Pogląd na stosunki Polski z Turcją i Tatarami/Rozdział VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pogląd na stosunki Polski z Turcją i Tatarami |
Podtytuł | na dzieje Tatarów w Polsce osiadłych, na przywileje i wspomnienia o znakomitych Tatarach polskich |
Pochodzenie | Koran (wyd. Nowolecki) |
Wydawca | Aleksander Nowolecki |
Data wyd. | 1858 |
Druk | J. Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Szkic dziejów tureckich od 1566 do 1794 r. Potęga Selima 11. Genjalne pomysły króla polskiego Stefana. Stosunki Porty do Austrji i Polski. Traktat pod Buszą i utrata wskutku tego Wołoch. Wojna Chocimska. Sobieski. Ostatnie wylanie się fanatyzmu na Podole i pod Wiedeń. Pokój karłowicki, passarowicki, belgradzki. Nowe położenie rzeczy za Stanisława Augusta, Projekt grecki. Wojna Rossji z Turcją i pokój w Jassach.
Panowanie Sulejmana wielkiego, jak powiedzieliśmy, stanowi zenit potęgi tureckiéj w Europie. Odtąd zaczyna się doba upadku, któréj rysy główne, li tylko w stosunkach z Polską, uchwycim. Panowali po Sulejmanie:
15. Selim, II. n. 1526, Sułtan od 4 września 1566 r. umarł 13 grudnia 1574 r.
16. Amurat III. syn Selima, wstąpił na tron nim ogłoszono śmierć ojca; morderca pięciu braci swoich, z których najstarszy nie miał lat ośmiu, umarł 18 stycznia 1595 r.
17. Muhamed III. syn Amurata, mając lat 27 wstąpił na tron i zaraz kazał wrzucić w morze dziesięć żon brzemiennych ojca i dziewiętnastu braci skazał na śmierć. Wykonaniu tego wyroku sam się przypatrywał, a potem mocarstwom europejskim oznajmił swoje panowanie, umarł 21 grudnia 1603 r.
18. Achmed I. umarł 15 listopada 1617 r.
19. Mustafa I. wyznaczony przez brata swojego Achmeta następcą pomimo synów. Pomięszany na umyśle i obalony przez synowca 1618 r.
20. Osman II. 17-o letni, syn Achmeta, od r. 1618, zabity 20 maja 1622 r.
Mustafa I. po raz drugi od r. 1622, złożony znów 16 sierpnia 1623 r.
21. Amurat, IV. brat rodzony Osmana, syn Achmeta, czternastoletni, wstąpił na tron 1623 r. umarł 8 lutego 1640 r.
22. Ibrahim — 1648 r. 17 sierpnia.
23. Muhamet IV. złożony — 1687 r. 29 października.
24. Soliman III. brat Muhameta IV, um. 1691 r. 22 czerwca, mając lat 50.
25. Achmet II. brat Solimana III, um. 1695 r. 6 lutego.
26. Mustafa II. syn 30letni Muhameta IV, złożony 1703 r. 20 września.
27. Achmet III. brat Mustafy II, złożony 1730 r. 2 paździer.
28. Mahmud I. — 1754 r. 13 września.
29. Osman III. — 1757 r. 28 października.
30. Mustafa III. n. 20 grudnia 1715 r., syn Achmeta III um. 1774 r. 21 stycznia.
31. Abdul Hamid czyli Achmet IV. syn Achmeta III, narodzony w r. 1723, umarł 1789 r. 7 kwietnia.
32. Selim III. syn Mustafy III, a synowiec Abdul-Hamida., n. 24 grudnia 1761, złożony zaś 1807 r. 29 maja.
33. Mustafa IV. syn Achmeta IV, brat stryjeczny Selima; n. 1 września 1779, zrzucony z tronu 1808 r. 28 lipca.
34. Mahmud II. brat Mustafy IV, syn także Abdul-Hamida., n. 20 lipca 1785. Sułtan od 28 lipca 1808. umarł 1 lipca 1839 r.
