<<< Dane tekstu >>>
Autor Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł Poganka. Wstęp.
Podtytuł Napisał Tadeusz Boy-Żeleński
Redaktor Tadeusz Boy-Żeleński
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1930
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


III
GABRYELLA

Narcyza Żmichowska (pseudonim Gabryella) urodziła się dnia 4 marca r. 1819 w skromnym dworku szlacheckim na Podlasiu, najmłodsza z dziewięciorga dzieci. Matka jej, Wiktorja z Kiedrzyńskich, zmarła, wydawszy ją na świat. Narcyza spędziła pierwszą młodość u stryjenki, w starym dworze wiejskim, gdzie na wieczorach prządek zetknęła się z ludem, ze światem klechd i baśni. Potem pensja pani Wilczyńskiej — pierwsza wówczas w Warszawie — mająca, w myśl instrukcyj rządowych, przygotowywać «troskliwe żony, sumienne i rządne gospodynie». Skończywszy pensję, Narcyza przechodzi do Instytutu guwernantek i w szesnastym roku życia kończy tę najwyższą w Polsce uczelnię kobiecą. Jak bardzo to, czego nauczyła się na pensji, było mizerne, o tem przekonała się Narcyza dopiero kształcąc się sama. Toteż przez całe życie będzie walczyła piórem przeciw powierzchownemu wykształceniu kobiet, a o otwarcie im dróg do prawdziwej wiedzy.
Mając lat dziewiętnaście, znalazła się Narcyza niespodzianie w Paryżu, jako nauczycielka w magnackim domu Zamoyskich. We Francji zastaje brata swego Erazma, który, jako emigrant, po r. 1831 osiadł w Reims. Wspierana jego radami, pracuje nad sobą, przesiadując na wykładach i w bibljotekach. Pobyt we Francji trwa dwa lata: wraca do kraju z pewnym kapitałem wiedzy, z obudzoną główką, rozszerzonym horyzontem, z przejętemi od Erazma przekonaniami demokratycznemi, które zachowa całe życie.
Jedyną drogą wówczas otwartą dla kobiety było nauczycielstwo. Narcyza myśli o założeniu pensji w Poznaniu, wówczas cieszącym się największą swobodą; narazie zaś przyjmuje «obowiązek» w ziemiańskim domu w Łomżyńskiem. W r. 1844 przybywa z rodziną swoich chlebodawców do Warszawy, gdzie zawiązuje pierwsze stosunki literackie (Wilkońscy, Nina Łuszczewska, matka Deotymy). Bo Narcyza już od kilku lat pisze. W r. 1839 pojawił się w Pierwiosnku pierwszy jej wiersz, a głos Gabryelli wita radośnie poeta Karol Baliński strofą, zaczynającą się od słów:

Czyj to głos słyszę po tak długiej ciszy?
Czyj śpiew tak silny, że do mnie dolata?

