Przedsięwzięcie miłości

XXVI. Przedsięwzięcie miłości.
(Imieniem J. K. S.)




Szalony i po stokroć szalony, mym zdaniem,
Kto lekce ważąc pokój, bawi się kochaniem,
A życia swego swobodne momenta
Wiecznie podaje w niewolnicze pęta.

Czyjeż kiedy ozionął serce bożek krwawy,
By weń nie weszły zaraz hurmem srogie wrzawy,
Smutek wybladły, ponure milczenie,
Bojaźń ostrożna, dzikie podejrzenie?

I jam trzymał inaczéj, nim mię miłość ślepa
Bystrym hartem stalnego raniła oszczepa:
Dziś, jak jelonek, tęgi zastrzał w boku
Wlekąc, ochłody szukam w łez potoku.

Szukam, lecz nie najduję; a im więcéj ciecze
Łez mi z oczu, tym sroższy ogień serce piecze
I z saméj wody (któż temu uwierzy?)
Nabiera mocy i silniéj się szerzy.

Nic mi w życiu niemiło: dzień na smutkach schodzi,
Noc okropne potwory w suchym mózgu rodzi:
Żądam, stroskany człowiek, by co żywo
Śmierć życia mego stargała ogniwo.

Szalony i po stokroć szalony, mym zdaniem,
Kto lekce ważąc pokój, bawi się kochaniem!
Tak-to ja mówię, tak piszę, a przecie
Serce się gwałtem kocha w Filorecie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Naruszewicz.