Psychologia tłumu/Księga pierwsza/Rozdział trzeci
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Psychologia tłumu |
Wydawca | Księgarnia H. Altenberga |
Data wyd. | 1899 |
Druk | Drukarnia „Dziennika Polskiego“ |
Miejsce wyd. | Lwów — Warszawa |
Tłumacz | Zygmunt Poznański |
Tytuł orygin. | Psychologie des foules |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Badając w jednem z poprzednich dzieł moich rolę idei w rozwoju narodów, wykazałem, że każda cywilizacya opiera się na małej liczbie idei zasadniczych, bardzo rzadko odnawianych. Przedstawiłem dalej, jak te idee zakorzeniają się w duszy tłumów, z jaką trudnością do niej przenikają i jaką posiadają potęgę, gdy raz nią owładną. Widzieliśmy nakoniec, że wielkie przewroty historyczne spowodowane są po największej części przez zmiany w tych ideach zasadniczych.
Nie powrócę już więc do tego przedmiotu i poprzestanę tylko na wskazaniu, jakie idee są dostępne dla tłumów i w jakiej postaci te ostatnie mogą je przyjmować.
Idee te można podzielić na dwie klasy. Do pierwszej należą idee przypadkowe i przejściowe, wytworzone pod wrażeniem chwili, naprzykład, pod wpływem danej jakiejś jednostki lub doktryny. Do drugiej zaliczymy idee zasadnicze, którym otoczenie, dziedziczność i opinia nadają bardzo wielką stałość. Takiemi były wierzenia religijne niegdyś, a dziś są idee demokratyczne i socyalne.
Idee zasadnicze możnaby obrazowo przedstawić pod postacią masy wody rzecznej, powoli posuwającej się w biegu; idee przejściowe to drobne fale, zawsze zmienne, które poruszają powierzchnią rzeki, a nie posiadając realnego znaczenia, bardziej jednak rzucają się w oczy, aniżeli bieg samej rzeki.
Wielkie idee zasadnicze, które stanowiły podwalinę życia naszych ojców, chwieją się w epoce obecnej coraz bardziej. Straciły one wszelką trwałość a równocześnie też i instytucye, opierające się na nich, zostały wzruszone w epoce obecnej. Widzimy, jak niemal codziennie tworzy się wiele owych drobnych idei przejściowych, o których mówiłem przed chwilą, ale widzimy też, jak niewiele z nich rośnie w potęgę i zdobywa wpływ przemożny.
Wszelkie jednak idee, poddawane tłumom, mogą się stać panującemi tylko wówczas, gdy nadaje im się formę bardzo absolutną i bardzo prostą. Przybierają one wówczas postać obrazów i tylko w tej postaci są dla tłumów dostępne. Te idee-obrazy nie są połączone ze sobą żadnym logicznym węzłem analogii albo następczości i mogą iść jedna po drugiej, jak szkła w latarni czarnoksięskiej, kolejno wyjmowane ze skrzynki, w której były złożone.
To nam tłumaczy, w jaki sposób u tłumu mogą współistnieć idee najsprzeczniejsze, a zależy to całkowicie od chwilowego przypadku, której z rozlicznych idei, złożonych, jak w magazynie, w jego umyśle, tłum się podda. Z tego wynika, że tłum może dokonywać czynów wprost sprzecznych, a zupełny brak ducha krytycznego nie pozwala mu dostrzedz tej sprzeczności.
Nie jest to zresztą specyalną właściwością tłumu. Zjawisko podobne możemy spostrzedz i u pojedynczych osobników i to nietylko u ludzi pierwotnych, ale u każdego, kto jakimkolwiek rysem swego umysłu — jak naprzykład zwolennicy jakiejś sekty — zbliża się do człowieka pierwotnego. Zauważyłem to w interesującym stopniu u wykształconych Hindusów, wychowanych w naszych wszechnicach i posiadających dyplomy uniwersyteckie. Na niewzruszonym pokładzie ich dziedzicznych idei religijnych lub socyalnych ułożył się, bynajmniej nie usuwając tamtych, pewien zapas idei zachodnioeuropejskich, zgoła z pierwszemi nie spokrewnionych.
