[267]LVI. Cypus.
Niesłychanego Cypus doznał zadumienia,
Ujrzawszy swoje rogi w zwierciedle strumienia.
Sięga ręką, mniemając, że go widok myli.
Co widział, tego dotknął. On w tej właśnie chwili
Powracał do ojczyzny, pogromiwszy wrogi.
Już przekonany, wierzy w swe na głowie rogi
I wzniósłszy oczy w niebo, tak z zapałem powie:
»Nie wiem, co zwiastujecie przez ten cud, bogowie!
Jeśli dobre, niech radość Rzym cały ogarnie;
Jeśli złe, niechaj tylko ja sam zginę marnie!«
[268]
Na ołtarzu, zieloną pokrytym darniną,
Roznieca wonne ognie i rozlewa wino;
Bije dwuzębne owce[1] i z uwagą bada,
Jaką przyszłość drgające trzewie przepowiada.
Czyta w nich wróż tyreński[2] jakieś zmiany sławne,
Jakieś wielkie przewroty, ale nie dość jawne.
Wtem wzrok bystry podniósłszy do Cypusa rogów,
— »Witaj, królu! — zawoła — ciebie z woli bogów
Nad latyńskiemi grody władcą ogłaszamy;
Lecz śpiesz się i bez zwłoki wejdź w otwarte bramy.
Tak losy rozkazują. Rzymowi wrócony,
Będziesz zaszczycon blaskiem królewskiej korony«.
Zadrżał Cypus, od Rzymu wzrok odwrócił srogi,
— »Precz, precz z wróżbą — zawołał — niech mię bronią bogi!
Wolę ponieść, niewinny, śmierć albo wegnanie,
Niźli na Kapitolu objąć panowanie«.
Rzekł i senat poważny i lud cały woła,
Wprzód wieńcem tryumfalnym zakrył rogi czoła.
Na wysypanej stanął przez wojsko mównicy
I po modłach do bogów tak rzekł: »Wojownicy!
Jeden z was królem będzie lub rzuci te strony.
Nie powiem wam imienia, lecz wróżbę korony,
Rogi dźwiga na głowie, a wróż wieszczy boży,
Że gdy wróci do Rzymu, jarzmo na was włoży.
Mógł wkroczyć w bramy grodu: jam stał na przeszkodzie
Choć mi nikt nie jest bliższy od niego w narodzie.
[269]
Albo z miasta na wieki niech będzie wygnany,
Albo go, jeśli chcecie, okujcie w kajdany,
Albo niech śmierć tyrana waszą trwogę zniszczy!«
Jak szumią szczyty sosen, gdy wicher zaświszczy,
Lub jaki zdala słychać huk na oceanie,
Taki odgłos zdumieni wydają Rzymianie.
Wnet dzikim gniewem tłumy narodu zawrzały
I jeden głos wydają: »Gdzież ten człek zuchwały?«
Patrzą na skronie, rogów szukają daremnie.
»Kogo pragniecie znaleźć, oto macie we mnie«
Rzekł Cypus i zdjął wieniec, choć mu naród bronił,
I rogi na swem czole parzyste odsłonił.
Spuścili oczy wszyscy i westchnęli smętnie.
I któżby mógł uwierzyć? — Spojrzeli niechętnie
Na świetne jego czoło i śpiesznie koroną
Osłonili zwycięską tę skroń zasłużoną.
A że dla swobód Rzymu chciał ponieść wygnanie,
Przeto w chlubnej nagrodzie wdzięczni mu Rzymianie
Dają taki pól obszar, jak od słońca wschodu
Pług zdoła do samego oborać zachodu,
A na wieczną pamiątkę dziwne rogów znamię
Ryją, cudowne rogi, na śpiżowej bramie.