35. Abdul-Medczyd n. 19 kwietnia 1823 r.
Selim II, używał tylko życia wśród pijaństwa i rozpusty i o nic się więcej nie troszczył. Mimo to odblask rządów Sulejmana spadał i na panowanie jego syna. Siła i umysł zmarłego nie przelały się albowiem w Selima, ale w Mohameda Sokoli i muftego Ebusund-el Amady, którzy u steru rządu pozostali i pod nowym sułtanem. Wielki cień Sulejmana panował tedy i daléj po nad dzikim fanatycznym jeszcze narodem. Chrześćjańskie narodowości pochłonione przez barbarzyństwo już tak były upadały, że weszły w skład cesarstwa i przyczyniały się do jego świetności. Serbja żywiła jeszcze jakieś nadzieje niepodległości, ale Bosnja cała z rodziną książęcą nawet, przeszła do Islamu; mówią po sławiańsku, ale Brankowicze, Lubowicze, Sokołowicze walczą już przeciw „chrześćjańskiemu bałwochwalstwu.” Dziwić że tu się biednym ugiętym w niewolę nieszczęśliwym, kiedy blask korony Ottomańskiéj ściągał do siebie tłumy awanturników, kiedy renegatów pojawiało się wiele nawet z pośród potężnej Polski? I ów wezyr Mahomet, który pod trzema panowaniami, bo i po Selimie został się u rządów, pochodził ze słowiańskiego rodu Sokołowiczów i podniósł niezmiernie blask Turcji. Za Selima jeszcze podbił całą Arabję (1569), i Cypr, w którym dotąd panowali Wenecjanie (1570). Ligii chrześćjańska trzynasta z kolei stoczyła tylko świetną morską bitwę pod Lepanto (7 października 1572), i nie miała żadnych innych skutków, oprócz zniszczenia floty tureckiéj, co rzecz była zresztą podrzędna gdy sułtańskie państwo głównie rozwijało się tylko po ziemi.
Najniebezpieczniejsze zamiary dojrzewały dla Turcji w głowie Stefana Batorego. Wielki ten król postanowił dokonać tego czego nikt dotąd, czego żadne ligi i spiski chrześćjaństwa nie dokonały, postanowił wypędzić Turków zupełnie z Europy. Długo się gotował, długo środki i plany obmyślał. Jeszcze nigdy Rplita chrześćjańska nie myślała o takiéj potędze i sile jaką miał wystawić król Stefan. Polaków czterech tylko było, co o jego przygotowaniach wiedzieli, pomiędzy niemi Zamoyski i Żółkiewski. Skrycie rzeczy się toczyły, Syxtus V króla już błogosławił i miecz mu poświęcony przysłał, Filip II i Rossja przyjmowały udział. Król z wojskiem lądowem, książę Parmy z morskiemi siłami, mieli się razem zejść w Grecji i jednocześnie lądem i morzem nacisnąć dzicz turecką. Przez Wołochy król nie myślał isć, bo strzegł się zatrudnienia w przeprawie przez Dunaj. Wielki król miał już i pieniądze i mógł mieć na pierwsze wezwanie wojsko, ale milczał ciągle przed Stanami, bo rzeczy jeszcze nie dojrzały. Napatrzył się dosyć i na nędze biednego ludu panując w Siedmiogrodzie, żeby powziąć postanowienie, że tak być nie powinno. Nie marzył o tem w księstwie, ale korona Jagiełłów, którą z dumą nosił, dała mu prawo do uroczystego wystąpienia. Tem większy rozum i takt pokazał król, że Turków uwiódł, mieli go bowiem ciągle za swojego sprzymierzeńca i jego głównie na tron Polakom zalecali. Nieszczęście mieć chciało, ze śmierć jego wszystko rozerwała, a nikt inny tylko Batory nie był zdolnym do stworzenia téj olbrzymiej myśli, do wykonania zamiaru[1].
