Psychologia tłumu/Księga pierwsza/Rozdział pierwszy

<<< Dane tekstu >>>
Autor Gustaw Le Bon
Tytuł Psychologia tłumu
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1899
Druk Drukarnia „Dziennika Polskiego“
Miejsce wyd. Lwów — Warszawa
Tłumacz Zygmunt Poznański
Tytuł orygin. Psychologie des foules
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
Ogólna charakterystyka tłumu.
Psychologiczne prawo jego jedności umysłowej.

Wyrazem „tłum“ oznaczamy zwykle zbiór jakichkolwiek osobników, niezależnie od ich narodowości, płci i wyznania oraz przypadku, który je zgromadził.
Ze stanowiska psychologicznego wyrażenie „tłum“ posiada znaczenie całkiem odmienne. Przy pewnych okolicznościach i tylko przy tych okolicznościach zbiór jednostek nabiera cech nowych zupełnie, różnych od tych, jakie mają osobniki, wchodzące w skład tego aglomeratu. Świadomy siebie osobnik znika, uczucia i myśli jednostek przybierają jeden i ten sam kierunek. Tworzy się dusza zbiorowa, a choć istnienie jej jest niewątpliwie krótkotrwałe, posiada ona cechy bardzo wyraźne.
Zbiór jednostek staje się wówczas tem, co, w braku lepszego wyrażenia, nazywam tłumem zorganizowanym lub, jeśli kto woli, tłumem psychologicznym, który ma swój odrębny byt i podlega prawu umysłowej jedności tłumów.
Rzeczą jest jasną, iż zbiór osobników nabywa cech tłumu zorganizowanego nie przez sam tylko fakt, iż znaczna liczba jednostek zbiera się przypadkowo razem. Tysiąc bowiem osobników przypadkowo zgromadzonych na placu publicznym bez żadnego określonego celu, bynajmniej nie tworzy tłumu z punktu widzenia psychologicznego. Tych cech specyalnych nabierze ów zbiór jednostek dopiero pod wpływem pewnych bodźców, których naturę mamy właśnie określić.
Zanik świadomości swego „ja“ u jednostek i nadanie uczuciom i myślom pewnego oznaczonego kierunku, te najpierwsze cechy organizującego się tłumu, nie zawsze idą w parze z jednoczesnem przebywaniem licznych osobników w jednem i tem samem miejscu. Tysiące osobników, nie zgromadzonych w jednem miejscu, mogą w pewnych chwilach, pod wpływem pewnych gwałtownych uczuć, np. jakiegoś wielkiego wypadku narodowego, nabyć cech tłumu psychologicznego. A wówczas dość będzie, gdy jakiś przypadek połączy tych ludzi, aby i czyny ich przybrały natychmiast specyalne cechy czynów tłumu. Bywają chwile, gdy pół tuzina ludzi tworzy tłum psychologiczny, podczas gdy kiedyindziej setki osobników przypadkowo zgromadzonych nie nabierają tego charakteru. Z drugiej znowuż strony cały naród, nie tworząc widzialnego aglomeratu, może się pod działaniem pewnych bodźców stać tłumem.
Gdy tłum psychologiczny jest ukonstytuowany, nabywa on pewnych cech ogólnych, tymczasowych, ale dających się określić. Do tych cech ogólnych przyłączają się następnie, w zależności od pierwiastków wchodzących w skład tłumu, pewne cechy szczególne, zmienne, które mogą zmodyfikować jego ustrój umysłowy.
Tłumy psychologiczne poddają się zatem pewnej klasyfikacyi, a gdy się nią zajmiemy, przekonamy się, iż tłum różnorodny, t. j. złożony z pierwiastków do siebie niepodobnych, wprawdzie ma cechy wspólne z tłumem jednorodnym, t. j. złożonym z pierwiastków mniej więcej podobnych (sekty, kasty i klasy), ale obok tych cech wspólnych występują pewne właściwości, które różnią tłum pierwszy od drugiego. Zanim jednak zajmiemy się rozmaitemi kategoryami tłumów, powinniśmy zbadać ich cechy wspólne, postępując jak naturalista, który z początku opisuje ogólne cechy, wspólne wszystkim osobnikom danej rodziny, a potem dopiero zajmuje się cechami szczególnemi, które pozwalają różniczkować rodzaje i gatunki, wchodzące w skład tej rodziny.