To jedne, to drugie — zależało to od przypadku — zjawiały się ze swym specyalnym korowodem czynów oraz frazesów i jeden i ten sam osobnik pełen był w ten sposób sprzeczności najjaskrawszych. Są to zresztą sprzeczności bardziej pozorne aniżeli rzeczywiste, gdyż tylko idee dziedziczne posiadają u osobnika pojedynczego dosyć mocy, aby stać się pobudkami jego postępowania.
Tylko wówczas, gdy człowiek, wskutek skrzyżowania, znajdzie się wśród impulsów dziedzicznych różnorodnych, czyny jego mogą rzeczywiście przedstawiać sprzeczności. Nie będę tu dłużej rozwodził się nad temi zjawiskami, chociaż uważam je ze stanowiska psychologii za nadzwyczaj doniosłe, sądzę bowiem, że potrzeba co najmniej dziesięciu lat podróży i obserwacyi, aby je zrozumieć należycie.
Ponieważ idee, aby stać się dostępnemi dla tłumów, przybrać powinny formę bardzo prostą, ulegają one przeto, zanim staną się popularnemi, gruntownym przeobrażeniom. Głębokość tych modyfikacyi, którym idea musi stopniowo uledz, zanim zejdzie do poziomu tłumów, daje się skonstatować wówczas zwłaszcza, gdy chodzi o wyższe idee filozoficzne lub naukowe.
Modyfikacye te zależą od kategoryi tłumu lub rasy, do której on się zalicza, ale ogólną ich cechą jest zmniejszanie i upraszczanie. I dlatego to, ze stanowiska socyalnego, niemasz w rzeczywistości żadnej hierarchii idei t. j. idei wyższych lub niższych.
Jakkolwiek wielką lub prawdziwą byłaby dana idea pierwotnie, już przez sam fakt, że przedostała się do tłumów i może w nich działać, pozbawioną ona zostaje wszystkiego, co stanowi o jej podniosłości i wielkości.
Zresztą ze stanowiska społecznego hierarchiczna wartość idei niema znaczenia. Chrześciaństwo wieków średnich, idee demokratyczne wieku ubiegłego oraz spółczesne idee socyalne zaiste nie są zbyt podniosłe. Ze stanowiska filozoficznego należy je uważać za dość marne złudzenia, a przecież rola ich była i jest niezmiernie doniosłą i jeszcze przez czas dłuższy będą one stanowić najistotniejsze czynniki w postępowaniu rządów.
Ale idea staje się motorem tłumu wówczas dopiero, gdy, uległszy już owym przeobrażeniom, które czynią ją dlań dostępną drogą rozmaitych procesów, co zbadamy na innem miejscu, wchodzi w skład jego nieświadomego życia psychicznego i w sferę jego uczuć, a to wymaga zawsze dłuższego czasu.
Nie należy bowiem sądzić, że poprostu wystarczy wykazać słuszność pewnej idei, ażeby wywarła ona wpływ należyty, nawet na umysły wykształcone. Łatwo się o tem przekonać, gdy się zważy, jak mały wpływ wywierają na większość ludzi argumenta najoczywistsze. Oczywistej prawdzie nie zaprzeczy człowiek wykształcony, ale i ów przekonany prozelita pod działaniem nieświadomych czynników swej duszy rychło wróci do pierwotnych poglądów. A gdy po kilku dniach wznowimy z nim dysputę o danej kwestyi, znowu wystąpi ze swymi dawnymi argumentami i to nawet używając ściśle tych samych wyrażeń. Jest on bowiem, rzecz oczywista, pod wpływem dawniejszych swych idei, już przekształconych w uczucia, a tylko te ostatnie oddziaływają na owe wewnętrzne pobudki, od których zależą nasze czyny i słowa. Nie inaczej rzecz się ma i z tłumem.