Gdy myśl przepadła, Turcy jak poprzednio wciąż śmiałą nogą stali w Węgrzech. Zawieszenie broni raz zawarte przedłużyło się do nieskończoności. Większa część tedy Węgier południowych należała do Porty. Bywały i wojny z rozmaitem prowadzone szczęściem; miejsca warowne zdobywali Niemcy, ale barbarzyństwa wypędzić wszelako nie mogli. Elekcyjni książęta Siedmiogrodu będąc razem lennikami Porty i Węgier, już tem samem podwójnem stanowiskiem swojem musieli dawać powód do bezustannéj na granicach wojny. Gdyby umieli korzystać z dogodnego położenia także by mogli zostać założycielami wielkiego niepodległego państwa, aleć Batorych tam nie było. Betlem Gabor wzniósł się nad innych, ogłaszał się już królem węgierskim. Austrja musiała się u niego ustąpieniami i próbami dokupować pokoju, ale Gabor nie umiał widać sobie radzić, więc ciągle w Węgrzech trwał stan przechodowy.
Stosunki Porty z Polską były lepiéj oznaczone, ale tutaj wszystko się rozbijało o księstwa nad Dunajskie, nad któremi Polska miała prawo opieki, a do których wdzierali się Osmanie. Krok za krokiem traciła Polska i tutaj swój wpływ. Jeszcze Zamoyski osadzał na tronach rumuńskich hospodarów z ramienia polskiego (1600), jeszcze panowała tam wierna Polsce dynastja Mohiłów, która była szlachtą polską, panowie nasi silnie jéj jeden za drugim bronili przeciw piorunom Porty, ale już Żółkiewski musiał stanowczo ustąpić traktatem nad Buszą wszelkiego w księstwach panowania Rplitéj (23 września 1617). Stało się tedy przez niedołęstwo Zygmunta III i swawolę kozaków, że Polska bezpośrednio teraz dotykała się granic tureckich i stała się sąsiadem Porty kiedy przez całe złote Jagiellońskie i Batorowskie czasy oddzieloną była od niéj przez księstwa, a wpływ swój rozciągała aż do Dunaju.
Mówiliśmy o swawoli kozackiéj. „Stefan Batory stworzył, a przynajmniéj uorganizował kozaków. Wszyscy go za to chwalimy i słusznie, bo wielką było myślą osłonić ludem bitnym wschodnie granice koronne. Ale ta myśl obok korzyści miała i niebezpieczeństwa wielkie. W dzisiejszych czasach mądrych i spokojnych bezpiecznie może dadzą się tworzyć te i owdzie takie osady wojskowe, pułki pograniczne, jak w Austrji, ale wtedy było inaczej. Wszędzie a szczególniéj u kozaków duch jeszcze był nieukrócony, burzliwy; kozacy powstali z samowolnych zapaśników z bisurmanami, powołani do odpędzenia ich od granic Polski, mieli się naturalnie za poświęconych na wieczną, wojnę z Tatarami, żurkami, na wojnę wszędzie i zawsze. Nic więc nie było użyteczniejszego od nich dla Polaków czasu wojny, ale bardzo były niedogodnemi czasy przymierza i spokojnego sąsiedztwa. Tymczasem należy uważać że Turcja tamtoczesna nie była to Turcja dzisiejsza. Wielką było lekkomyślnością zadzierać z nią bez powodu, lub w niewłaściwą porę. Pamiętajmy, że całe chrześćjaństwo drżało przed półksiężycem, i zagrażał on nie tylko Wiedniowi, ale ledwie nie Włochom. Polska, przedmurze chrześćjaństwa, miała stać na swojej straży i z sercem nieustraszonem i z umysłem przytomnym. Junactwo zatem kozackie było nie raz Rplitéj nie na rękę. Atamaństwo odważne, towarzystwo beztroskliwe, myślało tylko o tem, żeby w stepie hulać, sławę kozacką po świecie roznosić, a tym czasem cały kraj polski za to odpowiadał. Nabieg kozacki lądem lub wodą, który innéj korzyści nie miał, tylko, że kozaków pocieszył i bandurzystom treści do nowych dum dostarczył, sprowadzał wzajemny napad hord tatarskich, lub formalną z Portą Ottomańską wojnę. Rząd Polski był przymuszony kiełznać zapał wojskowy kozaków, przedsiębrać środki, żeby narzędzie stworzone przez Batorego na obronę Państwa, nie obracało się na zgubę. Środki, które ku temu przedsiębrał, wydały się kozakom dobrowolną napaścią. Rycerze stepowi nie wdawali się w konsyderacje polityczne, postępowania rządu polskiego nie pojmowali, lub pojmować nie chcieli, nazywali te środki naruszeniem swych przywilejów, krzywdą i uciskiem. Być bardzo może, że mianowani przez Polaków hetmani, stanowieni pułkownicy ze szlachty, obchodzili się z kozakami ze zbyteczną srogością, samowolą, dumą. Są o tem skargi w pamiętnikach spółczesnych; ale już to były tylko następstwa. Wszędzie ludzie wznoszą ze sobą namiętności i wady. Jak skoro zaszło starcie się z sobą przeciwnych zamiarów i popędów, jak skoro kozaków trzeba było wstrzymywać i karcić, a oni to za przemoc nad sobą poczytali, musiały zajść stosunki coraz bardziéj zajątrzone i zwadliwsze”[2].
