót, ażeby się każden wiersz który chciałem czytać w równej linji z mojemi oczami znajdował. Tak byłem w stanie całe dwie stronnice przeczytać, poczem przewracałem kartę obydwoma rękami, bo papier był jak najgrubsza tektura, a karty miały 18 do 20 stóp długości.
nadęty; unikają bowiem skupienia wielu wyrazów i różnych na oznaczenie jednej i tej samej rzeczy wyrażeń. Przeczytałem wiele książek, osobliwie o moralności i historyi, i między innemi tego rodzaju znalazłem w sypialni mojej piastunki książkę która mi wiele przyjemności sprawiła. Tytuł jej był „słabości rodzaju ludzkiego,“ i szczególnie u dam i niższej klassy ludu, była w wielkiem poważaniu. Ciekawy byłem wiedzieć, co autor o tym przedmiocie powiedzieć może.
Rozszerzał się nad komunałami naszych europejskich moralistów, pokazując, jak słabem i ułomnem jest człowiek stworzeniem, nie mogącem się ani przeciwko srogości powietrza ani zapalczywości dzikich zwierząt bronić, które go w mocy, prędkości, przezorności a nawet pracowitości daleko przewyższają. W tym wieku, mówi autor, natura zwyrodniała, i same tylko w porównaniu z przeszłemi czasami nędzne potwory wydaje. Ludzie byli pierwej daleko więksi, o czem nas historya, tradycya i znalezione olbrzymiej wielkości szkielety dostatecznie przekonywają.
Prawa nawet natury, utrzymuje autor, wymagały abyśmy początkowo byli daleko większymi niż teraz, gdzie najmniejszy przypadek, spadająca z dachu cegła, kamień przez dziecię rzucony lub niepomyślny przewóz przez nędzną rzeczkę, o śmierć nas przyprawić może.
Z tych uwag wywodzi autor niektóre moralne przestrogi, w zwyczajnem pożyciu mogące być użyteczne, ale których powtórzenie nie jest tu potrzebne. Mnie dowodzenie to naprowadziło mimowolnie na myśl: że ludzie wszędzie mają tę nieprzezwyciężoną skłonność uskarżania się ciągle na naturę, chociaż gruntownie rzecz roztrząsnąwszy, te skargi nie mniej u nas jak u nich są zupełnie bezzasadne i niesłuszne.
Co do wojskowości w Brobdygnagu, słyszałem że armia Królewska składa się z 176000 piechoty, i 32000 jazdy; jeżeli zbiór chłopów i kupców przez ludzi wyższego stanu bezpłatnie dowodzony, armią nazwać można. Są wprawdzie doskonale w mustrze wyćwiczeni i bardzo dobrą zachowują karność; lecz temu nie ma się co dziwić, bo każden rolnik stoi pod dowództwem własnego swego pana, a obywatele pod przewodnictwem znakomitych swego miasta, większością głosów podobnie jak w Wenecyi wybranych.
Widziałem nieraz jak milicyą z Lorbrulgrudu, mustrowano na wielkiej za miastem równinie 20 mil kwadr. obszerności mającej. Składała się z blizko 25,000 piechoty i 6000 kawaleryi, lecz z przyczyny ogromu przestrzeni przez nich zajmowanej, ściśle ich liczby oznaczyć nie mogłem. Kawalerzysta nakoniu miał wysokość dziewięćdziesięciu stóp. Na jedno słowo komenderującego, cała kawalerya wyjęła w mgnieniu oka swoje szable i machała niemi w powietrzu. Imaginacya nie może sobie nic nad to większego i bardziej uderzającego utworzyć: był to widok, jak gdyby tysiące błyskawic na raz powietrze we wszystkich kierunkach przerzynały.
Zastanowiło mnie to z początku, że monarcha, którego kraj zupełnie jest odosobniony, utrzymuje armią i swój naród przyzwyczaja do wojskowej karności. Lecz z rozmów i czytania dzieł dziejopisów, dowiedziałem się przyczyny tego. Naród albowiem cierpiał przez wiele wieków na chorobę całemu rodzajowi ludzkiemu towarzyszącą. Szlachta dążyła często do przemocy, lud do wolności a Król do nieograniczonej władzy. Ustawy krajowe uśmierzały wprawdzie te nieprawości, lecz nieraz przez jedną lub drugą partyą prawa zostały zgwałcone, przez co wojny domowe często powstawały. Ostatnią z nich, pradziad teraz panującego Króla przez wzajemny układ ukończył; lecz dla większego bezpieczeństwa, za dozwoleniem wszystkich stanów, urządzoną została milicya, która od tego czasu pod najściślejszą karnością służbę swoją odbywa.