[67]
POECI
Wieczorami w złotych kawiarniach, w niebieskim dymie tytoniu,
Gwarzą sennie oszukani poeci, oszukani niepotrzebni nikomu
Oszukały ich wiosny i zimy, jesienie i liście młode,
Oszukały ich wschody słońca, złoto sinych fal przed zachodem.
Oszukały ich nawałnice i wiatrów szumiących huk,
Oszukały: cierpienie — i litość, — śmierć codzienna, miłość — i Bóg!
Oszukały: żelazo i beton, łuki mostów i trzask samolotów
Rznące wodę śruby okrętów, i ścisłość gwiezdnych obrotów
Oszukały ich serca własne, mijający smutek — i radość,
Gniew, jak rzeka wzdęty powodzią, i krew z gardła tryskająca popradem
Oszukały ich szturmy i rzezie, i gnijąca woda okopów,
Nieuchronnych chichot pocisków, trupy zdrowych i młodych chłopów.
Oszukali ich księża i wodze, robotnicy, żebracy, uczeni,
Oszukały skrzydła jaskółek, i wróble sejmy w jesieni.
Zamarzłe w kamień bieguny, wybieliły im oczy śniegami,
Zwrotnikowe słońce przebiło puste oczy złotemi gwoździami
[68]
Teraz chodzą we dnie jak szpicle, po gładkich asfaltowych ulicach,
I czytają spotkanym braciom oszukańcze myśli w źrenicach.
Czytają fałszywy smutek, niepotrzebne, nierozumne szczęście.
Głucha litość karki im zgina, hamowany gniew zwiera pięście.
Jak samotne anteny słuchają szumu nieba i ryku chmur,
Wrzasku syren, chlustania wapna na świeży czerwony mur
Słuchają, jak w lesie gmerze niską trawę miljon mrówczych nóg,
Jak słońce niezmęczone wali granatami promieni w bruk
Jak się burzy zielony Atlantyk, jak przygięty przez wiatr wyje las
Jak w chłodnikachchodnikach kopalni „Kleofas“ niewidzialny szoruje gaz.
Szepcą jakieś straszliwe bluźnierstwa, i modlitwy ciche, jak staw,
Żarliwe jak szerzący się płomień, falujące, jak morze traw
Szepcą pieśń zachodniego wiatru, i śpiew dojrzałego żyta,
Śpiew na Wiśle łamiących się lodów — i jabłoni która przekwita.
Wiedzą dobrze, że nie sięgną do nieba sznury słów uwitych z konopi,
Że płynie bez przerwy rzeka, która wszystko najciszej zatopi.
[69]
Że wieczność połknie ich słowa i modlitwy nabrzmiałe słodyczą,
I bluźnierstwa, a klątwy — gwiazdy fioletowem światłem zakrzyczą.
Wieczorami w złotych kawiarniach roześmiani słonecznie, jak dzieci,
Siedzą w gęstych dymach tytoniu — oszukani poeci.