Tryumfami nad Polską, połknięciem Multan i Wołoszczyzny ozuchwaliła się potęga turecka. Gdy kozaków niezakamowano, nastała klęska cecorska, a w niéj poległ sędziwy hetman, anioł stróż bezpieczeństwa Rplitéj od granic; inne hetmany poszły w sromotną niewolę. W Carogrodzie powstał nowy a młody sułtan Osman, który zwiastował, zdawało się, odrodzenie się państwa. To pewna, że szedł po śladach najsławniejszych sułtanów, że chciał wojować i Polskę. Zdawało się mu, że to już niewielka praca po klęsce Cecorskiéj. Marzył o panowaniu nad światem, chciał podobno przenieść stolicę swoją w sam środek cesarstwa do Damaszku. Niebezpieczeństwo usunęłoby się od Polski, to też sułtan chciał ją wprzód rozgromić. Wojna chocimska tedy wybuchła. W niéj ostatnie tchnienie wydały księstwa rumuńskie, wyciągając poprzednio przez Gracjana hospodara rękę do Polski po ratunek. Co kiedyś za Kazimierza Jagiellończyka miało się stać na korzyść naszą, to teraz na korzyść szło turecką. Wojna chocimska poświęceniem się bohatyrów, nie zaś siłą, potęgą Rplitéj odparła, od Polski strasznego wroga, ale Multany i Wolochy były już bezpowrotnie stracone: sułtanowie marzyli, jak ludność z nich przepędzić do Azji a osadzić księstwa muzułmanami. Tymczasem Osman ten dzielny władca poległ jako pierwszy sułtan z ręki zbuntowanych janczarów. Dotąd mordowali się sami sułtani.
Tymczasem w państwie coraz więcéj żywiołu tego, co sprowadza rozkład, wszystko jakoś dziwnie na to kroi: niedołężni w seraju wychowani władcy, duma janczarów tron otaczających, bunty pysznych panów. Gdy jednak nigdy niegaśnie osobista siła u barbarzyńskiego ludu, potrzeba tylko władcy, aby na nowo pchnął tłumy na ludzkość. Tylko na nieszczęście dla władców takich czas już przeszedł. Dawniéj jeden po drugim na tronie Osmanów zjawiali się wojownicy, administratorowie, prawodawcy; zdarza się to i dzisiaj, ale już są przerwy, już duch fanatyzmu przysiada się, już zapał gaśnie. Po Osmanie jeszcze dzielny Amurat IV, ale mniej go czuje Europa na swoich barkach, bo za Osmanem zdobywcze kroki swoje kierował ku Persji. Ibrahim rozpoczyna długo trwałą wojnę przeciwko Kandji, którą ledwie syn jego Mahomet wydarł Wenecjanom w r. 1668. Z Mahometem tym wybijała godzina i gotowała się już ostatnia napaść wrzącego fanatyzmu, ostatnie jego wysilenie się na Europę. Doroszenko na Ukrainie i powstania węgierskie były do tego powodem. Hetman czyhiryński poddał się Turcji. Polska zrzec się musiała traktatem Radziejowskiego zwierzchności nad jego kozakami, zobowiązała się na żądanie Turcji wypowiedzieć wojnę Rossji o Ukrainę. Poseł polski siedział w więzieniu w Adrjanopolu, co nie było zresztą nigdy nowiną; każdy wybierający się na poselstwo do Turcji był przygotowany na największe nieszczęścia, prześladowania, nawet na śmierć w owych chwilach rozdrażnienia