[383]LX.
Poranek, południe i wieczór.
Różowym wschód jutrzenka ozłociła blaskiem,
Roztaczając promienny krąg świateł w około,
I fujarka pasterza brzmi pieśnią za laskiem,
I ptaszki z snu zbudzone śpiewają wesoło.
[384]
Na liściach drzew, ziół, kwiatów, lśnią rosy kropelki,
Jasne, czyste, urocze, jak dziecięce łezki,
Do życia trudów, pracy, świat powstaje wielki,
Z mroków nocy wylania się lazur niebieski:
To poranek, to pora lat młodzieńczych złota,
To barwny wstęp do drogi ciernistej żywota.
Zaschły w kwiatach kropelki ożywczej wilgoci,
Ucichł wietrzyk poranny, zmilkł ptaszek za jarem,
Słońce w górę wzniesione już chmurek nie złoci,
Lecz zieje rozpalonym i ognistym żarem;
Chylą czoła swe ludzie zachwiali, strudzeni,
Pot ciężkiej walki o byt z lic wybladłych spływa,
Każdy radby przed znojem ukryć się wśród cieni,
Lecz powinność do nowych poświęceń go wzywa:
To południe, to pora dojrzałości ludów,
Pora pracy, cierpienia, wysiłku i trudów.
Żar ostygł, zbladło słońce i ustała praca,
Cień mroczny niby widmo czarnym smugiem płynie,
Na spoczynek znużony rolnik z pola wraca,
Słychać z dala szmer cichy strumyka w dolinie,
Świat uroczy ostatnim promieniem jaśnieje,
Ostatni świergot ptasząt odzywa się w lesie,
I złudnem echem biegnąc przez pola, przez knieje,
Ostatnią pieśń pasterza z prądem wiatru niesie:
To wieczór, to pora wytchnienia po znoju,
Pora ciszy, rozmysłu, modłów i spokoju.
O dziatki! niech poranek waszego żywota,
W ożywczych kroplach rosy zdroje łask ukrywa,
W południe, niech wam jasno świeci tarcza złota
Słońca, i niech pot znoju po czołach wam spływa;
[385]
A wieczorem gdy miną zachwyty dziecięce,
Gdy dzień pracy da szczęście i byt ustalony,
Spocznijcie, i podnosząc do nieba swe ręce,
Zawołajcie: „o Boże, bądź błogosławiony!
Tyś nam dał dzionek życia — my stając przy grobie,
Nieskalani i czyści, oddajem go Tobie.”