Przykładne dziewczątka/XXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przykładne dziewczątka |
Podtytuł | Zajmująca powieść dla panienek |
Pochodzenie | Przykładne dziewczątka |
Wydawca | Księgarnia Ch. I. Rosenweina |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Drukarnia „Siła” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Jerzy Orwicz |
Ilustrator | Marian Strojnowski |
Tytuł orygin. | Les Petites filles modeles |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cała książka |
Indeks stron |
Dwa powozy stały przed gankiem zaprzężone, gdyż obie starsze panie i cztery dziewczynki miały jechać po południu na poszukiwanie zacnego Hurela dla podziękowania mu za bezinteresownie okazaną pomoc. Stangret dowiedział się od ogrodnika o adresie Hurela, więc jechano na pewnego, nie potrzebując rozpytywać po drodze.
Wioska ku której zmierzano przedstawiała malowniczy widok, a domostwo Hurelów położone było na samym skraju wioski.
Wieśniacy i wieśniaczki przyglądali się z wielką ciekawością pięknym powozom i paniom z dziećmi, wysiadającym przed skromną zagrodą. Hurel również był niezmiernie zdumiony temi odwiedzinami. Jego żona i córki stały oniemiałe, nie rozumiejąc co by to znaczyć miało.
Hurel nie poznał dziewczynek, które zaledwie mógł zauważyć w ciemności podczas ich nocnej przygody, zresztą już mu ta cała historja z odwożeniem dzieci wyleciała z pamięci. Usłyszawszy, że pani Rosburgowa ma zamiar dług jakiś spłacić, zmieszał się i tłomaczył, że o żadnym długu nic nie wie.
— Czy nie pamięta pan, że te oto dwie zabłąkane dziewczynki przywiózł nam pan z lasu? — zapytała pani Rosburgowa.
— Ach to te małe osóbki zdjąłem z drzewa jak gruszki, zaśmiał się dobrodusznie Hurel. Biedne maleństwa były pożałowania godne! Czy nie macie już ochoty, moje panny, wędrować same po lesie?...
— O nie! zawołała Stokrotka. Bez pańskiej pomocy zginęłybyśmy tam ze strachu i głodu... Dlatego przyjechałyśmy tu wszystkie, żeby panu podziękować pięknie.
To rzekłszy, Stokrotka wspięła się na palcach, aby uścisnąć starego, który podniósł ją i w oba różowe policzki ucałował.
— Szkoda byłoby, gdyby taka śliczna i dobra panienka zaginęła w lesie — rzekł z uśmiechem. Czy bardzo było wam straszno na tym drzewie?...
— O, bardzo bałyśmy się, bo coś stąpało, mruczało, dmuchało na nas... odrzekła Stokrotka.
— Wszystko to przerażające dla takich nieprzyzwyczajonych do leśnych dźwięków panienek — mówił Hurel ubawiony minką Stokrotki — ale dla nas, ludzi oswojonych z tem wszystkiem, żadnego to niema znaczenia. Wikciu! podaj że paniom krzesła — zwrócił się do córki, ładnej, osiemnastoletniej dziewczyny, która pośpieszyła spełnić polecenie.
Rozmawiano dłuższą chwilę z ożywieniem, poczem pani Rosburgowa zapytała która jest teraz godzina?
Hurel spojrzał na wiszącą w kącie zegar kukułkę.
— Zapewne już blisko czwartej — odrzekł — ale nasza kukułka jakoś się popsuła i nie dobrze chodzi.
Pani Rosburgowa wyciągnęła z woreczka pudełko i rzekła, podając je Hurelowi:
— Widzę, że nie posiadacie porządnego zegarka, może ten się wam przyda i będzie stanowił zarazem pamiątkę od dziewczątek z lasu.
— Dziękuję pani, doprawdy przecenia pani zrobioną usługę — odparł Hurel wzruszony.
Otworzywszy pudełko, stanął jak wryty ujrzawszy złoty zegarek z łańcuszkiem.
— Ależ to za piękny dar dla mnie — wykrzyknął zachwycony; nie odważę się nigdy nosić podobnie wspaniałego zegarka!
— Noś go pan przez życzliwość dla nas, bo jest to bardzo skromny podarek, w porównaniu z uczynioną nam przysługą, wróciłeś mi pan mój skarb, dziecko ukochane, czemże jest ten zegarek złoty wobec odzyskania mojej Stokrotki!
To rzekłszy, pani Rosburgowa zwróciła się następnie do żony i córki Hurela, ofiarowując im również drogocenne pamiątki. Jedna dostała broszkę złotą, pięknie emaljowaną, druga kolczyki. Podziękowaniom nie było końca, poczem panie z dziećmi wsiadły znów do powozów, otoczone licznymi widzami. Zazdroszczono Hurelom zaszczytu, jaki ich spotkał, a ci błogosławili panią Rosburgową i zachwycali się otrzymanymi darami.