kolossu, a jednak każdy się ubiegał o zaszczyt pracowania na tem polu dla ojczyzny. Minęły czasy Zygmunta starego, w których sułtan zabiegał skrzętnie o przyjaźń z Polską. Dzisiaj nawet z nią się poróżnił, jak z całem chrześćjaństwem. Gdy pomiarkował, że oporu mu niestawią, jednym zamachem zagarnął Podole, a katedrę, kamieniecką zamienił na meczet. Było to w r. 1672 w skutku traktatu Buczackiego. Turek samowładnie panował po obudwu brzegach Dniepru, bił taranem do Czyhiryna, strącał hetmanów kozackich, stanowi! swoich. I świetne zwycięztwo chocimskie nic nie pomogło, całe panowanie Jana III, którego męstwo jednak Turcy boleśnie poznali, nic nie pomogło. Związał się król Sobieski z cesarzem, z Wenecją i z Rossją. Wojnę prowadził przez lat dwadzieścia i snuł plany romansowe. Myślał o wyzwoleniu Grecji, o wznowieniu cesarstwa wschodniego, chciał w Azji podnieść na nogi Armenję, ożywić podupadłe tam na duchu pod grozą turecką chrześćjaństwo, królewscy wysłańcy wszędzie sposobili umysły do wielkich wypadków; wschód chrześćjański tylko czekał hasła. Ale nie na romanse czas był, tylko na czyny. Epoka czynu już z Batorym przebrzmiała.
Czem że się skończyły te wielkie zamachy? oto Kara Mustafa obozował pod murami Wiednia. Austrja już ginęła, ratował ją z martwych, ów romansowy król Sobieski, ratował, a za to jemu i Polsce odpłaciła czarną niewdzięcznością. Marzenia się rozwiały, a Jan III nawet Multan i Wołoszczyzny nie dostał; przynajmniéj na to pewno rachował, że księstwa dostanie dla Polski lub na dziedzictwo dla swojego domu. Nawet Kamieńca nie odebrał, tego na skale zamku, tego przedmurza Polski, w którem na kościele katolickim półksiężyc bujał, jakby się natrząsając z wielkich wysileń narodowych. Zbudował król pod Kamieńcem okopy św. Trójcy i z nich obserwował twierdzę swoją, patrzył na hańbę narodu. W téj długiéj wojnie każdy coś zyskał, Austrja zaprowadziła albowiem trybunał postrachu w Przeszowie i na śmierć wskazywała bez liczby powstańców węgierskich, wreszcie po odsieczy wiedeńskiéj, gdy król Jan nie korzystał z okoliczności i wierzył w swoje marzenia, jak w rzeczywistość, królestwo węgierskie zacne, szlachetne, dawniéj jagielońskie ogłosiła za dziedziczne w swoim domu. Wenecja poczyniła zdobycze w Dalmacji, w Morei i na archipelagu. Rossja zdobywała Azow, Polska tylko jedna wzdychała pod Kamieńcem trzymając kilka kurników na Wołoszczyznie. A jednak w wilję samą jeszcze śmierci swéj, kiedy już cały świat szedł do pokoju, kiedy Anglja i Hollandja ofiarowały swoje pośrednictwo, kiedy podniesiono zasadę „uti possidetis” to jest: „bierz każdy co trzymasz” gdy jedna Polska nic nie trzymała i nawet własnych nie odzyskała granic, w owej chwili Jan III myślał o nowej wyprawie na Wołoszczyznę dla dobra sprzymierzeńców i słał nowych do Armenji gońców.