Niełatwo jest dać dokładny opis duszy tłumów, gdyż organizacya ich zmienia się nietylko w zależności od rasy i składu aglomeratów, ale i stosownie do natury i stopnia bodźców, którym zbiorowiska te ulegają. Ale już i przy badaniu psychologicznem jednostki mamy do czynienia z tą samą trudnością. Tylko w powieściach spotykamy osobniki, które przez całe życie zachowują jeden i ten sam charakter.
Tylko bowiem jednostajność otoczenia wywołuje pozorną jednostajność charakterów. Wykazałem już na innem miejscu, iż w każdej organizacyi umysłowej spoczywają in potentia najrozmaitsze cechy charakteru, które mogą się przejawić przy każdej raptownej zmianie warunków otoczenia. Tak np. wśród najokrutniejszych członków Konwentu znaleść było można Bogu ducha winnych bourgeois, którzy, w zwykłych warunkach, byliby spokojnymi notaryuszami albo wzorowymi urzędnikami. Gdy burza minęła, powrócili też oni do swego normalnego stanu spokojnych obywateli, a Napoleon znalazł w ich gronie niejednego sługę najbardziej uległego.
Nie mogąc zbadać wszystkich stopni organizacyi tłumów, rozpatrywać je będziemy tutaj zwłaszcza w fazie ich organizacyi zupełnej. W ten sposób ujrzymy, czem one się stać mogą, nie zaś, czem są zawsze. Dopiero bowiem w tej rozwiniętej fazie ich organizacyi, na niezmiennym i dominującym gruncie rasy wyrastają pewne cechy nowe i specyalne, a wszystkie uczucia i myśli zbiorowiska przybierają jeden i ten sam kierunek. Dopiero wówczas przejawia się to, co wyżej nazwałem psychologicznem prawem umysłowej jedności tłumów.
Niektóre cechy psychologiczne są wspólne tłumom i izolowanym osobnikom, inne znowuż przeciwnie, właściwe są tylko tłumom i napotkać je można tylko w zbiorowiskach. Przedewszystkiem zajmiemy się zbadaniem tych cech specyalnych, aby dobrze wykazać ich doniosłość.
W tłumie psychologicznym najbardziej uderzającym jest rys następujący: jakiekolwiek jednostki wchodzą w jego skład, czy rodzaj ich życia, ich zajęcia, ich charaktery i inteligencya będą jednakie lub też rozmaite, już przez sam fakt, że osobniki te utworzyły tłum, posiadają one pewnego rodzaju zbiorową duszę, która im pozwala czuć, myśleć i działać całkiem inaczej, aniżeli czuła, myślała i działała każda jednostka z osobna. Są idee i uczucia, które powstają i przeobrażają się w czyny tylko u osobników będących w tłumie. Tłum psychologiczny to istota przejściowa, utworzona z pierwiastków różnorodnych, które na czas pewien stopiły się, zupełnie tak, jak komórki, będące żyjącymi organizmami i tworzące przez połączenie nową istotę o cechach wielce odrębnych od tych, jakie posiada każda komórka z osobna.
Wbrew opinii, którą, rzecz dziwna, znajdujemy w dziełach filozofa tak przenikliwego jak Herbert Spencer, agregat tworzący tłum bynajmniej nie jest sumą i średnią jego składników. Mamy tu bowiem do czynienia z kombinacyą i tworzeniem nowych cech, tak samo, jak w chemii przy połączeniu pewnych składników, np. zasady z kwasem, tworzy się nowe ciało złożone, posiadające własności zupełnie odmienne od ciał, które w jego skład weszły.
Łatwo stwierdzić, o ile jednostka w tłumie różni się od jednostki izolowanej, ale znacznie trudniej jest odkryć różnicy tej przyczynę.
