<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugeniusz Małaczewski
Tytuł Polskie sosny
Pochodzenie Pod lazurową strzechą
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1922
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

POLSKIE SOSNY.

 
Piękne jest życie pośród naszych sosen,
których igliwie w lecie się pochmurni,
a zimą błyszczy szmaragdami wiosen
i ze wszelakich drzew szumi najgórniej.

Z odkrytą głową jestem pod ich szatrem
i w takt modlącej się czemuś zadumie,
igły, porannym nawleczone wiatrem,
śpiewają do mnie w uroczystym szumie:

„Z północnej ziemi wywodzim się rodem
„i przez ląd szłyśmy, jak armja wyniosła,
„nad Wisłę, w ziemię objętą Narodem,
„z którego POLSKA wraz z nami wyrosła.

„My ongi byłyśmy w straży westalczej
„nad głazem, który twój lud stawił w borze
„ŚWIATO-WIDOWI, gdy to, o co walczy
„Polska dziś — było, jak podziemne morze.

„Potem zdaleka do ziemicy Słowian
„Syn Boży przyszedł i dłonią promienną
„wszystko przeżegnał. I Światowid, owian
„Bogiem, Lud oddał Mu w wieczyste lenno.

„Światowidowi ludzie dotąd byli
„(słuchaj, bo wiele ci nasz szum wygada)

ten świat-widzący, zaś od owej chwili
„stali się — Tego, co światami-włada,

„a Który dłonie na szumach nam kładnie
„— sosnom, rosnącym nad Wisłą i Niemnem —
„i mówi słowem podniebnem, podziemnem,
„że przez Ojczyznę twą ten świat-owładnie.

„I odtąd byt wasz był podobien sośnie
„albo przyrównan może być klepsydrze,
„co — ile szczytem w niebo się rozrośnie,
„tyleż podstawą ziemi dla się wydrze.

„Jak przez klepsydrę: z góry na dół ziarna
„spadały Boże, odżywcze, by rosa;
„a szła z powrotem: wasza krew ofiarna,
„jak sok, płynący z korzeni w niebiosa.

„O, tak! Związaneśmy z wami na wieki: —
„przez kolebeczki, ciosane dla dzieci;
„i przez tarcice nasze, w które ćwieki
„wbija ubogi człek, gdy trumnę kleci;

„przez maszty, które ożaglił swą duszą,
„— zanim się Kolumb narodził, — Jan z Kolna,
„że wszystkie morza do siebie was kuszą,
„choć dusza wasza jest leśna i polna;

„przez szubieniczne drzewo Trauguta,
„co jest najświętszym krzyżem polskiej męki

„(wiedz: najszczytniejsza miłość, doń przykuta,
„żywicą wciekła w nasze wszystkie sęki).

„Proste, żywicznym balsamem płynące,
„rozgrane w wichrach, jak harfy eolskie,
„pnie złoto-kore oblekamy w słońce —
„drzewa mistyczne — bo najwięcej polskie...

„Pójdź w nasze tumy skroś szpalerów ze pni,
„błąkaj się dłonią po korze chropawej
„i w jakiejś chwili „Bóg i Polska“ szepnij —
„zaszumim wszystkie, jak sztandary sławy.

„I coś, łopocąc skrzydłami, odleci
„jakoby orzeł... Zaczekaj powrotu:
„wróci niebawem w duchowej zamieci
„i ciebie porwie siłą swego lotu.

„Ze sobą weźmie i w drogę poniesie,
„jak dziecko krnąbrne, pomimo oporu — —
„I wyprostuje cię, jak sosnę w lesie
„i w piersi włoży śpiewną mądrość boru.

„I między sobą a Szatanem przedział
„zrobisz... i w niebo pieśń zarzucisz mostem
„i będziesz o tem wiedział... i nie wiedział...
„sercem, jak sosna słonecznem i prostem“.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eugeniusz Małaczewski.