Pokój Karłowicki, który nastąpił po owych pośrednictwach (29 stycznia 1699 r.) na wiek cały to jest na ostatnie lata bytu politycznego Rplitéj urządził stosunki jéj do Turcji. Odzyskaliśmy tylko Podole i Kamieniec, kiedy wszyscy inni zyskali rzeczywiste korzyści. Największe jak zawsze Austrja, gdy książę Siedmiogrodzki Michał Abaffi nie chciał abdykować na rzecz cesarza i na pensji tylko pozostać. Aleć przynajmniéj trudy lat dwudziestu opłaciły się radością, że ojczyzna uściskała wszystkie swoje dzieci. Były takie co je zdradzały okropnie. Opowiadają dzieje, jak za czasów owych dum podolskich, za czasów niewoli, jeden rzezimieszek rodem ze Lwowa, którego matka świece sprzedawała, zmienił ojczyznę i wiarę i przystał do Tatarów Lipków i urósł pomiędzy niemi na murzę; niewymowne przez ten czas najazdy czynił ów świecarczyk w krajach ruskich. Po oddaniu Kamieńca naznaczono tym Lipkom do osiedlenia miejsca między odnogami Dunajowemi. Białogrodzkich tatarów też wyprowadzono z Budziaków. I nagle sąsiedztwo ustało i wszelkie wojny z barbarzyńcami ustały.
Rzeczywiście Tatarów już nikt i nigdy nie poświecił w kraju polskim. Mieli teraz co sami o sobie myśleć Tatarzy. Już też wszystko coraz szło koło nich gorzéj, kieska za klęską; godziny krymskiego państwa były u góry porachowane. Nieprzyjaciel ten i ów często zaglądał na Perekop i burzył nawet stolice hańskie. Łotrostwo już się zużyło, chociaż Polska stała otworem, i kiedy już nie Tatarom, to własnemu nieszczęściu płakała, hajdamackiemu kozactwu. Bywało nawet że hanowie miłości chcieli od Polski, i że jéj się nawzajem wypłacali miłością. Toż samo z Turcją. Porta do szczętu osłabła pod Mahometem IV. W skutku własnego ciężaru i zwycięztw Sobieskiego uważała, że Rplita jéj nie zaszkodzi: stając się ofiarą własnych paszów i buntów pałacowych, widziała, że Polska jest też ofiarą swawoli i pomiechą sąsiadów. Podobne położenie Polski do Krymu i Turcji musiało wywołać jakieś spółczucie trzech krain. I było rzeczywiście przez wiek cały to spółczucie.
Pokój Karłowicki zatamował najniebezpieczniejszy zaród wojen tureckich na przyszłość, z tem wszystkiem przyczyny do nieporozumienia zostały gdzieindziej; dla Polski były tylko rzeczywistością. Zachód chrześćjański brał teraz odwet na muzułmanach, wtenczas kiedy krzyż proroka pochylał się, a półksiężyc zbiedniał. Zachód brał teraz korzyści z poświęcenia się polskiego przez kilka wieków. Dawniéj Rplita była przedmurzem i tarczą chrześćjaństwa, sama jedna wstrzymywała napór dziczy pogańskiej, kiedy ta dzicz jeszcze była niebezpieczną, dzisiaj Polska osłabła. Tak każda wojna od wschodu przynosiła Austrji nowe zdobycze. Po świetnéj wojnie księcia Eugenjusza sabaudzkiego zawarty 20letni pokój w Passarowicach (21 lipca 1718 r.) dał jéj Belgrad, banat temeswarski, część Serbji i Wołoszczyzny, a i do rzeki Aluty. Traktat handlowy otworzył wszystkie kraje Ottomańskie cesarstwu niemieckiemu. Któżby się nie spodziewał prędkiego zakwitnienia Austrji po takich pomyślnościach, pyta się Heeren, gdyby rozsądne korzystanie z podbojów nie było trudniejsze nad same podboje?
Porta raz przeszedłszy w położenie odporne, jako mocarstwo, straciła całe znaczenie dla Europy. Późniejszy związek Francji z Austrją do szczętu wywrócił jéj wpływ; związku tego, przyzwyczajona do spółzawodnictwa dwóch mocarstw, długo Porta zrozumieć nawet nie mogła. Odtąd z systematu południowego, państw przemocą przerzucona do północnego ma głównie do czynienia z Rossją i w ogóle z północą i wchodzi w nasz systemat słowiański. Wojny w téj stronie leżą już na porządku dziennym Turcji, a za wojnami nieuniknione klęski. Przeniewierstwo wezyrów ratunku jéj nic daje. Tak po sławnym rozgromię pułtawskim pokój nad Prutem zawarty za sprawą pierwszéj Katarzyny (24 lipca 1711 r.) ostatnie wydarł Turcji, które zyskać mogła, korzyści. Odtąd czuwa i patrzy co w Polsce się dzieje, odtąd Turcja największą przyjaciółką Rplitej. Zawarł z nią ugodę August II, (2 kwietnia 1714) r. a fakt ten daje poznać Turcji, że i ze Szwedami już się zupełnie skończyło.