Aby zaś przynajmniej wpaść na jej ślad, należy przedewszystkiem przypomnieć sobie następujący, stwierdzony fakt współczesnej psychologii, a mianowicie: że nietylko w życiu organicznem, ale i w sferze objawów umysłowych zjawiska nieświadome odgrywają rolę przeważną. Życie świadome umysłu stanowi wobec jego życia nieświadomego nieznaczną tylko cząstkę. Najsubtelniejszy analityk, najprzenikliwszy spostrzegacz jest w stanie odkryć bardzo małą tylko ilość pobudek nieświadomych, które kierują umysłowością człowieka. Nasze czyny świadome mają pewne podścieliska nieświadome, będące przedewszystkiem wytworem dziedziczności. W podścielisku tem znajdujemy niezliczone pozostałości po naszych przodkach, które wzięte razem tworzą duszę rasy. Poza jawnemi przyczynami naszych postępków, istnieją niewątpliwie przyczyny utajone, do których my się nie przyznajemy, a poza temi ostatniemi znajduje się wiele innych, jeszcze bardziej tajemnych, gdyż my sami nawet ich nie znamy. Większość naszych codziennych postępków to skutki ukrytych pobudek, które zupełnie uchodzą naszej uwagi.
Te właśnie nieświadome pierwiastki, tworzące duszę rasy, czynią wszystkich osobników wchodzących w skład rasy, podobnymi do siebie, różnią ich zaś głównie pierwiastki świadome, będące skutkiem wychowania, a przedewszystkiem wyjątkowej dziedziczności. Ludzie, inteligencyą najbardziej do siebie niepodobni, mają instynkta, namiętności i uczucia bardzo podobne. W dziedzinie życia uczuciowego: w religii, polityce, moralności, w afektach swych i antypatyach i t. d. ludzie najwybitniejsi rzadko kiedy wznoszą się nad poziom, na którym stoją osobniki najzwyklejsze. Między wielkim matematykiem, a jego szewcem może istnieć przepaść pod względem intelektualnym, ale co do charakteru różnicy najczęściej niema żadnej, albo też bywa tylko nieznaczna.
Te właśnie ogólne cechy charakteru, będące wypływem czynników nieświadomych i posiadane przez większość normalnych osobników danej rasy w stopniu mniej więcej równym, w tłumie stają się cechami wspólnemi. W duszy zbiorowej, znikają intelektualne właściwości osobników oraz ich indywidualność. Różnorodność tonie w jednorodności, a rej wiodą cechy nieświadome.
Fakt, że w tłumie te cechy powszechne występują jako cechy wspólne tłumu, tłumaczy, dlaczego tłum nie może nigdy dokonać czynu wymagającego wysokiej inteligencyi.
Decyzye powzięte w jakiejś sprawie publicznej przez grono osób wybitnych, ale poświęcających się różnym zawodom, nie stoją o wiele wyżej od postanowień grupy przeciętnych głupców. Wspólnie bowiem działać tu będą tylko mierne cechy, które posiada każdy człowiek. Tłum to w pewnej mierze nagromadzenie głupoty, a nie inteligencyi. W rzeczywistości nie cały świat posiada więcej rozumu od Woltera — jak to się zazwyczaj mówi — ale z pewnością Wolter ma go więcej od całego świata, jeżeli pod wyrażeniem „cały świat“ rozumieć będziemy masy.
Gdyby jednak przy połączeniu się osobników w tłum, w tym ostatnim ogniskowały się tylko pospolite cechy, właściwe każdemu indywidyum z osobna, mielibyśmy w tłumie przeciętną tych cech, nie zaś, jak to już zaznaczyliśmy wyżej, tworzenie się cech nowych.
W jaki sposób powstają te cechy nowe — oto kwestya, którą zajmiemy się poniżej.
