[41]KMIOTEK I WIEWIÓRKA.
Pewny kmiotek w zimnéj porze,
Rąbiąc na cóś drzewo w borze,
Znalazł miéjsce, gdzie wiewiórka
Miała skarb i w mrozy przechów.
Domem jéj była w pniu dziurka,
Skarbem dwa garnce orzechów.
Radość się w kmiotku roznieca:
Topor w drzewo, torba z pleca,
[42]
Już orzechy brzęczą w ręku.
Aż na bliskim siedząc sęku
Rzekła doń gosposia z trwogą:
— „Mój ty królu! móy[1] kléjnocie!
Ulituj się nad niebogą!
To zebrałam w czoła pocie,
Co chcesz wydrzéć, byś jak fraszkę
Dał swym dziatkóm na igraszkę;
Im to dobra nie przysporzy,
A mnie biédną niezadługo
Z twéj przyczyny głód umorzy.
Weź połowę, zostaw drugą!“ —
„Nic nie wezmę, ni orzeszka,
Dobry kmiotek odpowiada,
Kto sam doznał co jest biada,
Czuć litości nie omieszka.
Niebaczny! chciałem tak srogo
Z tobą postąpić niebogo,
[43]
Jak z kmiotkiem nie rzadkie Pany,
Którzy krwawym potem zlany
Ostatni snop mu z pod strzechy
Ciągną na płoche uciechy;
A kmiotka poźniéj głód goni.
Nie chcę być takim jak oni.
Gryź ty zdrowa twe orzechy.“ —