A obok o ścianę huczała wojna. Po elekcji Augusta II w Polsce, Rossja postanowiła zadać cios ostatni Tatarom w Krymie, i panowanie swoje ustalić na brzegach morza Czarnego. Münnich wziął naczelne dowództwo wyprawy. Chwila dobrze była wybraną, bo Turcja zostawała w krwawych zapasach z azjatyckim zdobywcą Szach Nadirem. Zdobyty Azow, a Münnich wkroczył do Krymu, gościł w Bachczy-seraju, opanował ujścia dnieprowe i krwią wywalczył Oczaków. Ale potem druga nastąpiła wyprawa w r. 1738 nieszczęśliwa dla niedostatku żywności i zarazy, na stepach ukraińskich. Mimo to Münnich przeszedł Polskę, przeprawił się przez Dniestr, pobił Tatarów pod Stawuczaną (28 sierpnia), zajął Chocim i Multany. Za to Austrji mniej się powodziło. Straciła wszystkie owoce zwycięztw Eugenjusza. Polska lękała się żeby nie sprowadziła w granice swoje wojny tureckiéj i dla tego z radością pozwoliła, żeby kongres Niemirowski otworzył się i obradował na Podolu w r. 1737 i żeby tam strony wojujące mogły się porozumieć z sobą[3]. Turcja widziała, że ze strony Polski była niemożność, zawarła wreszcie ostatni zwycięzki pokój pod Belgradem (18 września 1739 r.), haniebny dla Austrji. Rossja w swoim traktacie była szczęśliwszą (28 grudnia).
Turcja i władze koronne najsilniéj przestrzegają pokoju Karłowickicgo. Stosunki są najprzyjaźniejsze. Hetmanowie wciąż się znoszą z paszą chocimskim i lianami, Rplita z Portą. Wszyskie spory pograniczne, naruszenia traktatu, polubownie się sądzą. Tak zwanym redempcjom czyli wyprawom po wykupno niewolników wziętych do jassyru Trynitarzy polskich, wszystkie kraje tureckie i tatarskie są otwarte, han i sułtan nadają przywileje zakonnikom. Jeszcze nigdy tak doskonale sąsiedztwo nie panowało pomiędzy dwoma narodami.
Zrywa to szczęśliwo położenie śmierć Augusta III i potem konfederacja barska. Wypadki prędko zbliżają się do końca. Króla Poniatowskiego Porta długo nie uznaje. Stąd sprzyja poruszeniom się szlacheckim. Aleksandrowicz poseł królewski długo czeka firmanu na podróż do Konstantynopola, gdy wysłańcy barscy jeden zmieniają się za drugim w stolicy. Han krymski sercem i duszą oddany stronnictwu które jest przeciw Poniatowskiemu; wojna zaczyna się kotłować od spalenia Bałty. Siły tureckie wchodzą na plac boju barskiego. Tatarów ostatni raz widzi wtedy Rplita na łanach swoich, ale już nie jako najezdników, tylko widzi w nich sprzymierzeńców, chociaż to zawsze jeszcze najście dziczy, bo Tatar acz dużo nauczony, ucywilizowany więcéj, zawsze jest Tatarem. Ale klęski na lądzie się i na morzu uspokajają prędko dumę padyszacha. Rumiancow rozbija tłumy niesforne Turków pod Kagułem. Panin zdobywa Bendery, Orłów pali całą flottę turecką pod Czesmą, Dołhoruki zabiera półwysep krymski. Potem Rumiancow zmusza w Bulgarji za Dunajem wezyra do pokoju w Kuczuk-Kajnardzi pod Sylistrją {21 lipca 1773). Najważniejszy warunek tutaj, że Turcja musiała uznać niepodległość hana krymskiego.