Gdy jednakże pewna idea, drogą różnorodnych procesów, przeniknęła nakoniec do duszy tłumu, nabywa ona mocy nieodpartej i pociąga za sobą cały szereg koniecznych następstw. Idee filozoficzne, które doprowadziły do Wielkiej rewolucyi francuskiej, potrzebowały całego stulecia, zanim zaszczepiły się w duszy tłumów.
Ale gdy już raz nią owładnęły, działały z siłą nieprzezwyciężoną. Poryw całego narodu ku zdobyciu równości społecznej, ku urzeczywistnieniu praw abstrakcyjnych i wolności idealnej, wzruszył w posadach trony i do głębi przeobraził świat zachodni.
Przez lat dwadzieścia całe narody rzucały się wzajemnie na siebie i Europa stała się widownią takich hekatomb, które byłyby zdolne przerazić nawet Dżingischana i Tamerlana. Nigdy przedtem świat jeszcze nie widział podobnych skutków rozpasania idei, jak wówczas.
Idee bardzo powoli i z trudem zakorzeniają się w duszy tłumu, ale również trudno zwolna uwalniają tę duszę z pod swej władzy. To też pod względem ideowym tłum stoi zawsze o wiele pokoleń wstecz poza uczonymi i filozofami. Wszyscy mężowie stanu dziś dobrze znają błędy tych zasadniczych idei, o których wzmiankowałem wyżej, ale znając ich wpływ, dotychczas jeszcze potężny, muszą w swych rządach stosować się do zasad, w prawdę których sami już nie wierzą.
Nie można powiedzieć stanowczo, iżby tłum nie rozumował albo nie poddawał się wpływowi rozumowania. Ale argumenta, których tłum używa i które nań działają, są ze stanowiska logiki tak podrzędnego gatunku, że chyba tylko przez analogię można je zaliczyć do dziedziny rozumowania.
Zapewne, to niższego gatunku rozumowanie tłumów tak samo, jak rozumowanie wyższego gatunku, opiera się na kojarzeniu pojęć, ale idee, kojarzone przez tłum, połączone są pozornymi tylko węzłami analogii albo następstwa. Są to asocyacye takie, jak naprzykład u Eskimosa, który, wiedząc z doświadczenia, iż lód, ciało przeźroczyste, topnieje w ustach, wnioskuje z tego, że i szkło, ciało również przeźroczyste, także powinno w ustach topnieć; albo jak u dzikiego, który sobie wyobraża, iż, zjadając serce walecznego wroga, staje się również mężnym, jak i on, albo nakoniec, robotnika, który wyzyskiwany przez swego pracodawcę, wnioskuje z tego natychmiast, iż wszyscy pracodawcy są wyzyskiwaczami.
Kojarzenie rzeczy do siebie niepodobnych, pozostających w pozornym tylko związku, natychmiastowe uogólnianie poszczególnych wypadków — oto charakterystyczne cechy rozumowania tłumów.
Z tego rodzaju rozumowaniem występują tez zawsze wobec tłumów ci, którzy umieją go używać i taka tylko argumentacya odnosi skutek. Łańcuch argumentów logicznych jest dla tłumu zupełnie niedostępny; dlatego też wolno twierdzić, że tłumy nie rozumują albo rozumują fałszywie oraz że się wpływowi rozumowania nie poddają.
Nieraz, czytając mowy, które wywarły olbrzymi wpływ na słuchaczy, dziwimy się słabości ich argumentacyi, zapominając, iż miały one na celu porwać zgromadzony tłum, a nie były przeznaczone na lekturę dla filozofów. Mowca, ściśle związany z tłumem, umie wywołać obrazy, które są w stanie go porwać, a jeżeli mu się to ostatnie uda, dopiął on swego celu i dwadzieścia tomów oracyi — zawsze sfabrykowanych zapóźno — jest mniej wartych od kilku frazesów, zdolnych przeniknąć do umysłów, na które w danym wypadku potrzeba oddziałać.
