[148]PRZEWODNICY
[150]
Zebrali się przewodnicy
Na brzysku, nad Morskiem Okiem,
Z północka zebrali się razem
W gospodzie starej Burowej.
Był między nimi Wojtek Roj
Z wielkim koralem pod brodą,
Niedźwiedź, co ponoć się wyrwał
Z oklepców puszcz Podkrywańskich.
Był Szymek Tatar, prawdziwy,
Wspaniały wojewoda,
Który z starego wyskoczył obrazu,
Aby się przebrać za chłopa.
Na giętkie nogi wdział portki
I kosę chwycił do ręki
I poszedł kosić owse
Na Gronkach, obok Skibówek.
A przed żniwami, lub po nich,
Gdy ziarno schował w sąsieki,
Wyruszał z ceprami w drogę
Na jasną węgierską stronę.
Nawet miedziany Sabała
Hipnął ze swego siedliska
Pod piersią Chałubińskiego[1]
I przywlókł się między swoich.
[151]
Weszła do izby Burowa
Z fajeczką w bezzębnych uściech,
Butelkę stawiła na stole
I z szkła rżniętego kieliszek:
„Wszyscyśmy bracia rodzeni,
Dzieci jednego Boga,
Więc pijmy z jednego kieliszka,
Nie chłopom pić po ślachecku.“
Nadszedł i Klimek Bachleda
Z ciupagą i pękiem lin,
Łokciami się oparł na stole
I na Burową zawołał:
„Dalej-że, Pani Burowa,
Postawcie świeżą butelkę!
Tyle widzicie chłopa,
A tak się mało troskacie!“
Obudził się z drzemki siarczystej
I Jan Gąsienica Daniel,
Pogładził wąs i tak rzeknie,
Zwrócony do Bachledy:
„Kiej djabła!“ zawołał, w stół waląc
Jan Gąsienica Daniel.
„Przyszliście tu sami umarli,
Szczególne zbiegowisko!
Hej, bracie Klimek, zapewne
Przyszliście dzisiaj po mnie
Aby mnie przeprowadzić
Do schroni przy starej Polanie.[2]
[152]
I owszem, pójdziemy z muzyką,
Jest i Sabała z nami,
Zakwili nam zbójnickiego
Na swych gęśliczkach miedzianych.“
Rozejrzał się po izbie
Jan Gąsienica Daniel:
Nie było-ci w niej nikogo,
Sam tylko jeden, zbudzony,
Przy pustym siedział stole.
Zerwał się z miejsca i poszedł
Swoich obudzić ceprów,
Ażeby z nimi co tchu
W ostatnią wyruszyć drogę.