Drugim zkolei utworem, który również wywarł silne wrażenie, był wiersz Szczęście poety. Narcyza, nie rzucając narazie pracy nauczycielskiej, wstępuje na drogę pisarską. W czasie swego pobytu w Warszawie zbliża się do kółka Przeglądu naukowego: to są właśnie owi uczestnicy «wieczorów przy kominku». Były to w życiu Narcyzy najlepsze chwile, chwile młodości, działania, nadziei, — pełnia sił twórczych i zapału. Potrzeba jej było tej atmosfery, bo nieco przedtem spotkał młodą poetkę bolesny cios: umiera jej ukochany brat Jan, przyjaciel, powiernik, doradca, — strata nie zastąpiona. Odrzuca propozycję małżeńską Jana Baranowskiego, astronoma, mimo uznania jego zalet: nie chce małżeństwa bez prawdziwej miłości. «Cóż uczynić — pisze — kiedy małżeństwo bez miłości w przekonaniu mojem nie leży. Kto jak ja kochać i nie umie i nie może, niech sam przez świat idzie, bo lepsza samotność od utrudniającego towarzystwa». Czy istotnie autorka Poganki nie umiała kochać? Opowie nam to jeszcze sama.
Następują dwa lata blisko pobytu w Poznańskiem, gdzie wciąż waży się projekt założenia pensji; tam wydaje swoje poezje, zebrane pod tytułem Wolne chwile Gabryelli. Wreszcie, w r. 1846, — Poganka, która daje jej miejsce pośród pierwszych w literaturze, a utwierdza te jej prawa pojawiająca się w następnym roku (1847) Książka pamiątek.
Ale nie sama literatura pochłania w tym okresie Żmichowską. Chwila nie pozwala na takie zasklepienie; wciąga najgorętszych w bezpośrednie działanie. Żmichowska, choć później przeciwna będzie spiskom, jako niezgodnym, jej zdaniem, «z charakterem Polaka», wówczas bierze w nich czynny udział. Ta epoka jej życia dość niedokładnie jest znana; zdaje się jednak, że Narcyza niejeden raz przekradała się przez granicę jako emisarjuszka. Nocując gdzieś w karczmie wiejskiej słyszy rozmowę chłopów, która przeraża ją swą nienawiścią i wnosi zamęt w jej demokratyczne ideały.
Niebawem, pomiędzy rokiem 1846 a 1849 zaczyna się w Królestwie nowy okres represyj, aresztowań, rewizyj: moment jakże mało sprzyjający literaturze! Narcyza mieszka wówczas w Warszawie, stara się żyć z pióra, układając bez zapału podręczniki pedagogiczne. Gdy z pieniędzmi jest kuso, co zdarza się często, chroni się na wieś do rodziny. Naraz, w r. 1849, policja rosyjska dostaje do rąk korespondencję Narcyzy z Pauliną Zbyszewską, «demokratyczny» duch tych listów (zbrodniczy w owym czasie), aluzje do sprawy księdza Ściegiennego, wszystko to wydaje się podejrzane: obie panny dostają się do więzienia w Lublinie, gdzie Narcyza spędza półtrzecia roku, do wiosny r. 1852, mimo że nie dowiedziono jej żadnej winy.
Wychodzi z więzienia inną niż weszła. Półtrzecia roku samotności w celi! Wychodzi przedwcześnie postarzała, znękana, mimo że nieugięta. Co gorsze, wyznaczają jej przymusowy pobyt w Lublinie, zdala od ruchu umysłowego, za dalsze jej prowadzenie się kładąc odpowiedzialność na rodzinę, u której ma mieszkać. Aby żyć, Gabryella zostaje znów nauczycielką; autorka Poganki drepce po błocie lubelskiem za lekcjami. Co gorsze, ma to uczucie, że rodacy stronią od niej jak od zapowietrzonej, bo stosunki z nią kompromitują w oczach władzy. Bo kiedy Narcyza po półtrzecia roku wyszła z więzienia, zastała w kraju wielkie przemiany. Po okresie rozkołysanych nadziei — cisza martwoty. W całej Europie nastaje doba reakcji, w Polsce bardziej niż gdzie indziej. Po przebytych wstrząsach zacznie się proces przystosowania do warunków. Przeciętny Polak nie chce słyszeć o żadnych hasłach, porywach; zrozumiał, że to jest porywać się z motyką na słońce. A na tem zmartwiałem społeczeństwie narasta pleśń zdawkowej dewocji.
Wreszcie, po sześciu latach niebytności, w r. 1855, dostaje się do ukochanej Warszawy. Mieszka naprzemian to w mieście, to na wsi u krewnych. Znów próbuje pisać, bo poprzednich kilka lat przepadło dla literatury. W r. 1857 powstaje gryząca satyra na otaczające ją społeczeństwo — Adeodat; w r. 1858 Biała Róża. W roku 1858 wynajmuje skromne mieszkanko w domu Grabowskich przy ulicy Miodowej: będzie to owo słynne «Miodogórze», w którem zbierało się, co było najlepszego w Warszawie. Tutaj Narcyza miewa dla młodych kobiet pogadanki pedagogiczne — rodzaj wolnego uniwersytetu, — cieszące się wielkiem powodzeniem. W r. 1861 staraniem znajomych ukaże się zbiorowe wydanie jej pism — cztery tomiki, do których przyszłość niewiele już dorzuci.
Bo znowuż, zaledwie poetka odetchnęła trochę, nadchodzą ciężkie czasy próby, pamiętne lata, poprzedzające wybuch powstania styczniowego. Nie pisze się wówczas, radzi się wspólnie, przewiduje, lęka... W mieszkaniu Narcyzy, serdecznej przyjaciółki Edwarda Jurgensa, wciąż toczą się narady. Jak Jurgens, i ona przeciwna była zbrojnemu ruchowi, uważając wewnętrzne przetworzenie się narodu, pracę jego nad sobą za najpilniejszy nakaz chwili. Kiedy wybuchło powstanie, bawi u krewnych na wsi, i tam już zostanie. W Warszawie — gdzie znów na życiu zaścieliła się żałoba — niema warunków do egzystencji; przebywa kolejno w Mieni, w Pszonowie, w Olszowej, w Dębowej Górze, u sióstr czy siostrzenic, ucząc ich dzieci za kawałek chleba, czytając dużo, kształcąc się do końca, ale tworząc mało. Zdala od ruchu umysłowego, bez żadnej podniety i zachęty, wierzy sama w wyczerpanie swego talentu, gdy tymczasem ostatnia rzecz, jaka wyszła z pod jej pióra — Czy to powieść? — świadczy, że talent jej był wówczas w pełni dojrzałości. Wszystkie te zwątpienia, wahania, szamotania się odbijają się w jej korespondencji z Wandą Grabowską.[1] Ostatnie lata spędza Narcyza znów w Warszawie, gdzie umiera w r. 1876, opłakiwana przez najbliższych, zapomniana przez ogół.




  1. Przedmowa Boya-Żeleńskiego do Czy to powieść? (1929).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Tadeusz Boy-Żeleński.