Byłoby zbytecznem dodawać, iż właśnie niezdolność tłumu do rozumowania powoduje u niego brak wszelkiego krytycyzmu, t. j. brak umiejętności odróżniania prawdy od błędu i wydawania prawidłowego sądu o jakimkolwiek przedmiocie. Sąd, aby znaleść uznanie u tłumu, musi mu być narzucony, nie potrzebuje zaś być owocem dyskusyi i pod tym względem bardzo wielu ludzi stoi na tym samym poziomie, co tłum. Łatwość, z którą pewne opinie rozpowszechniają się, zależy głównie od tego, iż większość ludzi nie potrafi wytworzyć sobie własnego sądu, opartego na własnem rozumowaniu.
U tłumu, tak samo, jak u wszystkich istot, niezdolnych do rozumowania, wielce potężną, czynną i wrażliwą bywa natomiast wyobraźnia. Obrazy, wywołane w jego umyśle przez jakąś osobę, przez jakieś zdarzenie lub wypadek, mają barwy tak prawie żywe, jak w rzeczywistości. Tłum ma pod tym względem pewne podobieństwo do człowieka śpiącego, w którego umyśle, wskutek chwilowej nieczynności rozumu, powstają obrazy nadzwyczaj intensywne, które jednak rozwiałyby się szybko, gdyby były poddane działaniu refleksyi. Tłumy, niezdolne ani do rozumowania, ani do refleksyi, nie znają nieprawdopodobieństwa, a przecież właśnie rzeczy najmniej prawdopodobne na ogół są zarazem najbardziej uderzającemi.
Dlatego to najmocniej działa na tłum cudowna i legendarna strona wypadków, która, jak nas o tem przekonywa analiza każdej cywilizacyi, stanowi najwalniejszą podstawę tej ostatniej. Pozory odgrywały w historyi zawsze o wiele ważniejszą rolę od rzeczywistości a ułuda przeważała w niej zawsze nad istotą rzeczy.
Tłum, myśląc wyłącznie tylko obrazami, jest też wrażliwy tylko na obrazowe przedstawienie rzeczy. Tylko w ten sposób można go przerazić, porwać lub pobudzić do czynu.
Dlatego też widowiska sceniczne, t. j. obrazy w najdoskonalszej formie, mają zawsze tak olbrzymi wpływ na masy. „Panem et circenses“ żądał plebs rzymski, i ten ideał szczęścia z biegiem wieków małej chyba tylko uległ zmianie. Nic nie działa tak silnie na wyobraźnię tłumu wszelakiego gatunku, jak przedstawienia teatralne. Cała sala doznaje tu jednocześnie tych samych wzruszeń, które nie przeobrażają się natychmiast w czyny dlatego tylko, że widz najmniej nawet świadomy nie może zapomnieć, iż jest pod wpływem złudzenia, że śmiał się lub płakał pod wrażeniem przygód zmyślonych.
Niekiedy jednak uczucia wywołane przez te obrazy tak są potężne, iż mogą, podobnie jak zwykłe suggestye, wyrazić się w czynie. Znaną jest opowieść o teatrze ludowym, w którym po skończonym melodramacie trzeba było zawsze pilnie strzedz aktora, grającego role czarnych charakterów, aby go uchronić przed zemstą widzów za jego zbrodnie. Daje to nam znamienną charakterystykę stanu umysłowego tłumów a zwłaszcza określa dobrze łatwość, z jaką poddają się one suggestyi. Stosunki urojone działają na tłum prawie z tą samą siłą, co rzeczywiste. Dusza tłumu objawia wyraźną skłonność do mięszania jednych z drugimi.
Wyobraźnia ludu jest główną podstawą władzy zdobywców i siły państw. Na nią trzeba oddziaływać, pragnąc tłum porwać. Wszystkie wielkie fakta historyczne: powstanie buddyzmu, chrześciaństwa, islamu, reformacyi, rewolucyi francuskiej a za naszych czasów groźna inwazya socyalizmu — to bliższe lub dalsze następstwa potężnych wrażeń, wywołanych na imaginacyi tłumów.
