[385]LXI.
Księżyc.
O przyjacielu ciszy, milczenia,
Mdławy księżycu, pochodnio mroków,
Ileż to błogich, wdzięcznych uroków,
Płynie z srebnegosrebrnego twego promienia!
Gdy ludzie pracy do snu się kładą,
Gdy milkną ptasząt gwarliwe chóry,
Ty wtedy wolno wyłaniasz z chmury,
Wśród cieni nocnych twarz swoją bladą;
I patrząc na świat w śnie pogrążony,
Rozsiewasz w koło świateł miliony.
Człek co nieskrzywdził nigdy nikogo,
Dziecię z sumieniem jasnem i czystem,
Olśnieni światłem nocy srebrzystem,
Odpoczywają po trudach błogo,
A ty księżycu w niebios wyżyny,
Pchnięty wszechmocnej potęgi wolą,
Okalasz blasków swych aureolą,
Spoczynek starca i sen dzieciny;
I tym co z drogi nie zeszli cnoty,
W promieniu twoim zsyłasz sen złoty.
[386]
Bywają czasem rzec to boleśnie,
Na świecie dziatki nie dobre bardzo,
Które nauką i pracą gardzą,
Szukając szału, uciech zbyt wcześnie,
Wtedy ty widząc to zapoznanie,
U krnąbrnych dziatek przestrog Mateczki,
Twarz swoją w czarne kryjesz chmureczki,
Lub czerwieniejesz wstydząc się za nie;
A gwiazdki nawet co lśnią tak jasno,
Wśród mroków nocy do koła gasną.
Nie zdolny ciepła wydobyć z siebie,
Ni światłu słońca dziennego sprostać,
W stałych periodach zmieniasz swą postać,
Czworakim kształtem błyszcząc na niebie,
Raz pełny, krągły, z twarzą rumianą,
Znów niby owal pokryty mrokiem,
W końcu sierp wazki z wklęśniętym bokiem,
Co wieczór wstajesz, nikniesz co rano;
Wielki lub mały biegiem swych przemian
Rachubę czasu dajesz dla ziemian.
Księżycu srebrny, druhu milczenia,
Wieczny kagańcze nocy gwiaździstej,
Jakiż to promień cudny i czysty,
Płynie z twej tarczy wśród złud marzenia!
W złotych pałacach, pod kmiecą strzechą,
Wszędzie gdzie grody, sioła i wioski,
Promień twój kojąc życiowe troski,
Darzy uśpiony świat snów pociechą;
A cień co kryje wszechbyt żałobą,
Ów mrok, wróg światła — niknie przed tobą!