Dopiero wtenczas przyjechał do Polski pierwszy poseł turecki Numan bej w r. 1779. Polska Stanisława Augusta pogodzona z Turcją, wciąż zostaje z nią na stopie warunków Karłowickich.
Ale w Rossji dojrzewa projekt grecki. Myśl Batorego i Sobieskiego, myśl tylu wypraw i wojen chrześćjańskich przeciwko barbarzyństwu, podejmuje teraz Rossja. Projekt grecki najbliższy teraz rzeczywistości. Wielka potęga bierze go w swoją opiekę, i okoliczności jéj sprzyjają. Niemcy drżą tylko ażeby coś urwać. Porta bezsilna nikt jéj bronić nie może i nie potrafi. Powstanie w Grecji czas od czasu zapala się, ostatni tryumf nad barbarzyństwem miał się spełnić. Oczekiwanie jest powszechne.
Wreszcie i Polska wchodzi w te plany. Zagajono przynajmniej o tem w Kaniowie na zjeździć monarchicznym. Józef II czynnie się do tego przykłada. Chciała cesarzowa Katarzyna II by Stanisław August objął dowództwo naczelne nad wojskami sprzymierzonemi. Nie miał król do tego głowy, ale tutaj chodziło nie o niego samego, ale o powagę i znaczenie wyprawy. Sztab jeneralny miał robić wszystko, król miał dawać tylko swoje imie. Dla tego chociaż się król wymawiał długo nieznajomością wojny, skłaniał się powoli. Cesarzowa Katarzyna pozwalała za to powiększyć liczbę wojska narodowego do 100,000. Austrja w nadziei świetnych zdobyczy na Turcji oddawała Polsce Galicję. Nie można zadosyć ubolewać, że wtedy projekt grecki nie przyszedł do skutku. Drogi do Turcji były otwarte. W Krymie han od kilku lat niepodległy przyjął opiekę Rossji nad sobą, ale gdy nastały bunty i jedni drugich przepędzali z hanem, półwysep zajęty i wcielony został do Rossji, na co sułtan przystał (8 stycznia 1784 r.) Potemkin urządzał tedy Krym na sposób europejski i budował czarnomorską flotę. Sławna podróż cesarzowéj Katarzyny na południe była wstępną uroczystością, wśród któréj łuki tryumfalne wskazywały Rossji drogę do Carogrodu.
Nieszczęściem się stało, że projekt nie przyszedł do skutku. Na sejmie czteroletnim Polska zaczęła się przeniewierzać układom kaniowskim i rzuciła się w objęcia króla pruskiego. Rossja więc z Austrją tylko prowadziły wojnę, wśród intryg zachodu. Trwała lat cztery przeszło uporczywie. Kroki jéj stanowcze były z obu stron następne: 1788 r. 19 września zdobycie Chocima, 17 grudnia wzięcie Oczakowa. W 1789 r., 8 października Austrjacy opanowali Belgrad, Suworowa zwycięztwo pod Fokszanami 31 lipca i pod Rymnikiem, 22 września. Galacz, Akerman, Bendery zdobyte. W r. 1790 po śmierci Józefa cofa się Austrja, ale 22 grudnia Suworow zdobywa Izmaił. W ciągu téj wojny książę Nassau prażył znowu Turków na morzu Czarnem.
Austrja pierwsza zawarła pokój w Szystowie 4 sierpnia 1791. Rossja później w Jassach, 9 stycznia 1792 r. Małe sobie zdobycze porobiły obadwa mocarstwa: projekt grecki spełzł na niczem.
- ↑ Materję tę rozwiniemy kiedy osobno na obszerniejszą skalę.
- ↑ Michał Grabowski w liście do Kulisza pisanego z powodu wydania manifestu hetmana Ostranicy. List ten drukował w przekładzie rossyjskim Kulisz w drugim tomie swojego dzieła. „Zapiski o jużnoj Rusi.” Tekst oryginalny zaś listu mamy w ręku od samego p. Grabowskiego.
- ↑ O kongresie Niemirowskim art. Tym. Lipińskiego w Bibljot. War. z r. 1852 T. 2.