To też wszyscy wielcy ludzie, nie wyłączając najbardziej samowładnych despotów, we wszystkich krajach i po wsze czasy, uważali wyobraźnię ludu za podstawę swej władzy i nigdy nie próbowali rządzić wbrew jej wymaganiom. „Stałem się katolikiem, oświadczył Napoleon w Radzie stanu, aby skończyć wojnę w Wandei; jako muzułmanin owładnąłem Egiptem, a jako ultramontanin zdobyłem sobie duchowieństwo we Włoszech. Gdybym rządził ludem żydowskim, odbudowałbym świątynię Salomona“. Prawdopodobnie nigdy, od czasów Aleksandra i Cezara, żaden wielki człowiek nie umiał lepiej oddziaływać na wyobraźnię tłumów. Napoleon zawsze starał się ją olśnić, nie zapominając o tem ani przy swych zwycięstwach, ani w odezwach oraz mowach i wszystkich swych czynach. Myślał on o tem nawet na łożu śmierci.
Wkrótce poznamy sposoby, za pomocą których oddziaływa się na imaginacyę tłumu. Tymczasem poprzestaniemy na zaznaczeniu, iż cel ten osiąga się nie za pomocą działania na jego inteligencyę i rozsądek t. j. nie drogą argumentacyi. Nie za pomocą retoryki przemądrej zbuntował Antoniusz lud rzymski przeciw zabójcom Cezara. Przeczytał on im tylko jego testament i pokazał trupa.
Wszystko, co uderza wyobraźnię tłumu, musi mieć formę wzruszającego i bardzo wyraźnego obrazu, bez wszelakich dodatkowych komentarzy, albo też zaopatrzonego tylko w kilka faktów cudownych lub tajemniczych, jak: wielkie zwycięstwo, wielki cud, wielka zbrodnia lub wielka nadzieja. Tłumowi trzeba zawsze rzecz przedstawiać en bloc i nigdy nie wskazywać jej genezy. Sto małych zbrodni albo sto drobnych wypadków wcale nie poruszy wyobraźni tłumu, podczas gdy jedna wielka zbrodnia lub jeden wielki wypadek oddziałają na nią głęboko, chociażby zabójcze skutki tego jednego wypadku lub zbrodni były o wiele słabsze od skutków owych stu wypadków razem wziętych. Epidemia influenzy, wskutek której w samym Paryżu kilka lat temu w ciągu kilku tygodni zmarło 5000 osób, nie wywarła osobliwego wrażenia na ludności. Prawdziwa ta hekatomba nie znalazła bowiem wyrazu w jakimś jednym uderzającym wyobraźnię ludu fakcie; świadczyły o niej tylko tygodniowe wykazy statystyczne. Ale wypadek, któryby na placu publicznym przyprawił o śmierć nie 5000 ale 500 ludzi, np. upadek wieży Eiffel, sprawiłby wrażenie olbrzymie. Przypuszczalne, wskutek braku wiadomości, zatonięcie parowca transatlantyckiego przez ośm dni trzymało wyobraźnię mas w nadzwyczajnem naprężeniu. A przecież urzędowa statystyka wykazuje, że w ciągu jednego tylko r. 1894 na całym świecie zatonęło 850 żaglowców i 203 parowców. Ale temi stratami, o wiele przecież ważniejszemi i większemi od domniemanej ofiary z życia i majątków, którą mogło pociągnąć za sobą rozbicie owego parowca transatlantyckiego, tłum nie zajmował się ani przez chwilę.
Nie fakta zatem same przez się działają na wyobraźnię tłumu, ale sposób ich układu i przedstawienia. Tylko w stanie, że się tak wyrażę, skondensowanym tworzą one obraz wzruszający, który zaprząta i podbija umysły tłumów. Kto zna sposoby oddziaływania na wyobraźnię mas, umie też niemi rządzić.