[33]
PRZĄDKA.
Wirują szpulki, nić wije się żwawo...
Ja śpiewam pieśni radosne,
Mam piękne oczy i chustkę jaskrawą,
A w sercu miłość i wiosnę.
Gdy rudą grzywę rozwiążę, rozplotę,
Gdzie słońce promień swój mruży,
Kto spojrzy na mnie, ma w oczach skry złote,
A w piersi błyskanie burzy.
Idę i nie dbam, choć cudne nadzieje
Szepce mi chwalca zuchwały,
Bo mam kochanka, co gdy się rozśmieje,
Oddam za niego świat cały.
Kocham go! On król ognistej kuźnicy,
Szyny żelaza on zgina,
On panem młota! Rosły, śniadolicy,
Ja przy nim — ot, jak dziecina.
[34]
Gdy kuje sztabę od żaru czerwoną,
Gdy łuny grają mu w twarzy,
Gdy skry się sypią, gdy oczy mu płoną,
Gdy ciemną szyję obnaży, —
Jam taka dumna z mojego siłacza,
Że nic o piekle, o niebie
Nie wiem, nie myślę, — Bóg miłość przebacza —
A tylko chcę go dla siebie!
Kiedy go czekam w izdebce poddasza,
A chwila schadzki przemija,
Coś mi dech dławi, coś boli, przestrasza
I w serce jakby nóż wbija.
Wtem krok znajomy po schodach się skrada,
Drzwi stukną, zaskrzypią progi,
A mnie drżą ręce i zrywam się blada,
Jakby dostały piór nogi.
Od dymu czarny, od kochania jasny,
Z uśmiechem wchodzi schylony,
Już mnie utulił, już w uścisk mnie ciasny
Drogiemi objął ramiony!