Zjawienie się specyalnych cech tłumu, których odrębne osobniki nie posiadają, zależy od rozmaitych przyczyn. Przedewszystkiem osobnik w tłumie, już z racyi samej liczebności tego ostatniego, nabywa pewnego poczucia niezwyciężonej potęgi, pozwalającej mu dawać folgę tym instynktom, które, będąc sam, usiłowałby niechybnie poskromić. Teraz zaś będzie się on powściągać tem mniej, że tłum jest bezimienny i, jako taki, nieodpowiedzialny, znika zatem i owo poczucie odpowiedzialności, które zawsze jest hamulcem dla pojedynczego człowieka.
Drugą przyczyną, wskutek której w tłumie przejawiają się pewne cechy specyalne i otrzymują pewien kierunek jest zaraźliwość. Zjawisko zaraźliwości łatwo jest skonstatować, ale trudniej wytłumaczyć. Należy ono do rzędu zjawisk hypnotycznych, o których wnet pomówimy.
W tłumie każde uczucie, każdy czyn są zaraźliwe i to do tego stopnia, że osobnik bez trudu poświęca interes osobisty dla interesu wspólnego. Jestto przymiot bardzo obcy naturze człowieczej i osobnik przejawia go wyłącznie tylko wówczas, gdy stanowi cząstkę tłumu.
Przyczyna trzecia i o wiele ważniejsza od poprzednich powoduje u indywidyum w tłumie cechy specyalne, częstokroć wprost przeciwne tym, jakie spotykamy u osobników izolowanych.
Mam tu na myśli suggestyę, której właśnie skutkiem jest owa wyżej wzmiankowana zaraźliwość.
Ażeby zrozumieć to zjawisko, należy sobie uprzytomnić niektóre nie dawne odkrycia z dziedziny fizyologii. Wiemy już dziś, iż za pomocą pewnego skomplikowanego postępowania możemy wprawić człowieka w stan taki, iż straci on zupełnie świadomość swego ja, będzie ulegać suggestyi innej osoby, która w nim stan ten wywołała i wykonywać czyny jak najbardziej sprzeczne z jego charakterem i przyzwyczajeniami. Otóż bardzo dokładne spostrzeżenia zdają się dowodzić, że osobnik, stanowiący przez pewien przeciąg czasu cząstkę tłumu czynnego, wkrótce — pod wpływem jakiejś emanacyi tego tłumu, czy też dzięki innej przyczynie, której bliżej nie znamy — popada w osobliwy stan wielce zbliżony do tego, w którym znajduje się człowiek uśpiony przez hypnotyzera. U osobnika zahypnotyzowanego czynność mózgu jest sparaliżowaną i staje się on niewolnikiem odruchów swego rdzenia pacierzowego, którymi hypnotyzer kieruje wedle swego upodobania. Świadomość swego „ja“ znika zupełnie, a wraz z nią wola i rozsądek, wszystkie zaś uczucia i myśli przybierają kierunek, nadany im przez hypnotyzera.
W podobnym mniej więcej stanie znajduje się również osobnik, stanowiący część tłumu psychologicznego. Nie ma on już świadomości swych czynów. Jak u człowieka zahypnotyzowanego, tak samo i u niego wraz z zanikiem pewnych zdolności, inne wprawione być mogą w stan nadzwyczajnej egzaltacyi. Pod wpływem suggestyi wykonywa on pewne czyny z gwałtownością niepohamowaną, która u tłumu występuje z większą mocą, niż u zahypnotyzowanego osobnika, gdyż suggestya, ogarniając wszystkie osobniki, przez wzajemność jeszcze się potęguje. Bardzo zaś nieznaczną jest ilość jednostek, któreby, wchodząc w skład tłumu, posiadały silne poczucie osobowości i szły przeciw ogólnemu nastrojowi, nie poddając się suggestyi. Co najwyżej mogą one usiłować sprowadzić dywersyę przez suggestyę odmienną. Tak naprzykład, bywały wypadki, gdy jakieś słówko w porę wyrzeczone, jakieś szczęśliwe zwrócenie uwagi tłumu w innym kierunku, powstrzymały go od czynów bardzo okrutnych.
