[58]MAŁPA.
Żyła małpa w pewnym domu.
Urwis, metr na wszystkie figle,
Cała w ruchu jak na igle,
Byle sztukę spłatać komu.
Patrzając na jéj swawole
Trzeba było zrywać boki.
Być na kominie, pod stołem, na stole,
Wyprawiać karce[1] i skoki,
Tu poczęstować kota tobaką
A tam przekrzywić staruszkę jaką,
Przejąć wszystko co się stało,
Nic to jéj nie kosztowało.
Gdy raz w podobnéj swawoli
W każdy kątek zajrzéć raczy,
Postrzegła że pan się goli.
Czegóż małpa nie zobaczy?
[59]
Czegóż, postrzegłszy, nie sprobuje sama?
Czekała tylko pory nasza dama,
I doczekała; gdy jednéj chwili
Cała się czeladź z domu wychyli,
Ona co prędzéj do pańskiéj sypialni;
Już na stoliku, już u gotowalni;
Gdzie tam chcieć wygód na prędkiéj dobie.
Jak mogła usiadła
Koło źwierciadła,
Dawaj mydlić pyski sobie.
Nieźle się z pędzlem udało;
Więc łapą śmiałą,
Nie ułożoną,
Chwyta brzytwę wyostrzoną;
I chociaż boli
Piszczy a goli,
To lewą to prawą
Zle ale żwawo.