Przysmaczki polskiej kuchni/Zakończenie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Przysmaczki polskiej kuchni |
Data wyd. | 1850 |
Druk | Julian Kaczanowski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Spisawszy powyższe sposoby, zakończę to nader pożyteczne dziełko pod względem moralnym i gastronomicznym (przynajmniéj tak mi się zdaje), zwróceniem uwagi szanownych czytelniczek, że wszystkie potrawy tak pismem tem objęte, jako i przez znakomitych kucharzy w obszernych ich dziełach podane, zawsze są nader dobre, jeżeli tylko przyrządzają się ręką trzeźwéj i ochędóżnéj kucharki. Dla tego to właśnie radziłabym wszystkim paniom i gospodyniom, aby przyjmując kobiety do tego obowiązku, każdą z nich po zawarciu umowy, powitały słowy dawnéj pani która tak mówiła:
„Nieraz słyszałam, jak podobne wam sługi, wracając z koszykiem do domu, jedna wabiła drugą:
Magdo! zawołaj Kachny,
Pójdziemy do Szachny,
Na dobrą kminkówkę,
Za naszą gotówkę.
A z kądże ta gotówka? to pieniądz pański, to pańska praca, któréj Bóg i religija bronią marnować, a więc
Słuchajcie kucharki i wy kuchareczki,
Przy kieliszku zawsze lube kumoszeczki,
Wy prawie wszystkie tak womówne w rynku,
Wymówniéjsze jeszcze między sobą w szynku,
zarzuccie pijaństwo, które was truje i poniża a chciejcie pamiętać że
Gorzałeczka
Kochaneczka
Troski zaciera
Życie zabiera
Myśli zachmurza
Serce odurza.
Nie pijcie więc poczciwe kucharki, — bo gdyby nawet prawdy w tych sześciu wierszach zamknięte, nie trafiały do waszego przekonania, to z innéj wychodząc zasady i mówiąc zrozumialszym dla was językiem, że kolor sosów i rumianność pieczeni, są główniéjszemi cechami umiejętności waszego kunsztu, należałoby zawsze oczy mieć czyste
A wódka, napój to straszny, przeklęty,
Jak w lejesz w gardło, idzie w łeb i pięty,
Oko się z mruży, niedójrzy, zniweczy,
Z psują się sosy — mięso nieupieczy,
Chwieją się nogi — ręka niezna miary,
A usta twierdzą — że to tylko czary.
Powiedziawszy wam niezaprzeczoną prawdę o gorzałce, będę mówiła o czem inném. Lecz o czém? — Oto, — abyście zawsze
Chodziły czysto, ochędożnie,
Pilnując wszystkiego ostrożnie,
Bo to dobro pana i dobro pani,
Która być może iż za złe was i zgani.
Niekoniec na tém, — słuchaj! przyjmiesz służbę, — masz służyć wiernie:
Niebierz więc groszy z danych do miasta pieniędzy,
Bo to przywiedzie ciebie do okropnéj nędzy.
Za drzwi domowe z rądla nie wynoś pańskiego,
I nie karm pańską strawą kochanka swojego.
Że przypinając do czepka kokardki,
Z tleje wątróbka i skrzydła pulardki.
A przedewszystkiem zalecam ci dobra dziewucho, a nawet proszę uśilnie,
abyś mi nigdy nie czytała w kuchni, — szczególnie zaś poezyi, —
Gdyż bawiąc się myślą z pięknością Homera,
Można zupełnie popsuć pirogi z sera.
A gdy to wszystko zrobisz — hojnie cię nagrodzę
I gdy już zamąż pójdziesz — to na twym weselu
Oberka wywinę i to na jednéj nodze
I będę cię chwalić przed każdym i przed wielu. —
Tak mię witała, przyjmując do służby, czcigodna, niech Bóg nad duszą jéj świeci, pani Kucharowska, i często za każdem uchybieniem, powtarzając to samo, mówiła, że taki kontrakt z kucharkami, otrzymała w spadku po swojéj prababce, która jeszcze za Króla Sasa żyła. Powtarzajcie więc zacne polskie gospodynie, te święte prawdy swym kucharkom i bądźcie pewne że waszych obiadów potrawy,
Nigdy nie będą gorżko przydymione,
Ani też kwaśne, ani nadto słone.