Główne zatem cechy osobnika w tłumie stanowi: zanik świadomości swego „ja“, przewaga czynników nieświadomych, skierowanie uczuć i myśli przez suggestyę i zaraźliwość w jednym kierunku oraz dążność do natychmiastowego wcielania w czyn podanych mu myśli. Osobnik przestaje być sam sobą, a staje się automatem, już nie kierowanym przez wolę.
Człowiek, stając się cząstką zorganizowanego tłumu, już przez to samo zstępuje po drabinie cywilizacyjnej o kilka szczebli niżej. Będąc sam, posiada on pewną kulturę, w tłumie zaś jest człowiekiem dzikim, niewolnikiem swych instynktów. Staje się popędliwym, gwałtownym i okrutnym, jak człowiek pierwotny, ale posiada też entuzyazm i bohaterstwo pierwotnych ludzi. Czyni go do nich podobnym i owa łatwość, z jaką poddaje się wpływowi słów, obrazów, które na każde indywidyum wchodzące w skład tłumu i wzięte z osobna nie wywarłyby żadnego wrażenia, oraz z jaką daje się nakłonić do czynów sprzecznych z jego najoczywistszym interesem i z najbardziej znanemi przyzwyczajeniami. Jednostka w tłumie to ziarnko wśród innych ziarnek piasku, którem wiatr igra wedle swego upodobania.
To nam tłumaczy owe werdykta sędziów przysięgłych, które każdy przysięgły z osobna potępia, owe uchwały i decyzye zgromadzeń parlamentarnych, które każdy pojedynczy członek parlamentu uznaje za niewłaściwe. I członkowie konwentu, wzięci z osobna, byli światłymi bourgeois, o usposobieniu pokojowem, ale znalazłszy się w tłumie, nie powstrzymywali się od najokrutniejszych czynów, oddając pod nóż gilotyny ludzi najoczywiściej niewinnych i wbrew swym własnym interesom wyrzekając się nietykalności osobistej, dziesiątkując swe szeregi.
Między jednostką w tłumie a osobnikiem izolowanym zachodzi istotna różnica nie tylko na polu czynów. Już przed utratą samodzielności, poglądy osobnika i jego uczucia ulegają przeobrażeniu, a jest ono tak głębokie, że zmienia skąpca w marnotrawcę, sceptyka w wierzącego, z człowieka uczciwego czyni zbrodniarza, a z tchórza — bohatera. Zrzeczenie się wszystkich przywilejów, w chwili entuzyazmu uchwalone przez szlachtę francuską w słynną noc 4. sierpnia 1789, nie znalazłyby nigdy uznania u żadnego z członków tego zgromadzenia wziętego z osobna.
Z powyższego dochodzimy do wniosku, że tłum stoi zawsze pod względem intelektualnym niżej od izolowanego osobnika, ale że równocześnie co do uczuć i czynów, które uczucia te wywołują, tłum może być, stosownie do okoliczności, lepszym lub gorszym. Wszystko zależy od sposobu, w jaki tłum będzie suggestyonowany. O tym fakcie zapomnieli zupełnie uczeni, badający tłum li tylko ze stanowiska kryminalnego. Tłum częstokroć bywa zbrodniczym, to rzecz pewna, ale również często bywa bohaterskim. Wszak to tłum zdolen jest iść na śmierć pewną w obronie swych wierzeń religijnych i poglądów, walczyć z prawdziwem bohaterstwem, gdy chodzi o sławę lub honor, wyruszyć bez chleba i broni, jak w czasie Wojen krzyżowych, do Ziemi Świętej, aby wybawić z rąk niewiernych grób Zbawiciela albo, jak w roku 93-cim, aby bronić ziemi ojczystej. Bohaterstwo to na poły nieświadome, zapewne, ale przecież właśnie takie bohaterskie czyny stanowią treść historyi. Gdybyśmy na dobro narodów mogli zapisywać tylko wielkie czyny na chłodno wyrozumowane, niewiele ich zarejestrowałyby kroniki powszechne.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Gustave Le Bon i tłumacza: Zygmunt Poznański.