Potworna matka/Część trzecia/XIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Potworna matka |
Podtytuł | Tragiczne dzieje nieszczęśliwej córki |
Wydawca | "Prasa Powieściowa" |
Data wyd. | 1938 |
Druk | "Monolit" |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Bossue |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Nadeszła wilia dnia, na ślub przeznaczonego.
Julia, niepomna skąpstwa i chciwości swojej, obsypywała prezentami przyszłego zięcia. Pragnęła, aby wesele było świetne, aby olśniło sąsiednich mieszkańców.
Nie obawiała się już niczego, mówiła sobie, że, gdy raz Prosper się ożeni, będzie go ciągle miała w domu, a wtedy... ohydne jej nadzieje spełnią się na koniec!...
Józef Włosko nie odzywał się wcale, odmówił nawet bytności na ślubie.
— Mam swoje powody — mówił do Prospera — ażeby myślano, że nie — wchodzę w zakres twoich interesów i że się nie znamy wcale...
Prosper nie nalegał i na tym się skończyło.
Jedna rzecz tylko niepokoiła Włoskę: zniknięcie Joannny Bertinot i to, że nie zgłasza się do niego.
— Niepodobna, ażeby ojciec do niej nie napisał — mówił sobie. — List adresował do Boissy... a ponieważ Joanna nie zgłosiła się do mnie, więc nie musiała listu odebrać, co dowodzi, że nie ma jej w Boissy... Muszę się dowiedzieć, gdzie ona się znajduje... Najgłówniejsze, ażeby Bertinota ułaskawili. Dowiem się od mojego przyjaciela Mirella...
Ubrał się i podążył do ministerium.
∗ ∗
∗ |
W wilię ślubu Heleny Tordier i Prospera Rivet, pan de Roncerny siedział w swoim gabinecie i przeglądał listy, z poczty przyniesione. Między innymi jeden zwrócił jego uwagę z powodu wyglądu urzędowego.
Otworzył go: był to list od sędziego, zajmującego się sprawą Lucjana, i zawierał co następuje:
„Zdecydowałem się na uwolnienie Lucjana Gobert za kaucją. Jeżeli pan hrabia i pański przyjaciel, pan wicehrabia de Beuil, nie zmieniliście zamiaru, w takim razie chciejcie szanowni panowie przybyć jutro do mojego biura.
„Racz przyjąć, panie hrabio, wyrazy prawdziwego poważania“.
Zaledwie pan Roncerny skończył czytanie, gdy do gabinetu wpadł Gaston de Beuil, z listem w ręku.
— Odebrałem zawiadomienie, żądają kaucji — wołał. — Pragnę Lucjanowi jak najprędzej dać możność opuszczenia murów więzienia.
— A więc jedziemy do Paryża zaraz po śniadaniu... Czy powiedziałeś o tym twojej narzeczonej?
— Nie jeszcze... Chciałem najpierw z panem mówić.
Pan Roncerny i przyszły zięć jego udali się do apartamentów hrabiny.
Zastali panie, zajęte robotą, przeznaczoną dla biednych.
— Zwycięstwo! droga Marto — wołał hrabia, pokazując list.
— Czy chodzi o pana Lucjana — rzekła panienka — czy uznali jego niewinność? Czy przystali na uwolnienie?
— Tak, — rzekł pan de Beuil — sędzia wezwał mnie i ojca do złożenia kaucji.
— O, dziękuję ci, mój drogi, dziękuję z głębi serca za dobroć twoją — mówiła panna Roncerny. — Biedny pan Lucjan... matki nie zastanie przy życiu, Helena z pewnością stracona dla niego... To za dużo dla serca, tak pełnego miłości... Trzeba mu dodać odwagi, nadziei...
— Nie wątpisz, droga Marto, że zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy, lecz musimy czekać wyniku procesu, to jest uniewinnienia, lub skazania...
— Czyż jego sprawa koniecznie musi przejść przez sądy?...
— Niewątpliwie, kochane dziecko... chyba gdyby pani Tordier cofnęła oskarżenie — rzekł hrabia Roncerny.
— Kiedy jedziecie do Paryża?
— Zaraz po śniadaniu.
— Czy przywieziecie z sobą pana Lucjana?
— Wątpię. Potrzebne będą jeszcze różne formalności.. Ale zobaczysz go, moje dziecię, i, w jego własnym interesie, będziesz mu radziła spokój i rezygnację.
— Lecz, wychodząc z więzienia, może nie będzie miał pieniędzy? — rzekła Marta.
— Zajmiemy się wszystkim, najdroższa — odpowiedział Gaston.
W dwie godziny potem hrabia Roncerny i Gaston jechali do Paryża.